poniedziałek, 6 lutego 2017

Z festiwalu teatrów szkół podstawowych

            W spotkaniach IV Lubuskiego Festiwalu Teatrów Szkół Podstawowych nie chodziło o oceny. Nie ferowano ich. Miłośnicy teatru mieli się  spotkać, pokazać swój spektakl. W planie było zwiedzanie miasta, muzeum, potem grochówka i kiełbaski. Instruktorzy – ci chcieli podzielić się  doświadczeniami, porozmawiać, o pomysłach, ich realizacji, przy kawie i ciastkach. Wysłuchać opinii widzów o tym, co się podobało, co zapamiętali, co  było najciekawsze. Także o ty, co można ulepszyć, poprawić. Nauczycielki – instruktorki to wychowawcy, pedagodzy, pasjonaci, mający ambicję dania dziecku wielkiej szansy uczestnictwa, pełnego uczestnictwa w kulturze i tworzenia tej, szansy zauważenia u siebie potrzeby odkrywania własnej wrażliwości, własnej wartości. W tym piękna i magii teatru i sceny. Teraz, mam nadzieję, mają nową energię do pracy społecznej, której oddają się z  pełnym zaangażowaniem, często przy minimalnym wsparciu finansowym.
            Spektakle były różne, tak jak bogate w swojej różnorodności są przejawy twórczej działalności, wypadkowa zainteresowań artystycznych małych aktorów i ich instruktorów. Osiem przedstawień, maraton z półgodzinną przerwą,
            Od Szkolnego Teatru Lalkowego „Maska” z Sulęcina po Szkolny Teatr „Magia” – poezja amatorska na scenie. Ten pierwszy był ciekawy chociażby z tego powodu, że lalkarstwo jest sztuką sceniczną dzisiaj nieco zanikającą, a ma tak dostojne tradycje. To miejsce, gdzie magii teatru dostępują najmłodsi, gdzie uczucia i emocje wyrażane są w sposób prosty i jasny, a przesłanie jest jednoznaczne.         „Kozucha – Kłamczucha” jak zrąb podstawowych prawd o prawdzie i fałszu, dobru i złu, jakie dziecko dostaje na starcie swojego procesu uspołecznienia. Monika Wojdyga – inscenizacja, scenografia, opracowanie muz, reżyseria – kieruje je w stronę widza przedszkolnego, także klas integracyjnych.
            Druga sztuka „Czerwony Kapturek” była po francusku. Wynikło to z częstych kontaktów Żarskiego Domu Kultury z SP. nr 8 w Żarach z miastem partnerskim we Francji. Daniela Giecold – scenariusz, inscenizacja, scenografia, opracowanie muz. i reżyseria, jest nauczycielką języka francuskiego. Te  dzieciaki już są w sercu Europy. Teatr „Mała ósemka” to jakby przedsmak przyszłości naszej kultury, jej uniwersum, które dzieje się już dzisiaj, gdzie język jest w jak najmniejszym stopniu przeszkodą we wzajemnej komunikacji, on łączy. Bajki są wszędzie te same, wyrastają bowiem z jednego pnia naszej kultury regionalnej, europejskiej. Chodziło o to, by przedstawić „Czerwonego Kapturka” na scenie proponując wersję francuską (a może widz, zachęcony, zacznie uczyć się tego języka?), słusznie ufając, że teatr, jego scena, zapewni czytelność odbioru poprzez grę aktorów, charakteryzację. Przyjemnością było oglądać dzieci poruszające się w obrębie sceny z taką swobodą, jakby to było miejsce ich codziennej zabawy, klasa szkolna, czy  podwórko.
            Dużo pracy reżyserskiej, inwencji i pomysłów włożyli twórcy i aktorzy Zespołu Teatralnego „Szpilka” z Sulęcina (reżyseria Małgorzata Stempińska). „Lokomotywę” Juliana Tuwima potraktowano jako tworzywo do nowej, zupełnie innej od tradycyjnej interpretacji tego utworu. Każda postać była wyraźnie zindywidualizowana, różna od pozostałych, jej tożsamość, domniemany życiorys wyrażał się w stroju, sposobie zachowania, interpretacji danej kwestii. Podjęto próby dojrzałego aktorstwa scenicznego, może po to, by potwierdzić ideę, że teatr może z założenia nie mieć adresu dla określonego wieku, za to na pewno może być dobrze lub lepiej zrobiony. Dzieci wykazały inwencje i zaangażowanie, i zdolności aktorskie, wczuły się  w role – jak to zwykle bywa, kiedy młody aktor przede wszystkim dobrze się bawi.
            Doskonałe w swoim rodzaju były dla mnie „Mróweczki” – Zespół Teatralny z S. P. nr 11 z Zielonej Góry (pani Marii Bukowskiej). „Nie ma tego złego” – świetny tekst, chociaż nie najłatwiejszy, starannie przemyślana inscenizacja. Trawestacje, nieraz kabaretowe, znanych bajek, arcydzieł tego kanonu literatury. Instruktorka wybrała ten scenariusz doceniając poznawczą, kulturową wagę myśli tam zawartych. A było to także dla dorosłych, jak  każda mądra bajka, której powinno słuchać bezustannie to wewnętrzne dziecko w Nas, dorosłych. Ta ważna osoba w naszej psychice, w naszej konstrukcji wewnętrznej, która odnosi się do samej siebie, obserwuje swój rozwój, myśli i wyciąga wnioski jako osoba dorosła, czyli zintegrowana z  własnym Dzieckiem – odbiorcą Bajki. Autor tego tekstu o potrzebie istnienia bajki, o niezbędności iluzji, czaru i magii, bo to jest element konstrukcji rzeczywistości nam danej w historii, w jej psychologicznej logice, to pani Zofia Wójcik, spektakl był ładnie zrealizowany, wykończony, włożono weń  dużo pracy.
            I poważny, w sensie tematyki, Szkolny Teatr „Magia” z S. P. w Dąbrówce Wlkp. – kier. zespołu Katarzyna Trochanowska. Dorosłość i dojrzałość, kolczasta droga nastolatka ku nim, inscenizacja wierszy młodych poetów z „Klubu Szufladera” przy Młodzieżowym Domu Kultury „Dom Harcerza” w  Zielonej Górze. Spektakl zatytułowano „Nastroje”. Czy to informator o duszy dzisiejszego młodego człowieka, który ustami aktorów wreszcie ma  wręczony mu głos, umie otworzyć się, powiedzieć, co myśli, czego chce, jakie ma uczucia, czego się obawia, co go niepokoi a co męczy. Może widzi ten  nasz świat dla dorosłych jak scenę, gdzie odwrócony do widowni fotel skrywa personę, która wskazującym palcem piętnuje młodszość, wykluczając wszelki dialog, bo to mogłoby oznaczać naruszenie struktur władzy... Tablice poruszane rękami odtwórców poezji młodych mówią: „Milcz, Nie pytaj, Wyprostuj krzewe zęby”. Młoda dziewczyna mówi – „mój świat spada”, „zabiera mi ktoś niebo”. Rodzą się niepokojące wątpliwości – „Czy musi wiedzieć o sobie człowiek?”. Nici porozumień między ludźmi mogą stać się stalową siecią pajęczą. I jeszcze jeden fragment tu przytoczę, jako ilustrację klimatu tego spektaklu – „nie chcę być sobą, wszystkim, tylko nie  sobą – drzewem itd.”. Bardzo ciekawy materiał do rozmyślań, cenny poznawczo.
            Podobnie przedostatni spektakl „Tutti – Frutti” z S. P. nr 11 z Zielonej Góry pani Doroty Wilczyńskiej pt.” Dorośli, coś strasznego”. W pewien sposób, jak ktoś określił – agresywny, ja powiedziałabym, po prostu bez tchórzostwa i uprzedniej tresury. Czy dziecko ma prawo mówić dorosłemu, jak  go widzi, czy on – ten dorosły, słysząc to, nie schematycznie, w sposób dowcipny zrobione, musi się koniecznie obrażać? To wydaje mi się pytanie o  model szkoły także, o tę delikatną równowagę między szacunkiem dla autorytetu a wolnością dla nieskrępowanego rozwoju młodej osobowości. Tutaj absolutnie mieści się w konwencji, chociaż pada z ust aktorów żądanie – „dorośli, proszę wyjść!”. Dobre i zabawne widowisko.
            Na sam koniec zostawiono nam „Ananasa”, najnowszy spektakl Szkolnego Teatru z S. P. nr 2 w Międzyrzeczu pt. „Przedwiosnie” (kier. Maria Sobczak – Siuta i Hanna Barczewska), feeria barw, odcieni, sceneria przyrody, którą malujemy naszą twórczością, naszą radością wyrażaną poprzez dzieci, ich wrażliwość na poezję, na piękno.
           

Iwona Wróblak
czerwiec 2004

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz