Lekcja z renesansu z Antiquo More
Maraton
koncertów Zespołu Muzyki Dawnej „Antiquo
More” przy Szkole Podstawowej nr 2 zaczął się we wtorek. Przez
kolejne cztery dni dzieci grały dla
szkół podstawowych i średnich, dla zerówki i przedszkoli po dwa, trzy koncerty
dziennie. To były próby generalne przed wyjazdem do Kalisza na najważniejszy w kraju Festiwal
Muzyki Dawnej „Schola Cantorum”. W zeszłym roku zdobyli tam Brązową Harfę Eola.
Zofia Kasprowicz – ja
myślę, że oni przychodzą tu dla Kasi
Chmielewskiej. To zupełnie co innego niż indywidualne popisy w szkole
muzycznej. Większą frajdą jest grać w grupie , spotykać się, razem muzykować. I
wystąpić przed publicznością. Dzieci się świetnie bawią, są pięknie ubrane.
Śledzę z
widowni spektakl. Jest bez słów. To historia dziewczynki, która z pomocą muzyki
dawnej przenosi się w przeszłość, w czasy renesansu, na dwór książęcy, a jej
rówieśnica wprowadza ją w świat dworskich obyczajów. Dziewczynka pilnie się ich
uczy, za co zostaje przez księżną nagrodzona zaszczytem wykonania galiardy,
czyli tańca dla wybranych. Muzyka jest tutaj zasadniczą sprawą, wyraża emocje,
obyczaje. Jest magią, która w pokoju dziewczynki ożywia dawny obraz, a postaci
z niego wkraczają w nasz współczesny świat. Po tej przygodzie z przeszłością,
jak ze snem, bohaterka będzie bogatsza i dojrzalsza o poczucie zakorzenienia w
kulturze, w ciągłości uczestnictwa w tradycji pokoleń. Niebanalna i mądra
lekcja historii.
Lekcja to
żywa. Uczniowie ze szkolnej widowni mogą niemalże dotknąć pieczołowicie
odtworzonych strojów z epoki (pani Zofia wzory czerpie z dawnych
obrazów), wsłuchać się w rytm oryginalnych utworów z tabulatury XVI w. zbioru
tańców europejskich Jana z Lublina, posłuchać brzmienia drewnianych fletów. Posmakować
układów tańca autorstwa mistrzów tańca na dworach książęcych i królewskich. Grażyna Błochowicz (od choreografii) –
każdy ruch ręki, ukłon jest ściśle określony. Uczymy się tego na
warsztatach. Przyjeżdżają do nas choreografowie z Krakowa.
Instruktorki
też się dokształcają, jeżdżą na kursy. Zespół się rozwija. Ostatnio dołączył Janusz
Jończyk ze swoją grupką małych akrobatek (Marzena, Natalia, Wioleta i Daria), gibkich dziewczynek „bez kości”.
Ich popisy mają urozmaicić program. Renesans to pogodna epoka, z postacią
błazna Stańczyka w tle. Podopieczne pana Jończyka ćwiczą już trzy lata.
Widownia dzisiaj nagradza je obfitymi brawami. Po każdym występie wśród
instruktorek żywe dyskusje. Co poprawić, ulepszyć, żeby było bardziej
wyraziste, pełniejsze w odbiorze. W pracę z dziećmi wkładają pasję. Pani Zofia opowiada mi o nowej krawcowej
zespołu, z którą jej się świetnie współpracuje. Stroje są maksymalnie wierne
epoce, chociaż oczywiście nie są uszyte z brokatów weneckich czy florenckich aksamitów
wyszywanych perłami. Jakkolwiek mówi, że - Te suknie muszą wirować w tańcu.
Mózgiem i
sercem zespołu jest Katarzyna
Chmielewska – sprawczyni całego zamieszania. – Pomysł wyszedł od pani
dyrektor – mówi – sama nie myślałam, że to się tak rozrośnie. Na
początku dzieci tylko grały, potem dołożyliśmy śpiew i taniec, a tym roku
akrobatów. Podziwiam nasze dzieci, grają trzy koncerty dziennie, ciężko
pracują, tymi koncertami zarabiają na nasze nowe instrumenty.
Widzom przedstawia nowe nabytki: flety – sopranowy, altowy,
tenorowy, basowy, sopranino. Jej prywatna lutnia także bierze udział w grze. – Zobaczcie
– mówi do widzów – jak mogła wyglądać kapela na dworze króla Zygmunta
Augusta.
Iwona Wróblak
luty 2004
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz