piątek, 22 kwietnia 2016

To by fajnie było – uratować komuś życie…



            Plakaty na każdym słupie w mieście. 24. listopada – przyjdź – zarejestruj się jako potencjalny dawca. Ludzkie postacie w perspektywie, trzymające się za ręce, ostatnia trzyma w ręku puzzel. Plakaty zasponsorowało Starostwo Powiatowe.
Trzy dziewczyny z Ekonomika: Marta Kwiatkowska, Paulina Troczyńska i Roksana Zygmuntowska. Trzy wspaniale dziewczyny, o których mówi dyr. Liceum Ekonomicznego Anna Górzna, że mają w swoim dorobku szkolnym wiele akcji, takich jak 3. rok z kolei pomoc w organizowaniu Olimpiady Warsztatów Terapii Zajęciowej, praca w samorządzie uczniowskim. Ale ta akcja jest samodzielna od początku do końca.
Wpisz się w bazę danych jako potencjalny dawca komórek macierzystych. Tylko 4 ml krwi, tyle trzeba oddać. Nie boli, żadnych komplikacji, a  można uratować komuś życie. Po oddaniu krwi rejestracja. Oznaczone próbki są w ciągu 3. miesięcy przekazywane do zajmującej się tym firmy i  Światowej Bazy Danych DKMS (Baza Dawców Komórek Macierzystych Polska). Pan Rafał Młodzikowski – tylko 5 % dawców spośród rzeszy tych, którzy oddali krew, jest kwalifikowanych, dlatego tak ważne jest, by baza danych była jak najszersza, a takich akcji jak najwięcej. Obecnie Fundacja liczy 120 tys. osób, to dziesięć razy mniej niż w innych krajach europejskich...
Jedna z osób, której syn umarł na białaczkę, rozmawia z dziewczynami. Opowiada o traumie chorego, który, po chemii, boi się, by dawca się nagle nie  wycofał… Ostatnia szansa… Opowiada o Fundacji „Dobrze, że jesteś”. Mówi mi, że chyli czoła przed Martą, Pauliną i Roksaną.
W jednej z sal Liceum w Międzyrzeczu kolejka do pobrania krwi. W ciągu godziny pielęgniarki pobrały 60 próbek. Danuta Mizera na jednym ze  stanowisk pobiera krew. Mówi, że to piękny gest, dać coś z siebie. I że młodzież dużo rozumie, dzięki mediom i internetowi.
Dziewczyny jeździły po szkołach średnich w Świebodzinie, Trzcielu, Zbąszynku. Woził je Krzysztof Polechajło, którego nazwisko często figuruje na  listach naszych lokalnych honorowych dawców krwi. Rozmawiały z młodzieżą, z kolegami i koleżankami. Jak ich przekonały?
Roksana – tylko strach i niewiedza powstrzymuje ludzi przed oddaniem krwi. I stereotypy w rodzaju – gruba igła w kręgosłup, nastąpi paraliż czy coś  podobnego… wytłumaczyłyśmy im, że to nie tak. Poczytali, pomyśleli i przyszli. Całymi klasami. One same dowiedziały się o akcji w Gorzowie, postanowiły zrobić coś takiego tutaj. I się udało. - Może ja znajdę się wśród tych z pięciu procent…
Justyna jest dorosłą kobietą, cyklicznie oddaje krew w Punkcie Honorowego Krwiodawstwa. Przyszła, bo zobaczyła w mieście plakat. – Tak by to fajnie było, żeby uratować komuś życie – mówi. Marcin, uczeń z Międzyrzecza – jeśli mogę pomóc, a nie muszę dużo inwestować, to żaden problem. Inni, kiedy ich pytam, dlaczego przyszli, po prostu wzruszają ramionami. Nie mieści się w kategorii słowa mówionego impuls, któremu iskrę dały trzy międzyrzeckie dziewczyny z klasy maturalnej. Najwięcej jest honorowych dawców krwi, młodszych i tych z dużym stażem, jak Zbigniew Smejlis. Ich ukłucia nie  przerażają.
Dyr. L. E. Anna Górzna – możemy się cieszyć, że nasi wychowankowie nie są skoncentrowani wyłącznie na sobie, że mają chęć działania. Dziewczyny przekonały starostę, który objął nad akcją patronat. Uczymy ich przedsiębiorczości, Szkoła dostała nawet taki Certyfikat Jakości. Akcję  wspomagał Jacek Bełz – Restauracja „Duet” (kanapki) i Andrzej Wojtkowiak.
Marta, Paulina i Roksana planują dalsze takie akcje. Może za rok, jak zdadzą maturę i pójdą w świat, ktoś po nich przejmie w szkołach pałeczkę?

Iwona Wróblak
styczeń 2011

             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz