To by fajnie było – uratować komuś życie…
Plakaty na
każdym słupie w mieście. 24. listopada – przyjdź – zarejestruj się jako
potencjalny dawca. Ludzkie postacie w perspektywie, trzymające się za ręce,
ostatnia trzyma w ręku puzzel. Plakaty zasponsorowało Starostwo Powiatowe.
Trzy dziewczyny z Ekonomika: Marta Kwiatkowska, Paulina Troczyńska i Roksana Zygmuntowska. Trzy
wspaniale dziewczyny, o których mówi dyr. Liceum Ekonomicznego Anna Górzna, że
mają w swoim dorobku szkolnym wiele akcji, takich jak 3. rok z kolei pomoc w
organizowaniu Olimpiady Warsztatów Terapii Zajęciowej, praca w samorządzie
uczniowskim. Ale ta akcja jest samodzielna od początku do końca.
Wpisz się w bazę danych jako
potencjalny dawca komórek macierzystych. Tylko 4 ml krwi, tyle trzeba oddać.
Nie boli, żadnych komplikacji, a można
uratować komuś życie. Po oddaniu krwi rejestracja. Oznaczone próbki są w ciągu
3. miesięcy przekazywane do zajmującej się tym firmy i Światowej Bazy Danych DKMS (Baza Dawców
Komórek Macierzystych Polska). Pan Rafał Młodzikowski – tylko 5 % dawców spośród rzeszy tych, którzy oddali krew, jest
kwalifikowanych, dlatego tak ważne jest, by baza danych była jak najszersza, a
takich akcji jak najwięcej. Obecnie Fundacja liczy 120 tys. osób, to dziesięć
razy mniej niż w innych krajach europejskich...
Jedna z osób, której syn umarł na białaczkę, rozmawia z
dziewczynami. Opowiada o traumie chorego, który, po chemii, boi się, by dawca
się nagle nie wycofał… Ostatnia szansa…
Opowiada o Fundacji „Dobrze, że jesteś”.
Mówi mi, że chyli czoła przed Martą, Pauliną i Roksaną.
W jednej z sal Liceum w
Międzyrzeczu kolejka do pobrania krwi. W ciągu godziny pielęgniarki pobrały 60
próbek. Danuta Mizera na jednym ze stanowisk
pobiera krew. Mówi, że to piękny gest, dać coś z siebie. I że młodzież dużo
rozumie, dzięki mediom i internetowi.
Dziewczyny jeździły po szkołach średnich w Świebodzinie, Trzcielu,
Zbąszynku. Woził je Krzysztof Polechajło,
którego nazwisko często figuruje na listach
naszych lokalnych honorowych dawców krwi. Rozmawiały z młodzieżą, z kolegami i
koleżankami. Jak ich przekonały?
Roksana – tylko strach
i niewiedza powstrzymuje ludzi przed oddaniem krwi. I stereotypy w rodzaju –
gruba igła w kręgosłup, nastąpi paraliż czy coś podobnego… wytłumaczyłyśmy im, że to nie tak.
Poczytali, pomyśleli i przyszli. Całymi klasami. One same dowiedziały się o
akcji w Gorzowie, postanowiły zrobić coś takiego tutaj. I się udało. - Może ja znajdę się wśród tych z pięciu
procent…
Justyna jest dorosłą kobietą, cyklicznie oddaje krew w
Punkcie Honorowego Krwiodawstwa. Przyszła, bo zobaczyła w mieście plakat. – Tak by to fajnie było, żeby uratować komuś
życie – mówi. Marcin, uczeń z Międzyrzecza – jeśli mogę pomóc, a nie muszę dużo inwestować, to żaden problem.
Inni, kiedy ich pytam, dlaczego przyszli, po prostu wzruszają ramionami. Nie
mieści się w kategorii słowa mówionego impuls, któremu iskrę dały trzy międzyrzeckie
dziewczyny z klasy maturalnej. Najwięcej jest honorowych dawców krwi, młodszych
i tych z dużym stażem, jak Zbigniew Smejlis. Ich ukłucia nie przerażają.
Dyr. L. E. Anna Górzna – możemy się cieszyć, że nasi wychowankowie
nie są skoncentrowani wyłącznie na sobie, że mają chęć działania. Dziewczyny
przekonały starostę, który objął nad akcją patronat. Uczymy ich
przedsiębiorczości, Szkoła dostała nawet taki Certyfikat Jakości. Akcję wspomagał Jacek
Bełz – Restauracja „Duet” (kanapki) i Andrzej Wojtkowiak.
Marta, Paulina i Roksana planują dalsze takie akcje. Może za
rok, jak zdadzą maturę i pójdą w świat, ktoś po nich przejmie w szkołach
pałeczkę?
Iwona Wróblak
styczeń 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz