O współczesnym wędrownym rycerzu i pieśniarzu
Brama na
Zamek jest otwarta. Słychać dźwięki średniowiecznej muzyki, do której tańczą trzy
pary tancerzy. Na podwórcu grupa Niemców z Frankfurtu. To turyści z wycieczki
zorganizowanej przez Towarzystwo Wiedzy Powszechnej. Jeden z nich, starszy
wiekiem, naciąga łuk, wypuszcza strzałę, następną podaje mu jeden z członków Bractwa Rycerskiego. Trudno jest
naciągnąć cięciwę. Panie z wycieczki dopingują strzelca. Udało się, strzała jest w tarczy. Oklaski. Podchodzę
bliżej, przedstawiam się. Jeden z niemieckich gości z przejęciem opowiada mi,
że urodził się na tych terenach, w Bobowicku.
Urokliwy
jest dziedziniec wewnątrz murów naszego międzyrzeckiego zamku. Przebiegam
wzrokiem po otworach dawnych strzelnic. To nasza historia. Dzisiaj na murawie,
obok tarczy strzelniczej, dziwna konstrukcja z drewnianych pali. To, jak
informują mnie członkowie Chorągwi
Pogranicza, machiny do szkolenia w walce mieczem, autorstwa Tadeusza Pagińskiego z Gdańskiej
Szkoły Walki. A pod zadaszeniem, na skórze koziej, można zakupić pamiątkowe
milenijne monety. Można też ubrać się w kolczugę, hełm, i zrobić sobie zdjęcie,
w pełnym bojowym rynsztunku, co jedna pani właśnie czyni.
Przymierzam
hełm. Cała zbroja waży ok. 25 kg., kolczuga 10 kg, walczący rycerze już po
kilkunastu minutach machania mieczem czują zmęczenie. Dlatego trzeba ćwiczyć
odpowiednie partie mięśni. Większość stroju rycerskiego członkowie Bractwa
wykonują we własnym zakresie. Kowalstwem zajmuje się Rajmund Jaroszek. Władać mieczem, kiścieniem (cepem bojowym) uczy
Radosław Kazimierczak herbu
Klucz (na niebieskim tle). To namiestnik, rycerz pasowany, wszyscy obecni na
placu członkowie Bractwa są
jego rycerzami. Jest ich ok. 20. część z nich to nowicjat, inni są pełnoprawnym członkami Bractwa: Tomasz Bączkowski, Paweł Jurasik, Łukasz Kujath, Maciej Półtorak, Jerzy
Dymkowski, Łukasz Kuryś, Rafał Jończyk, Szymon Trawiński, Piotr Grochowina,
Piotr Góra, Robert Urbanek, Błażej Bremski, Mariusz Rodziewicz oraz, jak
mówią, sól Bractwa, czyli
białogłowy: Marta Skrzydło, Karolina Wilk,
Anna Krzykowska, Marta Kowalska, , Agnieszka Borowiec, Justyna Borowiec.
Dwóch
rycerzy starło się w walce. Ubrani są w kaftany, oryginalne były wypychane
końskim włosiem. Na nogach ciżmy (buty z długimi nosami), według wzorów mody
średniowiecznej. Pytam Mariusza
Rodziewicza, jednego z rycerzy, czy buty są wygodne. „ Tak, bardzo”
– odpowiada. Siadamy na chwilę. – „Czym się zajmujesz na co dzień?”
– pytam. Pracuje na stacji benzynowej i uczy się zaocznie w technikum
rolniczym, piąty semestr. Skąd zainteresowanie średniowieczem? To barwna
kultura, bogata, urozmaicona. Do niego średniowiecze trafiło poprzez muzykę. Od
dziecka grał na flecie. Był kiedyś w zespole rockowym, ale ciągnęło go do
muzyki dawnych epok. W poezji i muzyce średniowiecznej są wzniosłe pieśni,
niekoniecznie religijne, o skomplikowanej fabule, przeznaczone dla określonej
grupy ludzi. Współczesnemu człowiekowi nie zawsze łatwo jest zrozumieć ten
okres. Mariusz jest śpiewakiem pieśni dawnych truwerów. Pieśni te mówią nie
tylko o walecznych czynach. Pastorelle
na przykład to utwory w swojej formie zabawne, będące pastiszami etosu
rycerskiego, żartobliwa opowieść o tamtych czasach pisana przez współczesnych
im ludzi. W Polsce niestety niewiele średniowiecznych pieśni przetrwało.
Muzycznym mistrzem Mariusza jest Jacek Kowalski, historyk sztuki, odtwórca,
kompozytor stylizowanych pieśni truwerów francuskich. Utwory, które komponuje
Mariusz, są utrzymane w
podobnym stylu. Pieśni są wyrazem kultury rycerskiej średniowiecza w XII i XIV w. w Europie. Najważniejsze jest
zachowanie ich niepowtarzalnego klimatu. Tekst i jego interpretacja gra rolę
ważną, jest puenta linii melodycznej, jako całość. Chodzi, jak mówi Mariusz - o staranną realizację
koncepcji artystycznej utworu.
Słyszę
słowo Grunwald. Koledzy Mariusza
opowiadają o corocznych spotkaniach wojsk polsko – krzyżackich na polach
Grunwaldu. To „rycerski woodstock”, liczące kilka tysięcy uczestników
trzydniowe spotkanie młodych ludzi w strojach średniowiecznych. Są wtedy,
oprócz zmagań bitewnych, ogniska, strawa w kotłach, rozmowy i bardowie
śpiewający pieśni. Mówię – opowiedz mi, proszę, o tych pieśniach. O tym, co
jest w nich uniwersalnego, współczesnego. Mariusz zapala się. – Urzeka go melodia muzyki średniowiecznej,
klimat tamtych czasów, jedyny i niepowtarzalny. Jest koneserem jego piękna.
Oprócz lektur, filmów, doświadczeń codziennych są materiałem, budulcem, z
którego czerpie tworząc muzykę i teksty. Robi to samo, co trubadurzy przed wiekami, z tym, że we
współczesnych realiach. Korzyści z poznania minionej kultury, jej zrozumienia,
są zawsze wielkie. I chyba zawsze – myślę – podobne. Restauracja wartości
cennych a prostych, które stają się zanikać, jeśli patrzy się na świat bez
poczucia łączności z dawnymi wiekami i ludźmi
żyjącymi przed nami: wzniosłe idee, uśmiech na twarzy, braterskość, przyjaźń,
pomoc słabszym i potrzebującym. Ta muzyka mówi o tych wartościach, przypomina o
nich. Ten kanał to efektywna, skuteczna informacja o historii. To prosty i
piękny przekaz o rzeczach, które nie powinny przemijać, o których trzeba
pamiętać. O tajemnicy, która zawiera się w poszukiwaniu piękna, a jedną z
najpiękniejszych rzeczy jest, jak mówi Mariusz,
muzyka średniowieczna. Czasami udaje się mu przekazać jej treści i tworzy się
płaszczyzna komunikowania, gdzie czas i epoka staja się drugorzędne, aktualne
są za to emocje, przeżycia i doświadczenia poza formą obowiązującej konwencji. Mariusz grał już i śpiewał na
Wieczorach Poetyckich w Klubie Garnizonowym. Teraz jest w trakcie tworzenia
zespołu, który będzie grał muzykę średniowieczną. Instrumentarium to: flet,
gitara, bębenki i inne instrumenty, wszystko o brzmieniu średniowiecznym. Mariusz, jak przystało na wojującego
truwera, ma u boku przypasany miecz, którym stara się dobrze władać. Wojak,
który śpiewa, czy śpiewak, który wojuje – o co – wojuje? Mówi mi, że to pytanie
człowieka, który nie zna istoty czasów średniowiecza i etosu ludzi z tamtych czasów (może nie tylko z
tamtych...). On nie stara się szukać zaczepek, niebezpiecznych sytuacji, a wiatraki – często je widzi w wyobraźni, a chciałby je zobaczyć naprawdę –
te drewniane i inne, którym miecz i ramie męskie może dać odpór...
Tak, to
ważne – mówi - my, rycerze i giermkowie Chorągwi
Pogranicza, my się nie przebieramy w stroje rycerskie, my się w nie
UBIERAMY. Stroje służą idei, potrzebom ciała i ducha. Kaftan się zakłada,
żeby chronić ciało, żeby nie stała się krzywda w walce od świtu do zmierzchu.
Strój przenika przez skórę, zostaje w sercu. Gdzie i dokąd będzie wędrował jako
śpiewak i wojak walczący śpiewem. Nałoży kapelusik z bażancim piórem i wyruszy na podbój, na Wielką Wędrówkę,
dzierżąc sakwy, gitarę i flet przypasany z boku oraz mały miecz, żeby nie
obrabowano go podczas snu. Wyruszy, by
podążać daleko na podbój tego, czego nie poznał dotąd a poznać pragnie.
Kierunek to stary piastowski szlak – na zachód, w stronę zachodzącego słońca...
„ I tak gawiedź Międzyrzecza ujrzy ciemną sylwetkę na jego tle oraz
powiewające na kapeluszu bażancie pióro, które zatańczy na wietrze”.
Iwona Wróblak
wrzesień 2003
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz