środa, 16 grudnia 2015

Bartosz Przytuła i Tomasz Kruk - blues prosto z Delty Missisipi


            Już słuchaliśmy duetu Przytuła&Kruk rok temu u nas w Klubie Wojskowym. Zapamiętaliśmy charyzmatyczny wokal Bartosza Przytuły i  wyczucie stylu u jego muzycznego partnera gitarzysty Tomasza Kruka. Fani pamiętający tamten występ, wiedzący, czego mogą oczekiwać, mogli teraz do  woli delektować się autentycznym murzyńskim bluesem z Delty Missisipi.
            Jak pamiętam, Bartosz opowiadał, że był w Stanach, słuchał muzyków. Powiem, że zapamiętał, jak grali, i śpiewali. Ma fenomenalną pamięć, to  pokora wobec amerykańskich etnicznych źródeł, takie wykonania słyszymy z płyt nagrywanych przez czarnych muzyków. Przytuła&Kruk zwyciężył w  przeglądzie Rawy Blues oraz został uznany za Odkrycie Roku 2011 w prestiżowej ankiecie Blues Top. Muzycy reprezentowali Polskę na INTERNATIONAL BLUES CHALLENGE w Memphis.
            Klub „Kwinto”, budynek dawnej Straży Pożarnej. Klimatyczne wnętrze stylizowane na surowe, we wnękach ścian – co charakterystyczne – powieszone są autentyczne instrumenty muzyczne. Skrzypce ze smyczkiem, kilka gitar, saksofon. - Nie ma przypadku - mówi Krzysztof Pawłowski, współwłaściciel „Kwinto” - taki jest sens istnienia lokalu. Znajdujemy się w typowym klubie muzycznym. Od początku działalności z założenia w każdą sobotę jest tu koncert. Ideą jest słuchanie i rozpowszechnianie muzyki na żywo oraz wykreowanie przestrzeni muzycznej, azylu, który jest odskocznią od  codzienności. Chcemy, aby tym azylem było właśnie „Kwinto”. Gramy blues, rock, reggae, jazz. Raz w tygodniu w środę organizujemy jam session - zbiorowe muzykowanie, kto ma gitarę, przynosi ze sobą (scena jest wasza).
 Jak widać po frekwencji, jest w naszym mieście zapotrzebowanie nie tylko na muzykę popową.
            Muzyka na żywo. 2. marca - blues bardzo akustyczny. Trochę Missisipi w Międzyrzeczu, bardzo ważnego nurtu muzycznego.
Kameralny nastrój. W „Kwinto” nie ma kątów prostych, wielkiej jednej sali. Trójkąty, romby. Pewnie to także wymagania konserwatora zabytków. Wypadkowa jest taka, że jest tu – jakby – nie do końca poukładane. Miejsce na luz, ekspresję. Wypoczynek totalny.
Przed sceną brak stolików. To miejsce do tańczenia. Bartosz, jak się przekonamy, starannie to wykorzysta, to showman.
            Blues akustyczny. Przytuła sięga po harmonijki ustne. Ma ich zestaw. Zna się na rytmie. Nasi goście, jak mówi Jacek Borowiak, to dusze murzyńskie w najlepszym wydaniu. Myślę, że ta „czarność” jest głębinowa, tkwi korzeniami we wrażliwości muzycznej i fenomenalnym słuchu. Jest  archaiczna, ponadkulturowa, nie przeszkadza jej słowiańska skóra. Publiczność szybko daje się wciągnąć w zabawę. Muzyka dzieje się blisko. Przytuła zachęca do kontaktu, schodzi ze sceny. Gra nam w środku blues znad Missisipi.
            Atmosfera klubowo – wspólnotowa, spotkanie ludzi, którzy lubią muzykę na żywo. Rytm doskonały, jak to Bartosz robi?? Widzę negro w sile  wieku, który z dystansu swoich lat, i różnych doświadczeń gra, co mu w duszy śpiewa – spadek po niewolniczych przodkach, konglomerat kultur, które przywieźli ongiś jego dziadowie. To słyszymy… Dobre partie solo na harmonijce, także dźwięczna gitara dobro, wariacje muzyczne. Razem z Tomaszem świetnie się dopełniają, rzeczywiście – jak mówią krytycy muzyczni - w muzyce duetu przeważa jakość gry, a nie ilość instrumentów, atmosfera korzennego bluesa, a nie zbędne efekty pseudo-dźwiękowe. Przytuła to podobno wokalny potomek Joe`a Louisa Hookera…
            Nie chcą fani wypuścić muzyków, koncert trwa prawie dwie godziny, przy niekończącym się aplauzie. „Kwinto” – świetny pomysł na muzykę i na  stylową knajpkę – przedział wieku, jak widzę, to młode i średnie pokolenie. A raczej bez wieku fani niebanalnej muzyki.
Duet Przytuła&Kruk ma na koncie debiutancką płytę.


Iwona Wróblak
kwiecień 2013 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz