The Cuts –
dynamika i moc
Jak to bywa u
muzyków - z kłębowiska dźwięków wynikło (ich) Słowo i stało się Muzyka.
Dynamika i moc dźwięków zespołu The Cuts w międzyrzeckim Klubie Muzycznym „Kwinto”. Frazy
tekstów do nucenia (słyszałam) - prawie poetyckie, i bardzo dużo dobrej muzyki.
Elektroniczny rock, czyli bogaty w różnorodne brzmienia, nie bojący się
ilustracyjnych wstawek elektronicznych, które tak ubogacają brzmienie tej
formacji. Jest w nim coś z
monumentalizmu rocka symfonicznego, industrialnego i cięższych brzmień muzyki
dryfującej ku szlachetnemu metalowi. W każdym razie jest bardzo dynamicznie i nudzić się na pewno nie
można.
Utwory zbudowane jak konstrukcje logiczne słowno-
muzyczne. Nawzajem te części posiłkują się sobą, uzupełniają. Są po części
swoją - wzajemną – ilustracją. Obrazującą klimat wydarzenia, dającego tym samym
temat, i tekst. Zdarzenia jak osobne całości, które nie są tylko pretekstem do eksplozji dźwięków. Obrazy przypisane do
imienia (tematu), jak „Anastazja”. Określają to imię, nadają mu Cutsowy wymiar.
Elektro-rock. Mieszanka stylów i gatunków, jak mówią
dzisiaj powszechnie muzycy, unika się zaszufladkowania. Bierze się inspiracje
przypisane stylowi lub nazwisku, czerpie czasem z jednej tylko frazy. I robi
się użytek z instrumentu, na którym się gra. Połączenia stylów sprzęgnięte w
zgrabne kompozycje, o wyraźnej konstrukcji – do wielokrotnego odsłuchania.
Elektro-rock – wysoka
temperatura rzeczy. Tych o których się nie pamiętało (Celsjusze i Kelwiny narastaja
w nich). Uczuć niedopowiedzianych, osób, które się pominęło. Ważne wydarzenia nas
dotykające. Trolizm w Internecie. Mowa nienawiści. W muzyce czytelne czarne
rytmy, jak złośliwość współczesnych skrzatów, ich pełna tchórzliwego
kunktatorstwa niechęć do podpisywania się nazwiskiem. Anonimość (pozorna) netu,
za którą można się skryć, w dziele
szkodzenia innym. Anarchia zamiast wolności – to łatwiejsze…
Temperatura relacji męsko-damskich, zawsze duża.
Obchodząca nas, jakkolwiek się możemy do tego nie przyznawać. Rytm naszych
uczuć. Śmierć, będąca na przeciwnym biegunie, też jest pulsująca znaczeniem.
Mroczna jej karuzela, w kołowrocie karmicznym, tutaj na ziemi przeraża
nieuchronną powtarzalnością – dotyczy każdego i jest, będzie, doświadczeniem
wszystkich, może trzeba jej dotykać już teraz, będąc (jeszcze) żywym. To zmiana stanu naszego cielesnego skupienia i właśnie
jako taka – przeraża. Dotyczy momentu – czasu określonego przez zawiasy sekund
czy minut ustawania funkcji życiowych – o tym mentalnie jest utwór.
Takie rozbłyski wrażeń także w kompozycji o zakamarkach
pamięci. Mamy tylko nieco władzy nad naszym hipokampem, olbrzymie obszary
naszej tzw. dyskowej pamięci są nieogarnięte. Są tajemnicą, której rąbek
trzymamy w dłoniach. Raczej jego echo, stożkiem pulsujące w swej podróży na zewnątrz naszej jaźni.
Kompozycje utkane z ciekawych efektów dźwiękowych,
starannie dobranych, jak koronki do strojów. Są mniej więcej w równej części,
wydaje mi się, literackie i muzyczne.
Muzyczne stłuczone lustro naszego odbicia w szkle. O
powierzchni nie całkiem gładkiej, czasem płynącej, falującej jak ciekła skała. Także
bąbelkowo pieniąca się jak światy (muzyczne) potomne. Przemieniona w nurty i
strumyki. Faktura farby koloru rdzy, którą dotyka się jak membranę – tak kołysze się jej puls. Koniuszkami palców,
kiedy się wyciągnie doń ręce, a czas teraźniejszy obejmuje swymi fałdami kosmos,
razem z nami, wewnątrz.
The Cuts dobrze brzmi w
klubowym wnętrzu naszego klimatycznego „Kwinto”, którego ideą jest muzyka na
żywo, i słuchanie jej równie aktywne.
Iwona Wróblak
kwiecień 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz