środa, 10 sierpnia 2016

Pajęczyna. E. Ionesco i R. Popowa


            Po Eugene Ionesco i Rolanda Popowa sięgnęli, z panią Jolantą Glurą, tym razem młodzi aktorzy Teatru „Pchła”. Rasowy scenariusz, bardzo wdzięczny scenicznie tekst. Niełatwy na pewno. Ale ileż przyjemności i satysfakcji przyszło nam doznać oglądając premierę, pierwszą próbę, jak określiła to kierownik Klubu Garnizonowego Wiesława Murawska. Przed pokazaniem spektaklu na Ponoworocznych Konfrontacjach Teatralnych w Zielonej Górze.
            Pajęczyna ma gumiasto - powietrzny, wypełniający czasoprzestrzenny wymiar. Jest nazwaniem tak zwanego realu. Niekwestionowanego status quo świata według Ionesco. Obracamy się w pajęczynie tańcem przystosowań, wokół osi naszej grupy rodzinnej czy społecznej. Właściwie bez naszej woli, często w nieświadomości. Część wiedzy o tym przekazuje nam w sztuce autor. Plazma materii pajęczyny rozpuszcza słowa i całe frazy, jakimi komunikujemy się w sytuacjach. Stają się one dalekie i pozornie mało współgrające znaczeniami, dopiero sprężynująca lepkimi odnóżami pajęczyna, w  widowisku scenicznym, ona dystansuje nas, uwidaczniając swoją całość i komplementarność. Jako system językowych i innych, niejęzykowych znaków i  symboli, jakby Z Góry wymuszających dane podprogowe reakcje, zachowania.
            W sieć zaplatają się. Zaplatamy się. Jest Ona, wstążka gumowa, kolorowa, wyraźnie oddzielająca, wyodrębniająca określony kawałek sceny, aktorskiego świata, który jest nam przedstawiany. Zbudowana jest w trzech wymiarach. Na poziomach ruchu, tańca i mimiki. Akceptacji sytuacyjnej wewnętrznego aktora, jego kreatywnej potrzeby własnych drgań w oczkach tej sieci. Taniec – ruch trwa, społeczny, kulturowy. Wyznaczane są granice naszej przestrzeni, nasze indywidualne i zbiorowe.
            Pajęczyna oddziaływuje feromonami. Jak wędką – z banknotem - jak zanętą i przynętą. Jedna z odnóg Sieci... Znaczenia i Sensy utrwalane w  naszym systemie wartości, bardzo umownym... Gdzie są nagradzane określone zachowania. Proces ewolucji, z którego nie jesteśmy wyłączeni.
            Słowo – rdzeń obrosłe jest przedrostkami. One też tworzą Sieć. Język jako taki stworzył nam Pajęczynę, to też jedno z praw ewolucji, pozornie nie  do uniknięcia...
            Marketing naszego sprzedawania się. W społeczeństwie, w innej grupie – małej lub dużej. Moszczenie miejsca dla siebie. Towarem jesteśmy my czy samochód, który kupujemy w salonie sprzedaży? Ileż rzeczy komunikujemy osobie, z którą prowadzimy rozmowę tak zwaną handlową. Co tak  naprawdę chcemy jej powiedzieć, a co ona usłyszy, zrozumie, pojmie, na różnych poziomach pozawerbalnych. Rzeczy, nasza cywilizacja techniczna, nas  opętały, ujarzmiły. Bierzemy z nimi ślub bardziej niż z osobami ludzkimi, są... ważniejsze... Niestety. Czasem się nawet głośno do tego przyznajemy,  wtedy Pajęczyna, jej nici, przestają być dla nas zauważalne, i powstaje potrzeba napisania sztuki przez Ionesco... Gadżet, i słowo, które go nazywa, są w  Pajęczynie na dalekich krańcach. Zestawić ich może w widzialnej odległości tylko teatr absurdu. Zobaczone w punktach stycznych i płaszczyznach. Fragmentach skojarzeń, częściowych odpowiedziach i wymijających reakcjach, eksplodujących nagle namiętnościach i tabloidach reklam.
            Druga część spektaklu to pastisz znanego toposu o Trzech Życzeniach wróżki. Nie dostaniemy nic za darmo od złotych rybek. Nawet nasze myśli o takiej możliwości będą ukarane. Bajka nie istnieje. Są realia i ceny, które się płaci. Wygórowane – za naiwność. To spektakl o nieszczęściach, które wzajemnie się generują. O słabości, która prowokuje agresję. Świat nie jest przyjazny, wychodząc z nieprzyjaznego środowiska rodzinnego dobrej wróżki się nie napotka, bliskie zeru prawdopodobieństwo. Wróżka przyjmie postać wiedźmy – naciągaczki, przed którą nie obronią zajęci swoimi problemami domownicy. Sieć patologicznego środowiska rodzinnego jest wyjątkowo mocna.
Bardzo dobre kreacje aktorów, w konwencji kabaretu (Magda Ślusarek, Michalina Ślusarek, Kacper Wesołowski, Marek Jura, Hanna Scott – Pomesna, Anna Wierzbicka).
            W trzeciej części zostaje obalony mit, jakoby to zawsze kupujący zostaje ofiarą sprzedawcy. Komiwojażer trafia na panią psychiatrę. Oczyszczacz wody, który jej chce sprzedać, zimnym strumieniem opłukuje go (efekty dźwiękowe), a taśma sieci dodatkowo wiąże, dopóki delikwent nie wysłucha do  końca psychiatrycznej diagnozy. Po której, upokorzony, ucieka.


Iwona Wróblak
kwiecień 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz