Koncert międzyrzecki
To był
koncert dla nas. Anna Ziółkowska
swoimi pasjami muzycznymi, które kształciła w Holandii u nauczycieli śpiewu
operowego, chciała podzielić się z mieszkańcami miasta i okolic, gdzie się
urodziła i wychowała, wystąpić przed swoją małą ojczyzną, która zawsze jest
obecna, zawsze gości w jej sercu. Zaśpiewać z innymi muzykami, naszymi
znakomitymi śpiewakami, panem Armandem
Perykietko i Przemysławem
Podębskim (któremu akompaniował Kamil
Dziembowski) swoje ulubione arie operowe.
Nie obyło się bez wielkiej tremy, przed
najważniejszą dla niej widownią. Przywiozła ze sobą gości z Holandii, swoich
znajomych i przyjaciół, jej liczna
rodzina z Polski przybyła w komplecie. Sytuację stabilizował jej akompaniator Hugo van Dalen, świetny pianista,
niezawodny i spokojny jak na profesjonalistę
przystało. Zaskoczył nas precyzją wykonania walca cis F. Chopina, trochę inną,
niż jesteśmy przyzwyczajeni, nieco „holenderską” interpretacją tego utworu.
Koncert
prowadził Kazimierz Dziembowski.
Usłyszeliśmy m. in. utwory: D. Scarlattiego, G. F. Haendla, W. A. Mozarta, F.
Mendelsohna, P. Czajkowskiego, F.
Schuberta. Trudny repertuar nie odstraszył widowni w MOK, ciekawie zabrzmiał „Duettino
Zerlina” i „Don Giovanni” W. A. Mozarta na sopran i bas baryton w
wykonaniu Anny Ziółkowskiej i Armanda Perykietko. Słuchacze
międzyrzeccy i goście z Holandii byli zachwyceni barwą głosu A. Perykietko, a Przemysława Podębskiego pytano, w
którym teatrze mogą go usłyszeć. Drugi koncert pani Anny odbył się następnego dnia w kościele p. w. św. Jana, gdzie śpiewała pieśni kościelne,
przy akompaniamencie pana Hugo van
Dalena, który jest także organistą. W gotyckim wnętrzu mogliśmy
powtórnie słuchać sopranu pani Anny.
Wieczór
koncertowy nie skończył się prędko. Miłośnicy muzyki, przyjaciele i rodzina
pani Anny w restauracji przy
kawie mogli jeszcze raz podziękować
wykonawcom, porozmawiać z nimi. Holendrzy bardzo cieszyli się, że mogli
przyjechać do Polski, zobaczyć nasze miasto. Niektórzy przyjechali tu po raz
pierwszy, i chcą przyjechać znowu. Mówią, że wiele się u nas zmienia, wbrew
może temu, co my Polacy sądzimy czasem na temat naszej kondycji narodowej, a
potencjał, ten najważniejszy składnik powodzenia, tkwi w nas, teraz obywatelach
Europy. Mieliśmy wiele wspólnych tematów, o muzyce, o filozofii, sztuce, o
życiu codziennym. Wymienialiśmy adresy i telefony, obiecaliśmy spotkać się
znowu. Możemy przecież teraz, my Polacy, wyjeżdżać za granicę bez paszportu.
Wierzę, że wraz ze zniesieniem granic otworzy się w nas samych przestrzeń dla
współistnienia z innymi narodami, będzie wszędzie bliżej, szczególnie jeśli
chodzi o naszą psychikę, o zmiany w tym
kierunku. O empatię w kontaktach z ludźmi o niekoniecznie tych samych
poglądach, o wolę szukania płaszczyzn wspólnych, np. na bazie muzyki i kultury.
Iwona Wróblak
czerwiec 2004
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz