Teatrów
Dziecięcych Prezentacje
Dziecięca
scena Powiatowych Prezentacji w ramach przeglądów PRO ARTE 2009 gości w auli
Szkoły Muzycznej. Młodzi adepci sceny razem ze swoimi instruktorami przedstawią spektakle,
jakie przygotowali w ostatnim czasie.
Trzy zespoły teatralne rywalizować będą o nominację do
wojewódzkiego etapu, który będzie w Sulechowie.
Z Gminnego
Ośrodka Kultury w Trzcielu przyjechał „Teatrzyk Mały Nasz” z
przedstawieniem pt. „Przygoda Helenki”. Scenariusz: Ewa Sudecka i Ewa
Zakrzewska, reżyseria: Genowefa Fietz – Przybyłka, oprac. muz. Ewa Zakrzewska.
- Czytajmy bajki od wiosny do wiosny... Czyli bez
przerwy. Bo piękne są i mądre. - Całą prawdę z nich wyciągajmy... Kanon
baśni o Czerwonym Kapturku i Wilku. Tytułowa Helenka ma mamę, która jest
krawcową. I chorą babcię, której zanosi lekarstwa. Droga przez las jest
niebezpieczna, wilk się czai. Boją się
go zwierzęta, ostrzegają dziewczynkę, że też powinna... Ale Helenka musi
zanieść chorej babci koszyk, który dała mama. Pewne rzeczy w życiu trzeba zrobić, mimo że w zaroślach może
czaić się symboliczny wilk. Dobre intencje i powinność niesienia pomocy
zostanie nagrodzona, pomoże myśliwy, niedobre sytuacje są po to, by wyjść z
nich obronną ręką. Zło (Wilk) jest być może wyrzuconym przez ludzi bezdomnym
psem, głodnym, godnym współczucia. Ale też zachować trzeba dystans do słów, do
osób (Wilków), które wydają się miłe, słów obcych ludzi. Każdy od małego musi
na miarę swoich sił nie poddawać się
manipulacjom. Tak przestrzega narrator na końcu bajki.
Teatr
Szkolny „Ananas” przy S. P. nr 2. w Międzyrzeczu. Scenariusz i
reżyseria panie: Hanna Barczewska i Maria Sobczak – Siuta. Spektakl pt.
„Kara”.
Kara, przestroga...
Subiektywnie się je postrzega, będąc dzieckiem... Po co się je stosuje?
Są materiałem, doświadczeniami życia... Kiedy i czy doceni wartość dobrej rady,
nie od początku nam miłej? W jakich sytuacjach mogą stać się... nagrodą? Może
przybywając z innej planety (Karon w konstelacji Aldebizon). Wkomponowanie się
w społeczność wymaga przyjęcia i przestrzegania norm obyczajowych i
społecznych, bo one dadzą poczucie bezpieczeństwa, zmniejszą alienację, na
którą po części, w wyniku wykształcania się społeczeństwa obywatelskiego,
elastycznego, mobilnego, dokonującego nieustannych wyborów swoich zachowań,
jesteśmy skazani. Szkolna klasa to taka mini grupa społeczna, pierwsza nasza na
drodze do socjalizacji w społeczeństwie.
Sprawdzamy tam, ugruntowujemy swoje poczucie wartości, doznajemy uczuć
przyjaźni, uczymy się asertywności, werbalizowania swoich pragnień. Wyznaczamy
intymne granice między nami i innymi ludźmi.
Nałożoną „karą” dla dzieci istot z odległej galaktyki ma być
ich pobyt na Ziemi. Ich wychowawcy uznali, że powinni tu nieco pobyć... Czy
nasza planeta nauczy ich czegoś? Lądują na szkolnym boisku. Dla ziemskich
dzieci do okazja do poznania przybyszów. Ludyczna współczesna bajka jest o tym.
Ciągle o tym samym, o czym pisali przed wiekami bajarze. O eksploracji
ciekawych świata otwartych dziecięcych umysłach. Chłonnych nowych informacji,
nowych wrażeń. Skorych do zawierania przyjaźni, nawet z kosmitami z konstelacji
Aldebizon. Przybyszom, chociaż z natury rzeczy są tak różni od ziemskich istot, spodobają się nasze
ewolucyjnie wykształcone zasady społeczne, i konkretne osoby, bo te są
zwyczajnie sympatyczne. Ale to efekt i – mówiąc „kosmicznym” językiem - produkt wielu
setek tysięcy lat ludzkiej cywilizacji. Jest – w spektaklu – ten produkt
aprobowany przez galaktyczną społeczność, bo „kara” pobytu na innej planecie,
tym samym mającej ( w oczach małych kosmitów) być dolegliwą, w rzeczywistości
nie wyda im się taką.
To w nawiązaniu do gier komputerowych, których akcja tak
często umieszczana jest daleko poza naszą strefą grawitacji. Oczy teleskopów,
techniki czytania danych są coraz doskonalsze. Nic, wydaje się, nie zastopuje
postępu naukowego, który wtłacza się też do bajek dziecięcych. Pozostaje tylko
dostosować to nowe narzędzie, tak naprawdę gadżet jak inne, do przemycania
ważnych edukacyjnie i wychowawczo treści i przesłań, co panie H. Barczewska i M. Sobczak – Siuta robią.
Zespół
Teatralny z Gimnazjum w Pszczewie. Reżyseria Urszula Skarżyńska, scenariusz
– zespół, oprac. muz. Dominik Fryza, oprac. plast. Urszula Skarżyńska. Spektakl
pt. „Mój sekret”.
Przejmujące przedstawienie. Sekret jest intymną
relacją z życia wewnętrznego młodej dziewczyny z wolna zapadającej na
anoreksję. Zgrabnie zrealizowane przedstawienie. Odsłony jak akty stawania się
choroby, od której Marta umrze.
Dom. Zajęta sobą matka. Cicha dziewczynka przy stole, której
nikt nie przynosi talerza z jedzeniem, z którą nikt nie siedzi przy obiedzie.
Smutna dziewczynka. Matka jej nie wspiera. Na pierwszym planie sceny telefon
trzymany przez Matkę, pierwszoplanowość rozmowy z innymi osobami. O dziecku mówi się tu w trzeciej osobie.
Ojciec nieobecny. Świeczka urodzinowa zapalona, to jedyny
towarzysz Marty w czasie kolejnych świąt – dat jej urodzenia. Tort, jak
najbardziej prawdziwy sceniczny gadżet, ten musi dorastająca dziewczyna jeść
sama. I jeszcze jeden element scenografii. Lustro. Jak bardzo anorektyczna
Marta nienawidzi siebie, w prawdziwym - jak krem w torcie - geście rzuca w
odbicie siebie, lustrzane właśnie, garście tego tortu urodzinowego. Zimne w
dotyku lustro, duże-wielkie, jak świat obcy, który rozbije ją, gdy wyfrunie z
niego jak każdy młody ptak, ale ona nie jest nauczona latać... A Matka? Cóż...
ściera to Wołanie Córki, tę jej mowę, krzyk, jak brud z tafli lustra domowego.
Dla niej lustro nie ma nic z symboliki – o niej nie wie, bo nie rozmawia ze
swoim dzieckiem, pewnie jest do przeglądania się w swojej egotyczności.
Niechlujna jest Ona Marta, ta dziewczyna (jej dziecko), nieczyściutka, znowu uderza nas widzów, że Matka mówi o Niej – w
Trzeciej osobie, bez imienia...
Zimny świat Domu rodzinnego. Głuchy, niemowny. Aktorka też
niewiele mówi. Jak jej wymyślona Towarzyszka, młodsze ego. Dzięki milczeniu
Towarzyszki świat Marty coraz bardziej się zacieśnia, choroba spowija ją. Ta
towarzyszka to może anoreksja, chociaż nie tylko. Ona się chowa, kiedy w świat Marty wchodzą koleżanki z klasy, kiedy
świat normalnieje... Pozornie. – Co, oni w domu ja głodzą? - śmieją się
dziewczyny z jej chudości. Jej pragnienie
bycia lepszą i bez winy, czyli niejedzącą za wiele przynosi odwrotny skutek.
Nie doznaje szacunku od rówieśniczek, nie staje się Osobą. Ważną rolę
współtworzącą przedstawienie gra Joanna Molik, akcentująca dramaturgię losów
Marty kilkuwierszową muzyczną (z repertuaru Kayi) ilustracją, inwokacją: bal
mój życie/dziękuję ci/trudno kochać/lecz trudniej jest nie kochać/wcale jest.
Joasia (bardzo dobrze) śpiewa po kilkakroć tę frazę.
W świecie scenicznej Marty jest coraz gorzej. Towarzyszka
rozpyla nad jej światem biały złowrogi dym, który sprawia, że urodzinowi goście
zamierają w bezruchu. Oplata na dobre
szczupłe ciało Marty symboliczną nicią, polecenia wydane sobie – każe sobie
umrzeć – będą konsekwentnie spełniane... Walczy jeszcze trochę z milczącą
Przyjaciółką, ale nie ma wiele sił. Bardziej nienawidzi siebie, niż
czegokolwiek, więc Odchodzi. Prezenty świąteczne dostaje dopiero po śmierci, od
czarno ubranych gości.
Anoreksja
to choroba duszy i psychiki, trudno się ją leczy. Młodzież - jej koleżanki i
koledzy, ubierają żałobne stroje, one, te stroje, są – myślę – optymistycznym
akcentem przedstawienia. Zapłacić trzeba ogromną nieraz cenę za wiedzę
wynikającą z naocznego doświadczenia, w tym wypadku cenę śmierci młodej
dziewczyny, ich koleżanki. Matki – to dla nas dorosłych straszne, jak zauważam,
nie ma na pogrzebie...
Nagrodę w
postaci nominacji na wojewódzki etap przeglądów teatralnych PRO ARTE 2009
dostał Teatr Szkolny „Ananas” z S. P. nr 2 w Międzyrzeczu i Zespół Teatralny w Pszczewie.
Jury wyróżniło spektakl „Teatrzyku” z Trzciela.
Iwona Wróblak
czerwiec 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz