piątek, 8 kwietnia 2016

Izabeli Spławskiej - Najmniejszy bal świata  


            Pani Izabela znana jest w środowisku z miłości do teatru i sceny, z doskonałego wyczucia tego środka ekspresji artystycznej. Kiedyś robiła spektakle ze swoimi koleżankami z klasy, teraz, co jest cenne, pracuje z dziećmi, jako instruktor i nauczycielka.
Adaptuje dojrzałe sztuki (Halina Prześluga – tekst) dla potrzeb teatru dziecięcego. To wyraz szacunku dla Dziecka jako osoby. Dla jego potrzeb emocjonalnych, artystycznych, w ten także sposób, myślę, pani Spławska realizuje swoje cele i zadania jako pedagog.
            Ma być przejrzyste, klarowne i piękne właśnie z tego powodu. Zrozumiałe dla dziecka. Jednocześnie niosące bardzo dorosłe ważne treści – dla  dorosłych oglądających spektakl. Pytania proste i zawierające w sobie dużo tych treści. Tematyka pozornie ta sama, jak w każdym – dobrym - teatrze dziecięcym – świat emocji, mały-wielki świat dziecka, jego przeżycia. Rodzice – ich miłość do dziecka i jego miłość do Nich. Prosty temat, na który nanizana jest sztuka.
            Oni – Migawka (Paulina Ostrowska) - cudowne imię dziecięce, jak iskierka, sympatyczne i oddające delikatność istoty zwanej dzieckiem, nazywa ich – Rodziców, Dużymi. Stwarza dla nich planetę, którą nazwie Planetą Dużych. Ten niepotrzebny dystans, gdzie dziecko powinno raczej być  partnerem, może zmniejszyć właśnie sztuka, teatralne odegranie ról, odsunięcie się na odległość. W celu przyjrzenia się. I zrozumienia. Sztukę na scenie MOK oglądały dzieci. Cisza towarzysząca spektaklowi i pytania, na które udzieliły odpowiedzi, stanowią najlepszą recenzję.
            Teatr to doskonały środek wyrazu. Zwłaszcza kiedy czerpie się z niego w sposób profesjonalny. Gdzie każdy metr sceny zabudowany jest ruchem, wymownym, jednoznacznym. Jest tu wielka równowaga między słowem, gestem, a muzyką i scenografią. Na Balu się tańczy, to organizacja życia społecznego zespołowa, pierwszy sprawdzian naszego uspołecznienia. Wykonuje się pewne formy rytualne, figury, najlepiej, by nie powstał w nich zgrzyt. Także on może służyć dobremu, zmianie towarzyszącej dojrzewaniu, byle nie za prędko i we właściwym kierunku. Migawka się buntuje, chce zmian, nowej jakości – nie chce tańczyć w sposób ustalony. Jest przy tym księżniczką – może nie chodzi tutaj tylko o konwencję bajkową, ale też o  dowartościowanie, rodzice są oczywiście parą Królewską – dla niej, dla ich dziecka… Jest doceniony jej sprzeciw, zapytania – pani Spławska robi o tym  sztukę, z uwagą słuchamy wszyscy, co ma do powiedzenia na temat swoich uczuć do rodziców mała dziewczynka. I są jej udzielone odpowiedzi. Jest  bezpieczna. Znajduje rodziców, po raz kolejny, sama ich szuka, są tuż za sceną, ma drogowskazy, wystarczy rozglądnąć się szerzej, temu i tamtemu powiedzieć – przepraszam.
W swojej wędrówce ku poznaniu zyskuje przyjaciela. Świetnie pomyślana postać Pokurcza, dobrze grana (Kuba Potyrcha). Fizycznie jest  pokurczony, intelektualnie niegenialny, ale imponuje czystością uczuć i przyjaźnią. Piękne, prawie poetyckie (Pokurcz rozpada się ze smutku straty przyjaźni Migawki) dialogi, które pani Spławska wycięła z dorosłej sztuki, doskonale odpowiadają dziecięcym możliwościom scenicznym. U pani Izabeli dziecko dobrze czuje się na scenie – to widać, i dlatego jest dobrym aktorem. Jak dziecko odczuwa dyskomfort uczuciowy mówi sposób, w jaki  scharakteryzowane są stosunki z mamą – Malusią (Julka Cap) i tatą Maciupkiem (Bartek Judek). Ona mnie gryzie – mówi Migawka. Córka zabiera im za  to za karę kosmetyki i przybory toaletowe. To Zabranie ma charakter pokazu jak na wybiegu, gdzie się prezentuje wierzchnią odzież, dla konsumenta do  sprzedaży, nie ma to nic wspólnego z modelką, która ją pokazuje, jej osoba nie jest ważna.
            To tylko niektóre z podtekstów wynikających z umiejętnego korzystania w sztuce z ruchu. Spektakl był tak dobry, że wydawało się, iż żadnego zbędnego gestu dzieci nie wykonały. Teatralność była głównym tematem i powietrzem tej sztuki. W podzięce teatr także służył tematowi i pani Spławskiej. Na uwagę zasługuje jeszcze postać Oczko w Rajstopie (Sara Krzyżanowska). Bardzo dobrze pomyślana, i dobrze zagrana, taki szczegół w  całości kosmosu maleńkiego i większego, który pęta, kiedy się nie przestrzega koniecznych zasad, powoduje nieciągłości. Ma wiele znaczeń i jest  jednocześnie wyraziste. Jak wszystkie zresztą postaci w sztuce, np. Przechodzień jak grecki chór udzielający odpowiedzi, kiedy się go pyta.
            Myślę, że spektakl powinien zebrać sporo nagród, mam nadzieję, że zobaczymy go jeszcze w Międzyrzeczu, będzie to dla fanów teatru niewątpliwa przyjemność i satysfakcja. Spektakl reżyserowała Izabela Spławska, tekst – Halina Prześluga, choreografia – Kinga Górska, pomagały w  realizacji: siostra Joanna Kierbiec i Anna Judek.

Iwona Wróblak

maj 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz