środa, 22 lutego 2017

O współczesnym wędrownym rycerzu i pieśniarzu

            Brama na Zamek jest otwarta. Słychać dźwięki średniowiecznej muzyki, do której tańczą trzy pary tancerzy. Na podwórcu grupa Niemców z  Frankfurtu. To turyści z wycieczki zorganizowanej przez Towarzystwo Wiedzy Powszechnej. Jeden z nich, starszy wiekiem, naciąga łuk, wypuszcza strzałę, następną podaje mu jeden z członków Bractwa Rycerskiego. Trudno jest naciągnąć cięciwę. Panie z wycieczki dopingują strzelca. Udało się,  strzała jest w tarczy. Oklaski. Podchodzę bliżej, przedstawiam się. Jeden z niemieckich gości z przejęciem opowiada mi, że urodził się na tych terenach, w  Bobowicku.
            Urokliwy jest dziedziniec wewnątrz murów naszego międzyrzeckiego zamku. Przebiegam wzrokiem po otworach dawnych strzelnic. To nasza historia. Dzisiaj na murawie, obok tarczy strzelniczej, dziwna konstrukcja z drewnianych pali. To, jak informują mnie członkowie Chorągwi Pogranicza, machiny do szkolenia w walce mieczem, autorstwa Tadeusza Pagińskiego z Gdańskiej Szkoły Walki. A pod zadaszeniem, na skórze koziej, można zakupić pamiątkowe milenijne monety. Można też ubrać się w kolczugę, hełm, i zrobić sobie zdjęcie, w pełnym bojowym rynsztunku, co jedna pani właśnie czyni.
            Przymierzam hełm. Cała zbroja waży ok. 25 kg., kolczuga 10 kg, walczący rycerze już po kilkunastu minutach machania mieczem czują zmęczenie. Dlatego trzeba ćwiczyć odpowiednie partie mięśni. Większość stroju rycerskiego członkowie Bractwa wykonują we własnym zakresie. Kowalstwem zajmuje się Rajmund Jaroszek. Władać mieczem, kiścieniem (cepem bojowym) uczy Radosław Kazimierczak herbu Klucz (na niebieskim tle). To  namiestnik, rycerz pasowany, wszyscy obecni na placu członkowie Bractwa są jego rycerzami. Jest ich ok. 20. część z nich to nowicjat, inni są  pełnoprawnym członkami Bractwa: Tomasz Bączkowski, Paweł Jurasik, Łukasz Kujath, Maciej Półtorak, Jerzy Dymkowski, Łukasz Kuryś, Rafał Jończyk, Szymon Trawiński, Piotr Grochowina, Piotr Góra, Robert Urbanek, Błażej Bremski, Mariusz Rodziewicz oraz, jak mówią, sól Bractwa, czyli białogłowy: Marta Skrzydło, Karolina Wilk, Anna Krzykowska, Marta Kowalska, , Agnieszka Borowiec, Justyna Borowiec.
            Dwóch rycerzy starło się w walce. Ubrani są w kaftany, oryginalne były wypychane końskim włosiem. Na nogach ciżmy (buty z długimi nosami), według wzorów mody średniowiecznej. Pytam Mariusza Rodziewicza, jednego z rycerzy, czy buty są wygodne. „ Tak, bardzo” – odpowiada. Siadamy na chwilę. – „Czym się zajmujesz na co dzień?” – pytam. Pracuje na stacji benzynowej i uczy się zaocznie w technikum rolniczym, piąty semestr. Skąd zainteresowanie średniowieczem? To barwna kultura, bogata, urozmaicona. Do niego średniowiecze trafiło poprzez muzykę. Od dziecka grał na flecie. Był kiedyś w zespole rockowym, ale ciągnęło go do muzyki dawnych epok. W poezji i muzyce średniowiecznej są wzniosłe pieśni, niekoniecznie religijne, o skomplikowanej fabule, przeznaczone dla określonej grupy ludzi. Współczesnemu człowiekowi nie zawsze łatwo jest zrozumieć ten okres. Mariusz jest śpiewakiem pieśni dawnych truwerów. Pieśni te mówią nie tylko o walecznych czynach. Pastorelle na przykład to utwory w swojej formie zabawne, będące pastiszami etosu rycerskiego, żartobliwa opowieść o tamtych czasach pisana przez współczesnych im ludzi. W Polsce niestety niewiele średniowiecznych pieśni przetrwało. Muzycznym mistrzem Mariusza jest Jacek Kowalski, historyk sztuki, odtwórca, kompozytor stylizowanych pieśni truwerów francuskich. Utwory, które komponuje Mariusz, są utrzymane w podobnym stylu. Pieśni są wyrazem kultury rycerskiej średniowiecza w XII i  XIV w. w Europie. Najważniejsze jest zachowanie ich niepowtarzalnego klimatu. Tekst i jego interpretacja gra rolę ważną, jest puenta linii melodycznej, jako całość. Chodzi, jak mówi Mariusz - o staranną realizację koncepcji artystycznej utworu.
            Słyszę słowo Grunwald. Koledzy Mariusza opowiadają o corocznych spotkaniach wojsk polsko – krzyżackich na polach Grunwaldu. To „rycerski woodstock”, liczące kilka tysięcy uczestników trzydniowe spotkanie młodych ludzi w strojach średniowiecznych. Są wtedy, oprócz zmagań bitewnych, ogniska, strawa w kotłach, rozmowy i bardowie śpiewający pieśni. Mówię – opowiedz mi, proszę, o tych pieśniach. O tym, co jest w nich uniwersalnego, współczesnego. Mariusz zapala się. – Urzeka go melodia muzyki średniowiecznej, klimat tamtych czasów, jedyny i niepowtarzalny. Jest koneserem jego piękna. Oprócz lektur, filmów, doświadczeń codziennych są materiałem, budulcem, z którego czerpie tworząc muzykę i teksty. Robi to samo, co  trubadurzy przed wiekami, z tym, że we współczesnych realiach. Korzyści z poznania minionej kultury, jej zrozumienia, są zawsze wielkie. I chyba zawsze – myślę – podobne. Restauracja wartości cennych a prostych, które stają się zanikać, jeśli patrzy się na świat bez poczucia łączności z dawnymi wiekami i  ludźmi żyjącymi przed nami: wzniosłe idee, uśmiech na twarzy, braterskość, przyjaźń, pomoc słabszym i potrzebującym. Ta muzyka mówi o tych wartościach, przypomina o nich. Ten kanał to efektywna, skuteczna informacja o historii. To prosty i piękny przekaz o rzeczach, które nie powinny przemijać, o których trzeba pamiętać. O tajemnicy, która zawiera się w poszukiwaniu piękna, a jedną z najpiękniejszych rzeczy jest, jak mówi Mariusz, muzyka średniowieczna. Czasami udaje się mu przekazać jej treści i tworzy się płaszczyzna komunikowania, gdzie czas i epoka staja się drugorzędne, aktualne są za to emocje, przeżycia i doświadczenia poza formą obowiązującej konwencji. Mariusz grał już i śpiewał na Wieczorach Poetyckich w Klubie Garnizonowym. Teraz jest w trakcie tworzenia zespołu, który będzie grał muzykę średniowieczną. Instrumentarium to: flet, gitara, bębenki i inne instrumenty, wszystko o brzmieniu średniowiecznym. Mariusz, jak przystało na wojującego truwera, ma u boku przypasany miecz, którym stara się dobrze władać. Wojak, który śpiewa, czy śpiewak, który wojuje – o co – wojuje? Mówi mi, że to pytanie człowieka, który nie zna istoty czasów średniowiecza i  etosu ludzi z tamtych czasów (może nie tylko z tamtych...). On nie stara się szukać zaczepek, niebezpiecznych sytuacji, a wiatraki – często je widzi w  wyobraźni, a chciałby je zobaczyć naprawdę – te drewniane i inne, którym miecz i ramie męskie może dać odpór...
            Tak, to ważne – mówi - my, rycerze i giermkowie Chorągwi Pogranicza, my się nie przebieramy w stroje rycerskie, my się w nie UBIERAMY. Stroje służą idei, potrzebom ciała i ducha. Kaftan się zakłada, żeby chronić ciało, żeby nie stała się krzywda w walce od świtu do zmierzchu. Strój przenika przez skórę, zostaje w sercu. Gdzie i dokąd będzie wędrował jako śpiewak i wojak walczący śpiewem. Nałoży kapelusik z bażancim piórem i  wyruszy na podbój, na Wielką Wędrówkę, dzierżąc sakwy, gitarę i flet przypasany z boku oraz mały miecz, żeby nie obrabowano go podczas snu.  Wyruszy, by podążać daleko na podbój tego, czego nie poznał dotąd a poznać pragnie. Kierunek to stary piastowski szlak – na zachód, w stronę zachodzącego słońca... „ I tak gawiedź Międzyrzecza ujrzy ciemną sylwetkę na jego tle oraz powiewające na kapeluszu bażancie pióro, które zatańczy na  wietrze”.


Iwona Wróblak
wrzesień 2003

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz