Nie podlega zapomnieniu
Jest
obowiązkiem człowieka znać przeszłość. Nie tylko po to, by uzupełnić
wykształcenie. To wiedza niezbędna w codziennych kontaktach. Pozwala czuć się
pewniej w świecie, który jest różnoraki i bogaty. I pewność ta wyniknie wtedy z
głębokiego przekonania, że zrobiło się wszystko, by mieć prawo do własnych ocen. A im więcej
wiedzy, tym mniejsza skłonność do pochopnych cenzur, a większa do współczucia.
Dokumenty, zdjęcia, to fakty, które
należy poznać, by oddzielić w nas samych to, co jest przypadkowym zlepkiem
zasłyszanych opinii, okruchów szkolnej wiedzy, niejasnych skojarzeń.
Zdystansuje to od naszego, ważnego dla nas niewątpliwie, ale niezbyt obszernego
wewnętrznego świata, który niekiedy za bardzo nas pochłania. Tymczasem wokół nas
są inni ludzie, inne światy. Szanujmy je na tyle, żeby pozostawić im prawo do
historii, którą mają, posłuchajmy tego, co mają do powiedzenia o sobie.
Nie
podlegają zapomnieniu zbrodnie dokonane w imię utopijnej ideologii, również te
dokonane na innym niż polski narodzie - z którym mamy granicę od kilku już
wieków. I żywe związki kulturowe. Nie powinniśmy patrzeć obojętnie na tragedie
i cierpienia naszych sąsiadów.
Wystawa w
Muzeum była unikalną okazją spojrzenia na okres sowieckiej okupacji 1917 – 1989
Ukrainy oczami jej ludności, zwłaszcza lat okresów głodu 1922 – 23, 1932 – 33 i
1947 i terroru, tzw. czystek. Międzyrzeczanie oglądali wystawę komentując
wstrząsające zdjęcia zmarłych z głodu dzieci, kobiet i mężczyzn, mówili – to przygnębiające. Tak. To trudna
wiedza.
Ekspozycja jest częścią stałej wystawy
dokumentów o zbrodniach komunistów pt. „Nie podlega zapomnieniu” w
Muzeum Memoriału im. W. Stusa w Kijowie.
W tym roku mija 70. Wielkiego Głodu na Ukrainie (była USRR), zaplanowanego w
Moskwie. Według różnych niezależnych historyków, w latach 1932 – 33 na Ukrainie
zmarło z głodu od 7 do 10 mln osób, przez cały okres okupacji bolszewickiej
Ukraina utraciła 1/3 swej ludności, ok. 17 mln (nie licząc ludzi deportowanych
na Syberię). Wielki Głód stał się narodową katastrofą. Skutki demograficzne,
socjalno – ekonomiczne, historyczno – kulturalne Ukraina odczuwa do dzisiaj. To
była cena, straszna cena, jaką zapłacił ukraiński naród za prawo do życia na własnej ziemi, za przetrwanie. Politycznym
celem była fizyczna likwidacja dużej części narodu ukraińskiego. Wyludnione
wsie i miasteczka zasiedlano ludnością z innych republik, zwłaszcza Rosjanami.
Terrorem zdławiono wszelkie próby oporu przeciw okupacji bolszewickiej,
pozbawiono naród intelektualnej elity, wytworzono w ludności poczucie strachu
przed władzą okupanta. Celem ekonomicznym było zdobycie środków na odbudowę
zniszczonej bolszewicką rewolucją gospodarki, chodziło o pełne uzależnienie od
łaski władzy komunistycznej. Podstawą niezależności osobistej ludzi była praca
na własnej ziemi. Ciosy zadawano metodycznie i celowo. Zabierano zboże i płody
ziemi, wyszukiwano schowaną żywność. W niepokornych wsiach brano zakładników,
na drogach do miast stawiano zapory, by ludzie nie mogli uciec. Terror głodem
był cyniczną odpowiedzią władzy na opór ukraińskich rolników przeciw
przymusowej kolektywizacji. Dla Ukraińców gwarancją na dzisiaj, że tragedia
sprzed 70. lat się nie powtórzy jest własne państwo, odzyskanie niepodległości
i demokratyczna droga reform.
Trzeba
wspomnieć, że tragedia głodu, deportacje, dotknęły również ludność polską
mieszkająca na Ukrainie. Polski publicysta i więzień Kołymy, Anatol
Krakowiecki, w „Książce o Kołymie” wspomina pewnego księdza rzymsko –
katolickiego, który udzielił rozgrzeszenia jednej z wiernych, kiedy ta zjadła z głodu ciało swego dziecka. W latach
1932 – 33 Ukraińcy z polskich brzegów Zbrucza i Bugu spuszczali na wodę tratwy
z żywnością i polska straż graniczna patrzyła na to przez palce. To nie ona
strzelała. Do Ukraińców, z przeciwległego brzegu, starających się przechwycić
tratwy, strzelała sowiecka straż graniczna.
Dokumenty
przedstawione na ekspozycji powinny nam, Polakom, uświadomić też, przed jakim
złem, tragedią, ochroniła nas historia i nasi obrońcy w 1920 r, w wyniku czego
nie dane nam było podzielić losu Ukrainy, a mogło się tak stać.
Iwona Wróblak
styczeń 2004
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz