Z festiwalu teatrów szkół
podstawowych
W
spotkaniach IV Lubuskiego Festiwalu Teatrów Szkół Podstawowych nie chodziło o
oceny. Nie ferowano ich. Miłośnicy teatru mieli się spotkać, pokazać swój spektakl. W planie było
zwiedzanie miasta, muzeum, potem grochówka i kiełbaski. Instruktorzy – ci
chcieli podzielić się doświadczeniami,
porozmawiać, o pomysłach, ich realizacji, przy kawie i ciastkach. Wysłuchać
opinii widzów o tym, co się podobało, co zapamiętali, co było najciekawsze. Także o ty, co można
ulepszyć, poprawić. Nauczycielki – instruktorki to wychowawcy, pedagodzy,
pasjonaci, mający ambicję dania dziecku wielkiej szansy uczestnictwa, pełnego
uczestnictwa w kulturze i tworzenia tej, szansy zauważenia u siebie potrzeby
odkrywania własnej wrażliwości, własnej wartości. W tym piękna i magii teatru i
sceny. Teraz, mam nadzieję, mają nową energię do pracy społecznej, której
oddają się z pełnym zaangażowaniem,
często przy minimalnym wsparciu finansowym.
Spektakle były
różne, tak jak bogate w swojej różnorodności są przejawy twórczej działalności,
wypadkowa zainteresowań artystycznych małych aktorów i ich instruktorów. Osiem
przedstawień, maraton z półgodzinną przerwą,
Od Szkolnego Teatru Lalkowego „Maska” z
Sulęcina po Szkolny Teatr „Magia”
– poezja amatorska na scenie. Ten pierwszy był ciekawy chociażby z tego powodu,
że lalkarstwo jest sztuką sceniczną dzisiaj nieco zanikającą, a ma tak dostojne
tradycje. To miejsce, gdzie magii teatru dostępują najmłodsi, gdzie uczucia i
emocje wyrażane są w sposób prosty i jasny, a przesłanie jest jednoznaczne. „Kozucha – Kłamczucha” jak zrąb
podstawowych prawd o prawdzie i fałszu, dobru i złu, jakie dziecko dostaje na
starcie swojego procesu uspołecznienia. Monika
Wojdyga – inscenizacja, scenografia, opracowanie muz, reżyseria –
kieruje je w stronę widza przedszkolnego, także klas integracyjnych.
Druga
sztuka „Czerwony Kapturek” była po francusku. Wynikło to z częstych
kontaktów Żarskiego Domu Kultury z SP. nr 8 w Żarach z miastem partnerskim we
Francji. Daniela Giecold –
scenariusz, inscenizacja, scenografia, opracowanie muz. i reżyseria, jest
nauczycielką języka francuskiego. Te dzieciaki
już są w sercu Europy. Teatr „Mała
ósemka” to jakby przedsmak przyszłości naszej kultury, jej
uniwersum, które dzieje się już dzisiaj, gdzie język jest w jak najmniejszym
stopniu przeszkodą we wzajemnej komunikacji, on łączy. Bajki są wszędzie te
same, wyrastają bowiem z jednego pnia naszej kultury regionalnej, europejskiej.
Chodziło o to, by przedstawić „Czerwonego Kapturka” na scenie proponując
wersję francuską (a może widz, zachęcony, zacznie uczyć się tego języka?),
słusznie ufając, że teatr, jego scena, zapewni czytelność odbioru poprzez grę
aktorów, charakteryzację. Przyjemnością było oglądać dzieci poruszające się w
obrębie sceny z taką swobodą, jakby to było miejsce ich codziennej zabawy,
klasa szkolna, czy podwórko.
Dużo pracy
reżyserskiej, inwencji i pomysłów włożyli twórcy i aktorzy Zespołu Teatralnego „Szpilka” z
Sulęcina (reżyseria Małgorzata
Stempińska). „Lokomotywę” Juliana Tuwima potraktowano jako
tworzywo do nowej, zupełnie innej od tradycyjnej interpretacji tego utworu.
Każda postać była wyraźnie zindywidualizowana, różna od pozostałych, jej
tożsamość, domniemany życiorys wyrażał się w stroju, sposobie zachowania,
interpretacji danej kwestii. Podjęto próby dojrzałego aktorstwa scenicznego,
może po to, by potwierdzić ideę, że teatr może z założenia nie mieć adresu dla
określonego wieku, za to na pewno może być dobrze lub lepiej zrobiony. Dzieci
wykazały inwencje i zaangażowanie, i zdolności aktorskie, wczuły się w role – jak to zwykle bywa, kiedy młody aktor
przede wszystkim dobrze się bawi.
Doskonałe w
swoim rodzaju były dla mnie „Mróweczki” – Zespół Teatralny z S. P. nr 11 z Zielonej
Góry (pani Marii Bukowskiej).
„Nie ma tego złego” – świetny tekst, chociaż nie najłatwiejszy,
starannie przemyślana inscenizacja. Trawestacje, nieraz kabaretowe, znanych
bajek, arcydzieł tego kanonu literatury. Instruktorka wybrała ten scenariusz
doceniając poznawczą, kulturową wagę myśli tam zawartych. A było to także dla
dorosłych, jak każda mądra bajka, której
powinno słuchać bezustannie to wewnętrzne dziecko w Nas, dorosłych. Ta ważna
osoba w naszej psychice, w naszej konstrukcji wewnętrznej, która odnosi się do
samej siebie, obserwuje swój rozwój, myśli i wyciąga wnioski jako osoba
dorosła, czyli zintegrowana z własnym
Dzieckiem – odbiorcą Bajki. Autor tego tekstu o potrzebie istnienia bajki, o
niezbędności iluzji, czaru i magii, bo to jest element konstrukcji
rzeczywistości nam danej w historii, w jej psychologicznej logice, to pani Zofia Wójcik, spektakl był ładnie
zrealizowany, wykończony, włożono weń dużo
pracy.
I poważny,
w sensie tematyki, Szkolny Teatr „Magia”
z S. P. w Dąbrówce Wlkp. – kier. zespołu Katarzyna Trochanowska. Dorosłość i dojrzałość, kolczasta droga
nastolatka ku nim, inscenizacja wierszy młodych poetów z „Klubu Szufladera”
przy Młodzieżowym Domu Kultury „Dom Harcerza” w Zielonej Górze. Spektakl zatytułowano „Nastroje”.
Czy to informator o duszy dzisiejszego młodego człowieka, który ustami aktorów
wreszcie ma wręczony mu głos, umie
otworzyć się, powiedzieć, co myśli, czego chce, jakie ma uczucia, czego się
obawia, co go niepokoi a co męczy. Może widzi ten nasz świat dla dorosłych jak scenę, gdzie
odwrócony do widowni fotel skrywa personę, która wskazującym palcem piętnuje młodszość, wykluczając wszelki dialog,
bo to mogłoby oznaczać naruszenie struktur władzy... Tablice poruszane rękami
odtwórców poezji młodych mówią: „Milcz, Nie pytaj, Wyprostuj krzewe zęby”.
Młoda dziewczyna mówi – „mój świat spada”, „zabiera mi ktoś niebo”.
Rodzą się niepokojące wątpliwości – „Czy musi wiedzieć o sobie człowiek?”. Nici porozumień między ludźmi mogą
stać się stalową siecią pajęczą. I jeszcze jeden fragment tu przytoczę, jako
ilustrację klimatu tego spektaklu – „nie chcę być sobą, wszystkim, tylko nie
sobą – drzewem itd.”. Bardzo ciekawy
materiał do rozmyślań, cenny poznawczo.
Podobnie
przedostatni spektakl „Tutti –
Frutti” z S. P. nr 11 z
Zielonej Góry pani Doroty
Wilczyńskiej pt.” Dorośli, coś strasznego”. W pewien sposób, jak
ktoś określił – agresywny, ja powiedziałabym, po prostu bez tchórzostwa i
uprzedniej tresury. Czy dziecko ma prawo mówić dorosłemu, jak go widzi, czy on – ten dorosły, słysząc to,
nie schematycznie, w sposób dowcipny zrobione, musi się koniecznie obrażać? To
wydaje mi się pytanie o model szkoły
także, o tę delikatną równowagę między szacunkiem dla autorytetu a wolnością
dla nieskrępowanego rozwoju młodej osobowości. Tutaj absolutnie mieści się w
konwencji, chociaż pada z ust aktorów żądanie – „dorośli, proszę wyjść!”.
Dobre i zabawne widowisko.
Na sam
koniec zostawiono nam „Ananasa”,
najnowszy spektakl Szkolnego Teatru z
S. P. nr 2 w Międzyrzeczu pt. „Przedwiosnie” (kier. Maria Sobczak – Siuta i Hanna Barczewska),
feeria barw, odcieni, sceneria przyrody, którą malujemy naszą twórczością,
naszą radością wyrażaną poprzez dzieci, ich wrażliwość na poezję, na piękno.
Iwona Wróblak
czerwiec 2004
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz