czwartek, 24 grudnia 2015

Drzemiące anioły w gitarach


            Dzięki Jackom – Jackowi Borowiakowi i Jackowi Filipkowi – którzy niczym zawodowi menadżerowie pilnie wyszukują co ciekawszych wykonawców w zakamarkach stron internetowych, grających piwnicach i pubach (i nie wiem jeszcze gdzie…) i oczywiście osobie pani kierownik Klubu Wiesławie Murawskiej, która nie tylko ich rozumie, ale też bardzo mocno wspiera, znowu mieliśmy urokliwy koncert w Klubie. Klimat klubowych koncertów chwalą wszyscy, także występujący muzycy. Jest coś takiego jak rozgranie tego ślicznego budynku, który w Międzyrzeczu jest autentycznym ważnym obok tego oficjalnego ośrodkiem kultury – i oby nam istniał wiecznie (prosimy decydentów…).
            Ile aniołów jest w każdej gitarze – pewnie bez liku… Wspomaganych talentem osób na nich grających. Anioły drzemią w gitarach akustycznych szczególnie – tych orkiestrach instrumentowych. W osobowościach i twórczych energiach. Wystarczy skondensować ich obecność w jednym miejscu, udostępnić mikrofon i powiadomić ludzi – zabawa gotowa.
            1. marca w Klubie Wojskowym wystąpili interesujący młodzi artyści, wszyscy pełni zapału, niebanalni, bardzo ambitni.
Alicja Adamowicz. Z gitarą akustyczną czuje się bardzo dobrze. Śpiewa anglojęzyczne poetyckie piosenki. Duża wrażliwość, dobry głos. W repertuarze ma też własne kompozycje. Sięga po utwory znanych autorów, poetów i pieśniarzy, m.in. Stinga, z dobrym skutkiem. Przefiltrowane przez osobowość Alicji oddają, wydaje mi się, poetykę tekstów tego autora. Równie ciekawe są własne kompozycje Adamowicz. Po wsłuchaniu się w angielski tekst można zanurzyć się w swoistą melodię stylu ekspresji wykonawczyni, ściszoną, zasłuchaną w wewnętrzne znaczenia i treści. To autentyczna poezja śpiewana.
             W Klubie tego dnia mieliśmy pokaz niebanalnych osobowości artystycznych. Grzegorz Krawczak jest z Poznania. Mają tam zespół, ale solo, jak  powiedział, gra pierwszy raz. Niewątpliwie jest ciekawym wykonawcą, o którym być może jeszcze usłyszymy. Kipi oryginalnością i pragnieniem nadania znaczeniom swojego wyrazu. Bije też z niego pewna potulna radość życia, nieco punkowa. W każdym razie jest bardzo sympatyczny – i niebanalny. To  pewna propozycja istnienia osobistego świata – w wymiarze jednostkowym. To radość lecąca jak ćma do światła, niezważająca i zapatrzona w biegnięciu w niebo. Zasłuchana w sobie i w rytmy. Grzegorz jest bardzo muzykalny. To poeta wokalu. Warto jej się przysłuchać, tej radości, zatrzymać się w tym celu – przyjść dla Grzegorza na koncert, w którym będzie grał.   
Pokaz bogactwa artystycznych dusz zakończyło Trio – Lena Matysik (Lena – śpiew, gitary: Kasia Maliszewska i Szymon Rouhut). Bardzo ambitne i bardzo poetyckie. Jako jedyne w tym dniu polskojęzyczne, sięgające to trudnego repertuaru m.in. Maanam, Marka Grechuty, Stana Borysa. Lena zmierzyła się z tuzami naszej sceny muzycznej bez lęku. Jak oddać kształt i dotyk przestrzennego głosu Kory – trudne zadanie, zwłaszcza że  wszyscy znamy przeboje zespołu. Lena nie boi się dać swojego wyrazu treściom dla niej interesującym. Ich ponadczasowym znaczeniom i tropom, poetyce stylów muzycznych stworzonej przez historię polskiej muzyki.
            Porcja poezji muzycznej w Klubie Wiesławy Murawskiej. Etiud muzyczno – wokalnych. Mam nadzieję, że zespół animatorów kultury niebanalnej: Jacki + Murawska będzie jeszcze nam długo służył.


Iwona Wróblak
kwiecień 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz