środa, 23 grudnia 2015

Stand up w Kwinto. Tomek Nowaczyk

            W międzyrzeckim Klubie Muzycznym “Kwinto” dla odmiany niedzielny wieczór ze stand-upem. Tomek Nowaczyk. Gościł już raz u nas, teraz ponownie przyjechał z Maćkiem Morze - supportem.
            Polacy mają poczucie humoru. Umieją śmiać się z siebie. By zrobić stand-up wystarczy nazwać sytuacje i zdarzenia, jakie są codziennie częścią naszych doświadczeń. Stand-up to próba publicznego się nimi dzielenia. Ostry humor. Dosadny. Mówienie wprost, na scenie, wszystkiego - prawie wszystkiego – oprócz manifestowania braku szacunku dla widza - jest dozwolone. Mamy zezwolenie na wszystko oprócz hipokryzji… Takie remedium na  (zbytnią) poprawność – obyczajową, polityczną. No i pośmiać się (z siebie…) zawsze jest oczyszczające.
            Stereotypy sprawiają, że przestajemy myśleć (samodzielnie). Tworzymy kalki myślowe zamiast reagować spontanicznie. Ulegamy modom – na  homoseksualizm, zoofilizm, albo na przykład na moralizatorski i jedynie słuszny heteroseksualizm… Jedynie słuszny weganizm, czy wegetarianizm, oparty na papierowej przyjaźni człowieka z jego pożywieniem, zażyłości nieco dwuznacznej, a wiemy, że tak naprawdę chcemy po prostu zatopić zęby w  kotlecie.
            Nie da się potrenować życia, przećwiczyć (książkowo) zachowywania się w relacjach międzyludzkich, z płcią odmienną, trzeba je przeżyć… Słowem, rzucić się w życie na główkę… Chodzi o to, żeby nie demonizować niczego – seksu, braku seksu… Jak orgia programów kulinarnych w TV… Zniżamy się kulturalnie do (żrącego) ludu, używając języka stand-up-owego.
            Język – przedszkolny już – naszpikowany wulgaryzmami, nie ma dziecięctwa, infantylności, jest surową dorosłą prozą. Zabawy chłopięce i  dziewczęce tak zwane, czy uskuteczniane w wieku odpowiednim, nacechowane są brutalizmem, intelektualnym prostactwem. Pełnienie dorosłych ról jest  przeniesione na dzieci, czy to jakby kompensacja niektórych dorosłych autorów zabaw komputerowych czy filmów, którzy nie przeżyli fazy wieku dziecięcego i tkwią w nim ciągle? Nie mając nic – dzieciom – jako dorośli, do zaoferowania? Czy(m) i jak się bawimy? Jako dzieci, potem jako dorośli?  Odpowiedź jest w dzisiejszych czasach jest coraz bardziej mętna…
            Mądrości przysłów ludowych się dezaktualizują, nie odpowiadają naszym czasom, warunkom ekonomicznym, społecznym, doświadczeniom ostatnich dekad – czy lat, bo świat biegnie galopem. Nie starczy nam czasu (i odwagi), by mówić o tym, co myślimy. Stąd frustracja, depresje, brak komfortu w codziennym zabieganym życiu.
            Jeśli nie mamy humoru (zdarza nam się), gołębie na dachu nas denerwują. Uparły się, żeby akurat na naszym dachu zanieczyszczać elewacje – nam  na złość… Co nam poza tym przeszkadza (odczuwać radość w życiu)? Jak i czy reagujemy na odgłosy stosowania przemocy domowej na ścianą – to nam  nie przeszkadza! (to przecież nie nasza sprawa), ale odgłosy intensywnego życia intymnego – jak najbardziej. To powód do pukania w ścianę – z powodu zakłócania ciszy nocnej…
            Stand-up wymaga doświadczeń osobistych. Na scenie mówi się tylko o tym, co się przeżyło. Co się wie na pewno. To kanon. Żeby było śmiesznie, musi być prawdziwie – do pewnego stopnia. A przynajmniej prawdopodobnie.
            Nieśmiałość. Kto uwierzy, że nie dotyczy jego osoby? Że zawsze byliśmy/jesteśmy zblazowani. Aroganccy. Wiemy o co idzie w życiu. Znamy się  na życiu (???). Nie znamy się. Wymiękamy, mówiąc obrazowo, na widok ładnej dziewczyny/chłopaka, spalamy się, chcąc nawiązać z nią/nim bliższą znajomość. By to zrobić, idziemy na dyskotekę, a tam hałas (symboliczny i rzeczywisty) przeszkadza nam w komunikacji, w zaprezentowaniu swoich walorów. KOMUNIKACJA. To jest szpunk. Zagadnienie ciąży nam nierozpoznane przez długie okresy w życiu. Porozumienie z najważniejszą dla nas  osobą. Osobność i nieprzystawalność języków. Różne pojęcia. Stereotypy. Nasza (zbyt) mała uwaga, jaką poświęcamy, by rozwiązać problem. Niechęć do  głębszej pracy, by przezwyciężyć trudności. No – tak po prostu jest… Jeśli pośmiejemy się z tego, może da nam asumpt, by jakoś sprawie zaradzić… Zanim stanie się coś złego, rozpad związku, nasza głębsza depresja czy nerwica.
            Tematy tabu jak kamienie. Głazy bardzo wielkie. Sprawiają, ze zamiast uprawiać seks, oglądamy filmy pornograficzne. To edukacja? – owszem – ale samotna… Jak samotność w sieci facebookowej.
            Co to jest – dobry człowiek – weryfikujmy… Na ile możemy i powinniśmy zachować asertywność. A na ile burzyć ścianki międzyludzkie, międzysąsiedzkie. Na ile wybaczać? (jednak wybaczać!). Narzekamy, narzekamy, zasłaniając się – czasem – polskim naszym charakterem. Poprawnie obiecujemy sobie od Nowego Roku. Taka wymówka, że coś jednak – dla siebie (czujemy przez skórę, że coś rzeczywiście dla siebie robić powinniśmy) robimy… Czy forma nad treścią, czy jednak coś zostaje z tej samo-swojej wirtualnej aktywności? A może chociaż cząstkę z tych obietnic sobie dotrzymamy? Jeżeli nie, nie przejmujmy się tak bardzo (bo stracimy szacunek dla siebie – paliwo wszelkich działań). Pośmiejmy się z kolejnych naszych zapewnień, że: rzucimy palenie, schudniemy, będziemy biegać, jeść więcej warzyw itd…
            Stan-up monolog wewnętrzno – zewnętrzny. Dobry stand-up jest jak mijanie  się o włos, o szybę, bokiem, z poważnymi tematami. To mówienie o  sobie, o swoim krzywym powinowactwie z (boską, spontaniczną) doskonałością, z którą widzowie mogą się, w części, utożsamiać. Im bardziej wiarygodne, tym lepszy stand-up.


Iwona Wróblak
grudzień 2015


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz