Drzemiące anioły w gitarach
Dzięki
Jackom – Jackowi Borowiakowi i Jackowi Filipkowi – którzy niczym zawodowi
menadżerowie pilnie wyszukują co ciekawszych wykonawców w zakamarkach stron
internetowych, grających piwnicach i pubach (i nie wiem jeszcze gdzie…) i
oczywiście osobie pani kierownik Klubu Wiesławie Murawskiej, która nie tylko
ich rozumie, ale też bardzo mocno wspiera, znowu mieliśmy urokliwy koncert w
Klubie. Klimat klubowych koncertów chwalą wszyscy, także występujący muzycy.
Jest coś takiego jak rozgranie tego ślicznego budynku, który w Międzyrzeczu
jest autentycznym ważnym obok tego oficjalnego ośrodkiem kultury – i oby nam
istniał wiecznie (prosimy decydentów…).
Ile aniołów
jest w każdej gitarze – pewnie bez liku… Wspomaganych talentem osób na nich
grających. Anioły drzemią w gitarach akustycznych szczególnie – tych
orkiestrach instrumentowych. W osobowościach i twórczych energiach. Wystarczy
skondensować ich obecność w jednym miejscu, udostępnić mikrofon i powiadomić
ludzi – zabawa gotowa.
1. marca w
Klubie Wojskowym wystąpili interesujący młodzi artyści, wszyscy pełni zapału,
niebanalni, bardzo ambitni.
Alicja Adamowicz.
Z gitarą akustyczną czuje się bardzo dobrze. Śpiewa anglojęzyczne poetyckie
piosenki. Duża wrażliwość, dobry głos. W repertuarze ma też własne kompozycje.
Sięga po utwory znanych autorów, poetów i pieśniarzy, m.in. Stinga, z dobrym
skutkiem. Przefiltrowane przez osobowość Alicji oddają, wydaje mi się, poetykę
tekstów tego autora. Równie ciekawe są własne kompozycje Adamowicz. Po
wsłuchaniu się w angielski tekst można zanurzyć się w swoistą melodię stylu
ekspresji wykonawczyni, ściszoną, zasłuchaną w wewnętrzne znaczenia i treści.
To autentyczna poezja śpiewana.
W Klubie tego dnia mieliśmy pokaz niebanalnych
osobowości artystycznych. Grzegorz
Krawczak jest z Poznania. Mają tam zespół, ale solo, jak powiedział, gra pierwszy raz. Niewątpliwie
jest ciekawym wykonawcą, o którym być może jeszcze usłyszymy. Kipi oryginalnością
i pragnieniem nadania znaczeniom swojego wyrazu. Bije też z niego pewna potulna
radość życia, nieco punkowa. W każdym razie jest bardzo sympatyczny – i
niebanalny. To pewna propozycja
istnienia osobistego świata – w wymiarze jednostkowym. To radość lecąca jak ćma
do światła, niezważająca i zapatrzona w biegnięciu w niebo. Zasłuchana w sobie
i w rytmy. Grzegorz jest bardzo muzykalny. To poeta wokalu. Warto jej się przysłuchać,
tej radości, zatrzymać się w tym celu – przyjść dla Grzegorza na koncert, w
którym będzie grał.
Pokaz bogactwa artystycznych dusz
zakończyło Trio – Lena Matysik (Lena –
śpiew, gitary: Kasia Maliszewska i Szymon Rouhut). Bardzo ambitne i bardzo
poetyckie. Jako jedyne w tym dniu polskojęzyczne, sięgające to trudnego
repertuaru m.in. Maanam, Marka Grechuty, Stana Borysa. Lena zmierzyła się z
tuzami naszej sceny muzycznej bez lęku. Jak oddać kształt i dotyk
przestrzennego głosu Kory – trudne zadanie, zwłaszcza że wszyscy znamy przeboje zespołu. Lena nie boi
się dać swojego wyrazu treściom dla niej interesującym. Ich ponadczasowym
znaczeniom i tropom, poetyce stylów muzycznych stworzonej przez historię
polskiej muzyki.
Porcja
poezji muzycznej w Klubie Wiesławy Murawskiej. Etiud muzyczno – wokalnych. Mam
nadzieję, że zespół animatorów kultury niebanalnej: Jacki + Murawska będzie
jeszcze nam długo służył.
Iwona Wróblak
kwiecień 2013
kwiecień 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz