Ludzie obok nas - Hanna
Szulga
Opasły tom
Kroniki. Artykuły w Gazecie Lubuskiej, Kurierze Międzyrzeckim, Powiatowej, w
którejś z niemieckich gazet lokalnych, o Stowarzyszeniu, o Karolinie, o pani Hannie i
innych działaczach. Wklejone widokówki świąteczne, zrobione przez dzieci z „Szansy”,
zaproszenia na imprezy organizowane
przez stowarzyszenie, zdjęcia uczestników. Fotografie Anety, Grzegorza, Tomka.
Listy sponsorów pomagającym dzieciom niepełnosprawnym. Pani Hanna jest
domatorką, ale nie lubi żyć sama. Potrzebuje ludzi, chociaż lubi spokój.
- Jestem
przede wszystkim matką, dlatego bliskie mi są problemy związane z wychowywaniem
dziecka niepełnosprawnego. Jeżeli wiem, jak pomóc, nie trzymam tej wiedzy tylko
dla siebie – mówi. – Marzyło mi się, żeby działalność Stowarzyszenia nie
kończyła się na corocznych Prezentacjach Twórczości Dzieci i Młodzieży
Niepełnosprawnej. Żeby spotykać się częściej, co tydzień, rozmawiać, pomagać
sobie. Wiem, co pomyślą sobie rodzice – po co moje dziecko tam pójdzie, jeśli nie jest
artystą... Tutaj nie chodzi tylko o talent, nie mamy takiego nastawienia. To ma
być zabawa, rehabilitacja, a przy okazji, jak coś z tego wyjdzie, to dobrze...
I najważniejsze, chodzi o emocje, o przeżycia dzieci. Ich prace są
wykorzystywane na wystawach, oni sami są docenieni, obdarowuje się ich mamy, prace są
sprzedawane przy okazji np. Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Nie da się
tego opisać, jak one, te dzieci się cieszą,
że ich prace sa wystawiane...
Ludzie
niepełnosprawni mają swój świat. Świat konkretów, bezpośrednich dotknięć,
doświadczeń. Kwestią naszej kultury jest umieć go dostrzec, zauważyć, docenić.
Sylwia Guzicka, nauczycielka nauczania
początkowego – Dziecko obserwować trzeba codziennie, by je poznać. Te dzieci
realizują się na zajęciach plastycznych czy muzycznych, a organizowane później
wystawy ich prac to dla nich ważna mobilizacja, osobisty sukces. Mogą się
poprzez plastyką czy muzykę – wyrazić. W
pracowni plastycznej mogą spokojnie rysować na wielkich płachtach papieru bez
obawy, że się pobrudzą.
Pani Hania – Przy okazji spotkań dzieci
z naszej pracowni ich mamy również się spotykają. Rozmawiamy o wszystkim.
Zbieramy czasem te tematy, pytania, zanoszę je do OPS, czy Centrum Pomocy
Rodzinie, zapraszamy specjalistów od rehabilitacji, lekarzy, psychologów. Jako
zorganizowana grupa łatwiej jest nam się przebić, być bardziej skutecznymi w
załatwianiu spraw w urzędach. Ja, jako matka, wyszłam z Karoliną na zewnątrz,
teraz wychodzimy jako Stowarzyszenie wraz z innymi rodzicami – do ludzi, do
instytucji. Pani Guzicka – Mając
dziecko niepełnosprawne rodzice powinni dążyć, żeby wychowywało się w środowisku,
które pomaga, które nie niszczy, nie zaburza rozwoju dziecka. Wskazuje na
właściwe zachowania, a przede wszystkim akceptuje dziecko takim, jakie jest.
Pani Hanna – Wszystko, co Karolina
osiągnęła (a jest tego wiele, w
pokoju Karolinki widziałam mnóstwo dyplomów i podziękowań – od autora), to
efekt pracy, mojej i jej. Można osiągnąć wiele – pracując, współpracując z
nauczycielami, rehabilitantami. Jest czasem ciężko, bardzo ciężko. Ale zawsze
trzeba nie stwarzać, swoim zachowaniem, wokół dziecka nerwowej atmosfery. Tutaj
wszyscy ciągle dużo się uczymy, jak sobie nawzajem pomagać. Po to się spotykamy co czwartek.
Pani Hanna opowiada o jednej z matek:
Kiedy dziecko jej idzie bawić się do sali obok, ona może wtedy swobodnie usiąść
przy kawie, odprężyć się, popłakać,
wyrzucić z siebie gorycz codziennych trudów. I wtedy, już lżejsza, wraca do
domu, by mieć więcej siły na życie Ale
często tez razem się, w naszym gronie,
śmiejemy... – dodaje.
Byłam w
pracowni plastycznej. Wchodzi się przez boczne drzwi w MOK. Trzy pomieszczenia
czynne w czwartki od 14 – do 18.00. Mała kuchenka, obok salki z wielkimi
stołami do pracy. Na ścianach rękodzieła wykonane przez dzieci. Grafiki dyżurów
wolontariuszy. W dzienniku zajęć nazwiska 10. dzieci. Jedna z mam opowiada mi,
że jej Marcin dużo zyskał na tych zajęciach, bo rączki bardzo mu się wyrobiły.
Jest tu serdeczna atmosfera. I dzieci, i mamy - są tu blisko siebie. Pani Iza –
Przyjście do pracowni to korzyść dla siebie i dla dziecka. Nie ma po co
siedzieć w domu, trzeba wyjść do ludzi. Pomysł Hani ze świetlicą jest świetny.
Monika opowiada mi, na czym dzieci
obecnie pracują. Każde z nich ma teczkę z rysunkami. Stowarzyszenie ma też i inne
prozaiczne problemy. Pani Hania mówi
o potrzebie remontu, o wypaczonych oknach. O codziennych sprawach ludzi
niepełnosprawnych, ich integracji ze środowiskiem zdrowych. Marzenia pani Hani: zachować status quo, żeby było
jak dotychczas, żeby matki tu przychodziły z dziećmi, żeby się spotykać i być
razem.
Spotykają
się też na zebraniach. Jestem na takim zebraniu rodziców i działaczy w
gościnnej dla „Szansy” restauracji „Tequila”. Jej właściciele,
państwo Dudzińscy, bezpłatnie udostępnili salę, podobnie jak inni sponsorzy,
pomagają w organizacji corocznych Prezentacji. Cieszymy się w wszyscy z kolejnego sukcesu Karoliny. W Busko – Zdroju
na Spotkaniach Artystycznych otrzymała główną nagrodę – będzie druga już płyta.
Iwona Wróblak
grudzień 2004
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz