Wieczór z poezją i muzyką.
Kolejny
taki wieczór z poezją i muzyką w sali MOK. Grupa młodzieży ze szkół
ponadpodstawowych z Bobowicka, Międzyrzecza i okolic, Pszczewa, Bledzewa. Mówię
do Jolanty Glury – te
wieczory dojrzewają jak dobre wino, co coraz lepsze. I widownia nam się
poszerza. Do stałych miłośników poezji, teatru i dramy dołączają kolejni.
Występują
uczniowie Anny Kuźmińskiej z
Zespołu Szkół Rolniczych w Bobowicku. Spektakl jest utkany ze scenek
teatralnych, recytacji i pieśni. To rozmowy z Bogiem, czynnikiem Sprawczym –
rozmowy na dobranoc, zamiast modlitwy.
Sceneria ławek w parku. Takim parku starym, secesyjnym,
obszarze naszych spotkań z własnym czasem przeszłym i teraźniejszym. Gdzie
spotykają się ludzie idąc ścieżkami
własnych myśli. Recytują je, mówią, artykułują w obliczu siedzących naprzeciw
nich ludzi. W ich polu widzenia, tam gdzie mieszkamy, żyjemy i w naszym
ontologicznym sensie, pod takim czy innym kątem wzajemnego się postrzegania.
Nieustanny nasz dyskurs z Bogiem, dialog mówiący różnymi osobami, przez różne
osobowości. Poety czytającego z pomiętej kartki wiersz, pewnie swój, kobiety
oglądającej stare zdjęcia, romantycznej dziewczyny w wieku przeżywania zachwytu
nad światem, wsłuchanej we własne doń pytania. To zapamiętane, w myśl
scenariusza, wspomnienia obecności tych osób na tzw. boskim planie. Obecność na
tych metaforycznych ławkach jest najważniejsza, w ogóle – obecność TU, jakakolwiek. Być. Jesteśmy w jakimś miejscu i
czasie, spotykamy się, jak tu na ławkach w parku. Dobrze, jeśli zdejmujemy
nieprzeźroczyste Zasłony miedzy nami, widzimy się wzajemnie. Dobrze, jeśli
słuchamy się chociaż przez chwilę, jak tu na dzisiejszym spotkaniu z poezją i
muzyką.
Przeplatane to
wszystko nastrojową muzyką, niemalże aktorskim wykonaniem poezji śpiewanej.
Przeplecione nastrojem istnienia
we wszechświecie, powiedziałabym delikatnie zaznaczonej rzeczywistości
faktu twardego istnienia, jednak istnienia - pomimo uciążliwości bólu i
cierpień...
Kolejne odsłony dzisiejszego spektaklu w wykonaniu młodzieży
z Bobowicka. Jak widoki pokoi oglądanych w recytowanym wierszu. Przewracamy
kartki scen jak książkę. Są te sceny jak osobowości i style postrzegania i
odbioru świata, odbioru ludzi. To widowisko to pewna całość dramaturgiczna z jasno zarysowanym scenariuszem i zamysłem
reżyserskim. Przemyślana i w szczegółach starannie wykonana mimo pozorów luzu i
spontaniczności.
Duże
umiejętności wokalne młodych aktorów. Są i mistycyzujące utwory o naturze
zjawisk i naszym miejscu w tym przepływie zjawisk. Miejscu, jakie mamy, jakie
chcemy i powinniśmy mieć. Na miarę naszych oczekiwań.
Pełny kontakt wzrokowy występujących i kontakt z widownią,
która słucha. Jak powiedziała na początku Jolanta Glura, coraz nas więcej na tych spotkaniach z poezją.
NASZE OBECNOŚCI. Kobieta ze zdjęciami retrospektywnie myśli
o przeszłości, waży zdarzenia, osoby i czas przeszły. Mówi o drogach, które być
może by przeszła, gdyby je wybrała.
Co się wiąże z naszą nierozpoznaną przeszłością? Czy to było
do wykorzystania, te szanse nam dane. Realność świata, w jednej z piosenek, na
pozór banalne stwierdzenie, że „życie to nie sen”. Różne punkty widzenia istot
czujących zależnie od ich pozycji w hierarchii stada. Inaczej wygląda świat
psiej perspektywy, psiej śmierci, psiego opuszczenia przez pana, który opuszcza
i uśmierca swe zwierzę. Świat jest jak bal, z marionetkami i półludźmi,
nieustający bal, czy nas na niego zaproszą? Orkiestra gra, tak jak świat
istnieje wraz ze swymi drobiazgami, ich pakietem (sami jesteśmy też takim
drobiazgiem, pewne powikłanie tego układu jest takie, że ten drobiazg myśli i
czuje...)Ale... drzwi na BAL są otwarte dla nas (na razie), nie tylko
przedmiotem jesteśmy.
Nasi
świetni młodzi aktorzy – wykonawcy: Aleksandra
Dziedzic, Ewa Kozberg, Damian Turczyk, Paweł Sochacki (reżyseria, wybór
tekstów, inscenizacja – Anna Kuźmińska
- Świder).
Druga część wieczoru.
STÓŁ. Zostaje zasłany obrusem. Spektakl teatru „PCHŁA” pani Jolanty Glury. Na tle tego STOŁU
dzieje się on – SPEKTAKL w mieście. Miasto - olbrzymie, zbiorowość, i jego
konteksty. Tu w tym MIEŚCIE uwierzymy w kolejne Boże Narodzenie...bo nadzieja
wstąpi w nas. Nadzieja wielokontekstowa, nie tylko stricte religijna. Lampki
jak betlejemskie światełka są roznoszone po sali do widzów – do każdego
stolika, jak do każdego domu i miejsca, gdzie żyją ludzie. Dadzą nam wiarę, że
jest w tym sens, bo ludzie są z nami, są tutaj swoją odwieczną bliskością.
Musimy ją tylko odczuć, tą obecność.
Nasze obecności przy pustym miejscu przy stole. Dla kogo
zapalamy świeczki, by płonęły? Chcemy wszystkim, dla każdego, którego obecność
przy stole jest nam niezbędna, świeczki jak pięcioramienne gwiazdy miłości. „Pokój
ludziom, pokój światu choćby na jedną tylko noc”- pięknie śpiewa w piosence
Karolina Szulga.
Gwiazdki
zawieszone zostały na choince, nanizane na strukturę naszej tradycji
świątecznej. Może nieprzypadkowo zaraz potem aktorzy rzucają w publiczność słowa – strzępki jak informacje ze
stron gazet. Tym rozkawałkowanym fragmentom naszego profanum dopiero
intonacja nadaje sens. Tak jak gesty
nadają znaczenie słowom, sami nadajemy znaczenie rzeczom, nadajemy znaczenie sobie.
Życząc sobie świątecznie. Obejmując, uśmiechając się, potrzebując siebie wzajemnie.”
Niepowtarzalni, nierówni, nadwrażliwi, bądźcie pozdrowieni – za to w WAS nieskończone,
nieznane, niewypowiedziane. Bądźmy pozdrowieni”- piosenką wraz z zespołem
„PCHŁA” kończy wieczór Karolina Szulga,
jedną ze swych wspaniałych piosenek, z których jedna ostatnio dostała nagrodę
główną na przeglądzie piosenek w Kielcach.
Iwona Wróblak
marzec 2006
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz