Uratować
chociaż jedną meduzę
- Jak tylko zorganizuję zajęcia, dam dzieciom zeszyty
będziemy mogły rozmawiać.
Dosyć duże
pomieszczenie. Gwar. Przy stoliku pani Misiarz
wraz z Michałkiem pochylają się nad zeszytem – pokaż, czy tu jest kąt
prosty, weź cyrkiel...
Jest taka przypowieść, którą wykorzystuję w swoim
programie profilaktyki, przypowieść o mędrcu wrzucającym z powrotem do morza
wyrzucone na brzeg meduzy. Zapytany o sens tej pozornie nie kończącej się
czynności odpowiada, że ważne jest ocalenie chociaż jednej meduzy z milionów...
Teresa Misiarz jest
pedagogiem specjalnym w SP. nr 3.
- Dlaczego tyle meduz jest wyrzucanych na suche plaże? Co je
gna ku brzegowi? O co chodzi w Pani programie profilaktyki przeciw
uzależnieniom?
- Młodszy wiek szkolny to szczególny okres w życiu małego
człowieka. Wtedy postępowanie dziecka bywa mało świadome, nierozważne. Właśnie
wtedy należy dotrzeć do dziecka, pokazać właściwą ścieżkę. Wartości godne
człowieka i zasady postępowania, jakimi winno się kierować przez całe życie.
Taki jest cel tej świetlicy – socjoterapeutyczny. Rodzice często nie potrafią
przekazać dzieciom tej wiedzy, lub nie mają czasu... Myślę, że jeżeli dzieci
dowiedzą się, że można żyć inaczej niż to widzą w swoich domach, inaczej
zachowywać się, mówię o różnego rodzaju patologiach w stosunkach rodzinnych, to
może unikną powtarzania złych wzorców stamtąd wyniesionych... Nie jest
powiedziane, że wszystkie dzieci da się uratować, wyprowadzić na dobrą drogę,
ale zakładamy, mamy wielką nadzieję, że
się to uda w wielu przypadkach. W tym celu opracowałam kilka wariantów
specjalnego programu profilaktyki uzależnień. Głównym sponsorem moich działań w
świetlicy jest Gminna Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
- Czy naprawdę można zapobiec uzależnieniom? W jaki sposób?
- Tak. W poniedziałek, kiedy mam dyżur w świetlicy,
prowadzę z dziećmi typowe zajęcia socjoterapeutyczne. Cel ich jest taki, żeby
poprzez specjalne ćwiczenia nauczyć dzieci poznawać swoją wartość. To właśnie
niska samoocena jest przyczyną wchodzenia w kontakty z nieformalnymi grupami
rówieśniczymi. A tam dominują alkohol i narkotyki. Staramy się, żeby nasze
zajęcia były przy tym atrakcyjne. W miarę bardzo skromnych funduszy organizujemy
biwaki na Głębokim, wyjazdy na basen. To ma być alternatywa wobec ganiania po
ulicach, rozrabiania, dokuczania innym. Na zajęciach ośmielamy dzieci do
mówienia o sobie – rzeczy dobrych, pytamy, co dobrego u nich ostatnio się
zdarzyło, pomagamy budować ich obraz siebie oparty zdecydowanie bardziej na
pozytywach niż na negacji. Każde dziecko coś potrafi, i może się tą wiedzą o
sobie podzielić. Często chodzi o to, że jest nieśmiałe w pokazywaniu swoich
możliwości. Konsekwentnie realizuję ten program.
W świetlicy
dzieci odrabiają zadania domowe, bawią się. Od wtorku do czwartku – cztery dni
po dwie godziny dziennie. Z panią Misiarz
w świetlicy pełnią (bezpłatnie) dyżury Arleta Fąka, Emilia Olejnik i Anna
Czarniewska oraz trzy wolontariuszki: Ewa, Olga i Sylwia.
Jedna z nich opowiada mi – zaczęło się od obowiązujących praktyk w ramach
studiów na pedagogice opiekuńczo – wychowawczej. Teraz sama chce tu
przychodzić.
Sylwia – te początkowe zajęcia
pokazały mi, że są dzieci, którym trzeba pomóc. Wydaje mi się, że są spragnione
zainteresowania swoją osobą, akceptacji, chciałyby coś stworzyć, żeby w ten
sposób zaistnieć. Aby otoczenie je doceniło, pochwaliło. Z początku nieśmiałe,
teraz podchodzą, rozmawiają.
Studentki mają dużo pomysłów, kogo by tu zaprosić – do
dzieci, jakich ciekawych ludzi, którzy umieją opowiadać historie. Rzeczy
potrzebne do zajęć, bibułki, przynoszą z domu... Ciągle szukają sponsorów, jak
to określają z półuśmiechem, sposobem pozyskiwania niezbędnych pieniędzy na
działalność społeczną jest dzisiaj...(to nowe słowo) żebrajzing...
Pozytywny
program profilaktyki mgr Teresy Misiarz. Pani Misiarz myśli o tym, by do pracy z dziećmi przyciągnąć harcerzy
(dawniej pomagali nauczycielom) oraz młodzież licealną, która mogła by się w
ten sposób czymś zająć, zrealizować...
Dzieci i
wolontariusze ze świetlicy socjoterapeutycznej bardzo dziękują panu M. Guśniowskiemu z „Auto – Service” za pomoc w dofinansowaniu
działalności.
Iwona Wróblak
luty 2004
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz