niedziela, 12 lutego 2017

Lekcja z renesansu z Antiquo More

            Maraton koncertów Zespołu Muzyki Dawnej „Antiquo More” przy Szkole Podstawowej nr 2 zaczął się we wtorek. Przez kolejne cztery dni  dzieci grały dla szkół podstawowych i średnich, dla zerówki i przedszkoli po dwa, trzy koncerty dziennie. To były próby generalne przed wyjazdem do  Kalisza na najważniejszy w kraju Festiwal Muzyki Dawnej „Schola Cantorum”. W zeszłym roku zdobyli tam Brązową Harfę Eola. Zofia Kasprowicz ja  myślę, że oni przychodzą tu dla Kasi Chmielewskiej. To zupełnie co innego niż indywidualne popisy w szkole muzycznej. Większą frajdą jest grać w grupie , spotykać się, razem muzykować. I wystąpić przed publicznością. Dzieci się świetnie bawią, są pięknie ubrane.
            Śledzę z widowni spektakl. Jest bez słów. To historia dziewczynki, która z pomocą muzyki dawnej przenosi się w przeszłość, w czasy renesansu, na dwór książęcy, a jej rówieśnica wprowadza ją w świat dworskich obyczajów. Dziewczynka pilnie się ich uczy, za co zostaje przez księżną nagrodzona zaszczytem wykonania galiardy, czyli tańca dla wybranych. Muzyka jest tutaj zasadniczą sprawą, wyraża emocje, obyczaje. Jest magią, która w pokoju dziewczynki ożywia dawny obraz, a postaci z niego wkraczają w nasz współczesny świat. Po tej przygodzie z przeszłością, jak ze snem, bohaterka będzie bogatsza i dojrzalsza o poczucie zakorzenienia w kulturze, w ciągłości uczestnictwa w tradycji pokoleń. Niebanalna i mądra lekcja historii.
            Lekcja to żywa. Uczniowie ze szkolnej widowni mogą niemalże dotknąć pieczołowicie odtworzonych strojów z epoki (pani Zofia wzory czerpie z  dawnych obrazów), wsłuchać się w rytm oryginalnych utworów z tabulatury XVI w. zbioru tańców europejskich Jana z Lublina, posłuchać brzmienia drewnianych fletów. Posmakować układów tańca autorstwa mistrzów tańca na dworach książęcych i królewskich. Grażyna Błochowicz (od choreografii) – każdy ruch ręki, ukłon jest ściśle określony. Uczymy się tego na warsztatach. Przyjeżdżają do nas choreografowie z Krakowa.
            Instruktorki też się dokształcają, jeżdżą na kursy. Zespół się rozwija. Ostatnio dołączył  Janusz Jończyk ze swoją grupką małych akrobatek (Marzena, Natalia, Wioleta i Daria), gibkich dziewczynek „bez kości”. Ich popisy mają urozmaicić program. Renesans to pogodna epoka, z postacią błazna Stańczyka w tle. Podopieczne pana Jończyka ćwiczą już trzy lata. Widownia dzisiaj nagradza je obfitymi brawami. Po każdym występie wśród instruktorek żywe dyskusje. Co poprawić, ulepszyć, żeby było bardziej wyraziste, pełniejsze w odbiorze. W pracę z dziećmi wkładają pasję. Pani Zofia opowiada mi o nowej krawcowej zespołu, z którą jej się świetnie współpracuje. Stroje są maksymalnie wierne epoce, chociaż oczywiście nie są uszyte z  brokatów weneckich czy florenckich aksamitów wyszywanych perłami. Jakkolwiek mówi, że - Te suknie muszą wirować w tańcu.
            Mózgiem i sercem zespołu jest Katarzyna Chmielewska – sprawczyni całego zamieszania. – Pomysł wyszedł od pani dyrektor – mówi – sama nie myślałam, że to się tak rozrośnie. Na początku dzieci tylko grały, potem dołożyliśmy śpiew i taniec, a tym roku akrobatów. Podziwiam nasze dzieci, grają trzy koncerty dziennie, ciężko pracują, tymi koncertami zarabiają na nasze nowe instrumenty.
Widzom przedstawia nowe nabytki: flety – sopranowy, altowy, tenorowy, basowy, sopranino. Jej prywatna lutnia także bierze udział w grze. – Zobaczcie – mówi do widzów – jak mogła wyglądać kapela na dworze króla Zygmunta Augusta.
           

Iwona Wróblak
luty 2004

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz