poniedziałek, 14 grudnia 2015

Helena Nycz, córka Sprawiedliwego wśród narodów


            Zaprzeczeniem pokutującego za granicą stereotypu Polaka antysemity jest bardzo liczny zastęp Polaków odznaczonych Medalem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Helena Nycz mieszkająca w Nietoperku jest spadkobierczynią odznaczenia, które nadano jej rodzinie ze strony ojca. Jak czytamy w dokumencie „Dyplom Honorowy”: „Rada d.s. Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata przy Instytucie Pamięci Narodowej w dniu 17.12. 1977 r. odznaczyła Franciszka i Teklę Zalwowskich oraz ich synów Józefa, Michała, Władysława i Stanisława Medalem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Będą na honorowej tablicy w Parku Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata na wzgórzu Pamięci w Jerozolimie. (podpis) Jerozolima, Izrael 2.11.1995 r. (Także obok wersja hebrajska dokumentu).” Medal pani Helenie Nycz wręczył 25.03.1996 r. w Opolu attache kulturalny Izraela w RP.
            Yad Vashem to hebrajska nazwa Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu działającego w Jerozolimie, powołanego na mocy ustawy Knesetu 18.05.1953 r. Obejmuje także nowe wielkie Mauzoleum Pamięci 6 mln Ofiar Holocaustu na Górze Pamięci, gdzie znajduje się również Muzeum Historyczne obrazujące etapy hitlerowskiej polityki wobec Żydów, a także ich powrót do Palestyny i budowę Państwa Izrael. W znajdującej się tam Sali Pamięci odbywa się ceremonia wręczania medalu „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata” osobom, które z narażeniem życia ratowały Żydów podczas II. wojny światowej. 1962 r. powstała Aleja Sprawiedliwych, później także ogród, gdzie rosną drzewa posadzone przez osoby, które otrzymały medal. W liczbie ok. 11 tys. osób wyróżnionych tym medalem znajduje się ok. 5 tys. Polaków. Odrębną część Yad Vashem stanowi dziedziniec, gdzie m. in. jest Ściana Pamięci (N. Rapaport), poświęcona powstaniu w getcie warszawskim i Ostatniemu Marszowi, czyli drodze Żydów do obozów śmierci. Przy Ścianie tej odbywają się centralne uroczystości z okazji izraelskiego Dnia Pamięci.
            19.04. to 70. rocznica wybuchu powstania w Getcie Warszawskim, gdzie ostatecznie śmierć poniosło 450 tys. osób wywiezionych do komór gazowych w obozach śmierci. W tym zrywie chodziło o wybór godnej śmierci. Tragiczne wydarzenia sprzed lat, i pierwsze (1943 r.) strzały w walce z okupantem, przypominane są w mediach. Celebrowane są uroczystości z udziałem najwyższych władz państwowych i przedstawicieli delegacji innych krajów, żyjącym Sprawiedliwym Wśród Narodów okazywany jest szacunek. Przypomina się postać Marka Edelmana, ostatniego z przywódców powstania w getcie warszawskim, powstańca warszawskiego, zmarłego kilka lat temu lekarza kardiologa. Nadano tej rocznicy wielką rangę państwową. Polacy pamiętają. W czasie wojny, w tym okrutnym okresie wszechobecnej demoralizacji, dochodzenia do głosu najniższych instynktów przetrwania, zachowań często prowokowanych przez Niemców, wielu ludzi pomagało ukrywającym się Żydom, za co groziła niechybna śmierć. Zastanawiamy się, czy MY byśmy się zdobyli na ryzyko poświęcenia własnego życia dla kogoś innego… Takie były czasy. Niektórzy – wielu, wolało po prostu przeżyć. Było tak, że cała wieś solidarnie ukrywała zbiegów, bywało też odwrotnie, wszyscy donosili Niemcom... W każdym razie pewne jest, u nas nie było pod tym względem gorzej niż w innych krajach...
            Opowieści o cichym bohaterstwie rodziny pani Nycz przysłuchiwała się pani Alicja Skowrońska przewodnicząca Gminy Żydowskiej w Żarach. Z akcji likwidacji getta żydowskiego w Zbarażu, gdzie mieszkali rodzice pani Heleny Nycz, uciekł sąsiad jej ojca fryzjer Żyd Michał Zamojre. Rodzina pana Zalwowskiego mieszkała na uboczu, udało się przez 9 długich miesięcy pomagać Michałowi i jeszcze kilku osobom. Wszyscy przeżyli. Ich podziękowania, kiedy mogli wyjść z kryjówki, były ogromne. Inne osoby ze Zbaraża także pomagały swoim sąsiadom. Po wojnie przez kilka lat udawało się utrzymywać z ocalonymi przez rodzinę pani Nycz Żydami kontakt. Po śmierci ojca pani Helena pielęgnowała te znajomości, w domu ma listy od nich, stare zdjęcia ze Zbaraża, gdzie mieszkali razem ze swoimi żydowskimi sąsiadami. Zamojre w 1968 r. wyjechał do Izraela, w listach pisał, że nie może się tam zaaklimatyzować, że jego miejsce, Ojczyzna, jest w Polsce. Za dusze ojca pani Heleny i jego braci pan Zamojre na obcej ziemi odprawił mszę. Miłym akcentem pamięci o swoich obrońcach w czasie zagłady były pomarańcze przysyłane rodzinie pani Nycz, które pachniały w skrzynce na poczcie, te owoce w czasach PRL były rarytasem…
            Żółte żonkile – kwiaty nadziei i pojednania, wręczane w Warszawie i wielu miastach Sprawiedliwym, otrzymała pani Nycz, jak mówi o sobie, spadkobierczyni Medalu przekazanego jej przez nieżyjącego już stryja. Ten bukiet kwiatów – powiedziała – złoży na grobie ojca…
Zasłuchaliśmy się w opowieści pani Heleny Nycz. Część naszej historii odbarwionej, ale niepozbawionej należnego jej bohaterstwa, bowiem trzeba wyważyć wszystko za i przeciw… Informacja powinna być kompletna. I niekoniunturalna.



Iwona Wróblak
maj 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz