niedziela, 5 lutego 2017

Koncert międzyrzecki

            To był koncert dla nas. Anna Ziółkowska swoimi pasjami muzycznymi, które kształciła w Holandii u nauczycieli śpiewu operowego, chciała podzielić się z mieszkańcami miasta i okolic, gdzie się urodziła i wychowała, wystąpić przed swoją małą ojczyzną, która zawsze jest obecna, zawsze gości w jej sercu. Zaśpiewać z innymi muzykami, naszymi znakomitymi śpiewakami, panem Armandem Perykietko i Przemysławem Podębskim (któremu akompaniował Kamil Dziembowski) swoje ulubione arie operowe.
             Nie obyło się bez wielkiej tremy, przed najważniejszą dla niej widownią. Przywiozła ze sobą gości z Holandii, swoich znajomych i przyjaciół, jej  liczna rodzina z Polski przybyła w komplecie. Sytuację stabilizował jej akompaniator Hugo van Dalen, świetny pianista, niezawodny i spokojny jak na  profesjonalistę przystało. Zaskoczył nas precyzją wykonania walca cis F. Chopina, trochę inną, niż jesteśmy przyzwyczajeni, nieco „holenderską” interpretacją tego utworu.
            Koncert prowadził Kazimierz Dziembowski. Usłyszeliśmy m. in. utwory: D. Scarlattiego, G. F. Haendla, W. A. Mozarta, F. Mendelsohna, P.  Czajkowskiego, F. Schuberta. Trudny repertuar nie odstraszył widowni w MOK, ciekawie zabrzmiał „Duettino Zerlina” i „Don Giovanni” W. A. Mozarta na sopran i bas baryton w wykonaniu Anny Ziółkowskiej i Armanda Perykietko. Słuchacze międzyrzeccy i goście z Holandii byli zachwyceni barwą głosu A. Perykietko, a Przemysława Podębskiego pytano, w którym teatrze mogą go usłyszeć. Drugi koncert pani Anny odbył się następnego dnia w kościele p.  w. św. Jana, gdzie śpiewała pieśni kościelne, przy akompaniamencie pana Hugo van Dalena, który jest także organistą. W gotyckim wnętrzu mogliśmy powtórnie słuchać sopranu pani Anny.

            Wieczór koncertowy nie skończył się prędko. Miłośnicy muzyki, przyjaciele i rodzina pani Anny w restauracji przy kawie mogli jeszcze raz  podziękować wykonawcom, porozmawiać z nimi. Holendrzy bardzo cieszyli się, że mogli przyjechać do Polski, zobaczyć nasze miasto. Niektórzy przyjechali tu po raz pierwszy, i chcą przyjechać znowu. Mówią, że wiele się u nas zmienia, wbrew może temu, co my Polacy sądzimy czasem na temat naszej kondycji narodowej, a potencjał, ten najważniejszy składnik powodzenia, tkwi w nas, teraz obywatelach Europy. Mieliśmy wiele wspólnych tematów, o muzyce, o filozofii, sztuce, o życiu codziennym. Wymienialiśmy adresy i telefony, obiecaliśmy spotkać się znowu. Możemy przecież teraz, my Polacy, wyjeżdżać za granicę bez paszportu. Wierzę, że wraz ze zniesieniem granic otworzy się w nas samych przestrzeń dla współistnienia z innymi narodami, będzie wszędzie bliżej, szczególnie jeśli chodzi o naszą psychikę, o zmiany w tym kierunku. O empatię w kontaktach z ludźmi o niekoniecznie tych samych poglądach, o wolę szukania płaszczyzn wspólnych, np. na bazie muzyki i kultury.

Iwona Wróblak
czerwiec 2004

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz