Bartosz
Przytuła i Tomasz Kruk - blues prosto z Delty Missisipi
Już
słuchaliśmy duetu Przytuła&Kruk
rok temu u nas w Klubie Wojskowym. Zapamiętaliśmy charyzmatyczny wokal Bartosza
Przytuły i wyczucie stylu u jego
muzycznego partnera gitarzysty Tomasza Kruka. Fani pamiętający tamten występ,
wiedzący, czego mogą oczekiwać, mogli teraz do woli delektować się autentycznym murzyńskim
bluesem z Delty Missisipi.
Jak
pamiętam, Bartosz opowiadał, że był w Stanach, słuchał muzyków. Powiem, że
zapamiętał, jak grali, i śpiewali. Ma fenomenalną pamięć, to pokora wobec amerykańskich etnicznych źródeł, takie
wykonania słyszymy z płyt nagrywanych przez czarnych muzyków. Przytuła&Kruk
zwyciężył w przeglądzie Rawy Blues oraz został
uznany za Odkrycie Roku 2011 w prestiżowej ankiecie Blues Top. Muzycy
reprezentowali Polskę na INTERNATIONAL BLUES CHALLENGE w Memphis.
Klub
„Kwinto”, budynek dawnej Straży Pożarnej. Klimatyczne wnętrze stylizowane na
surowe, we wnękach ścian – co charakterystyczne – powieszone są autentyczne instrumenty
muzyczne. Skrzypce ze smyczkiem, kilka gitar, saksofon. - Nie ma przypadku - mówi Krzysztof Pawłowski, współwłaściciel
„Kwinto” - taki jest sens istnienia
lokalu. Znajdujemy się w typowym klubie muzycznym. Od początku działalności z
założenia w każdą sobotę jest tu koncert. Ideą jest słuchanie i
rozpowszechnianie muzyki na żywo oraz wykreowanie przestrzeni muzycznej, azylu,
który jest odskocznią od codzienności.
Chcemy, aby tym azylem było właśnie „Kwinto”. Gramy blues, rock, reggae, jazz. Raz
w tygodniu w środę organizujemy jam session - zbiorowe muzykowanie, kto ma
gitarę, przynosi ze sobą (scena jest wasza).
Jak widać po frekwencji, jest w naszym
mieście zapotrzebowanie nie tylko na muzykę popową.
Muzyka
na żywo. 2. marca - blues bardzo akustyczny. Trochę Missisipi w Międzyrzeczu,
bardzo ważnego nurtu muzycznego.
Kameralny nastrój. W „Kwinto” nie ma kątów prostych,
wielkiej jednej sali. Trójkąty, romby. Pewnie to także wymagania konserwatora
zabytków. Wypadkowa jest taka, że jest tu – jakby – nie do końca poukładane. Miejsce
na luz, ekspresję. Wypoczynek totalny.
Przed sceną brak stolików. To miejsce do tańczenia.
Bartosz, jak się przekonamy, starannie to wykorzysta, to showman.
Blues
akustyczny. Przytuła sięga po harmonijki ustne. Ma ich zestaw. Zna się na
rytmie. Nasi goście, jak mówi Jacek Borowiak, to dusze murzyńskie w najlepszym wydaniu.
Myślę, że ta „czarność” jest głębinowa, tkwi korzeniami we wrażliwości muzycznej
i fenomenalnym słuchu. Jest archaiczna,
ponadkulturowa, nie przeszkadza jej słowiańska skóra. Publiczność szybko daje
się wciągnąć w zabawę. Muzyka dzieje się blisko. Przytuła zachęca do kontaktu,
schodzi ze sceny. Gra nam w środku blues znad Missisipi.
Atmosfera
klubowo – wspólnotowa, spotkanie ludzi, którzy lubią muzykę na żywo. Rytm
doskonały, jak to Bartosz robi?? Widzę negro
w sile wieku, który z dystansu
swoich lat, i różnych doświadczeń gra, co mu w duszy śpiewa – spadek po niewolniczych
przodkach, konglomerat kultur, które przywieźli ongiś jego dziadowie. To
słyszymy… Dobre partie solo na harmonijce, także dźwięczna gitara dobro, wariacje muzyczne. Razem z Tomaszem świetnie się
dopełniają, rzeczywiście – jak mówią krytycy muzyczni - w muzyce duetu przeważa
jakość gry, a nie ilość instrumentów, atmosfera korzennego bluesa, a nie zbędne
efekty pseudo-dźwiękowe. Przytuła to podobno wokalny potomek Joe`a Louisa
Hookera…
Nie chcą
fani wypuścić muzyków, koncert trwa prawie dwie godziny, przy niekończącym się
aplauzie. „Kwinto” – świetny pomysł na muzykę i na stylową knajpkę – przedział wieku, jak widzę,
to młode i średnie pokolenie. A raczej bez wieku fani niebanalnej muzyki.
Duet Przytuła&Kruk ma na koncie debiutancką płytę.
Iwona Wróblak
kwiecień 2013
kwiecień 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz