środa, 8 lutego 2017

Obejrzeć historię jednej miłości

            W Muzeum jest wystawa zdjęć i listów. Jest ważna dla każdego, kto rozumie wartość rodzinnych tradycji, domu, albumów ze zdjęciami, zapachów z kuchni, zapamiętanych scen z dzieciństwa, ciepła obecności rodziców i dziadków.
            Zdjęcia nieartystyczne, zwykłe, z dzieckiem na kolanach, w letnie popołudnie pod drzewem. Ślubne, w gronie przyjaciół, na spacerze. Tytuł tej  wystawy to „Historia jednej miłości – z brulionu Eugenii Wierzbickiej”. Dzieje jednego związku – Eugenii i Aleksandra, koleje ich życia. I  korespondencja, około 150 listów, jakie przed półwiekiem pisali do siebie. Pismo wyraźne, czytelne, piękna prosta polszczyzna. Fascynacja sobą, niepewność – czy z Miłość jest wzajemna? Potem miłość małżeńska, oddanie, i tęsknota wynikająca z wojennego oddalenia. Autorka wystawy dostała te  papiery rodzinne w spadku po swojej babci. Myślę, że jakże jest ona, Eugenia - bogata, w zakorzenienie, jaka stabilna w swoim obrazie świata, wielowymiarowym, jędrnym, przedłużona w swojej ważności o historię swoich dziadków, o wiedzę swoją o nich, o ich miłości. Jakże żywi są obydwoje dla niej, poprzez historię spisaną w tych listach, wysyłanych do siebie, co drugi dzień. Jak może ich postrzegać, odbierać na sposób współczesny, jak  partnerów do rozmów i źródło wiedzy o przeszłości jej krwi. My, czytając te listy, możemy być świadkami ich uczuć, uczestniczyć w ich życiu, być dopuszczonymi niejako do symbolicznego zasiadania przy rodzinnym stole. Być świadkiem niezmiennego w historii, najbardziej istotnego dla człowieka uczucia, jakim jest miłość do drugiego przeznaczonego dlań, przez los, czy przypadek?, człowieka i wagę związków rodzinnych, jakie potem, z tego pierwszego, pod względem ważności, uczucia wynikają, też dla wnuków i generacji następnych. Genealogii wymiaru miłości, tej osnowy i sensu życia.
Dziadkowie autorki byli mocno osadzeni w nurcie swojej epoki. Pracowali w Urzędzie Miejskim, dziadek walczył na wojnie. Wzruszające jest, że umarł zwyczajnie, na wyrostek robaczkowy, w wojennym 1941 roku. Ona, jego żona, ponownie wyszła za mąż. O mężu tym pierwszym nigdy jednak nie  zapomniała, a w jej brulionie pamięć o pierwszej miłości jest zachowana.
            Wystawa jest cenna jeszcze z tego powodu, że taka kolekcja rodzinna w polskich warunkach zawieruchy dziejowej przetrwała, tu gdzie normą jest, że papiery rodzinne płoną, nic nie zachowując dla potomnych, że przerwany bywa ten przekaz. Szczególnie na ziemiach zachodnich. W gablotach jest też kolekcja pięknych, z artystycznym smakiem zrobionych okazjonalnych fotografii i widokówek przedwojennych.
            Wyprawa do Muzeum, w któryś wiosenny dzień, rodzinna być może, na spotkanie z inną rodziną. Może nasi dziadkowie, czy pradziadkowie, o  których jakże niewiele wiemy (papiery rodzinne się nie zachowały) byli tacy sami jak ci na zdjęciach, podobni do nich w tym jednym wymiarze miłości.


Iwona Wróblak
kwiecień 2004

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz