piątek, 11 listopada 2016

Ludzie obok nas. Felicja Kostrobała


            Mówię do pani Małgorzaty Stepczyńskiej – chciałabym zobaczyć panią Felicję w jej mieszkaniu, w jej atelier, na tle galerii jej obrazów. Czy to  możliwe? Zobaczymy. Idziemy do jej skromnego mieszkania na oś. Centrum.
Panie Stepczyńska i Kostrobała znają się od bardzo, bardzo dawna, rodzinnie, towarzysko i artystycznie. Bywały wspólnie na licznych plenerach, spotkaniach artystów ziemi międzyrzeckiej, także za granicą, np. we Francji w Andresy, w jednym z naszych miast tzw. partnerskich. Całkiem niedawno na Lubuskim Przeglądzie Twórczości Nieprofesjonalnej, gdzie obydwie panie otrzymały za swe prace wyróżnienie.
            Wchodząc do mieszkania chciwie rozglądam się za obrazami. Pamiętam kilka z nich z okazjonalnych wystaw w czasie miejskich imprez. Ale tutaj nie ma ich wiele. Większość jest u ludzi – mówi pani Felicja. Maluje na zamówienie, obrazy są ładne, spokojne, pięknie pasują do salonu, więc szybko się  rozchodzą. Kilka z nich jest w „Galerii” na rynku.
            Mały wnuczek pani Kostrobały bawi się w pokoju. To jedna z muz pani Felicji. Jego portret dostrzegam nieopodal. Artystka ma łatwość dokładnego kopiowania rysów twarzy, oprócz tego swoim malarskim okiem udaje jej się uchwycić rys osobowości portretowanej postaci. Lubi portretować dzieci, jak mówi, ich twarze – niewinne, otwarte na świat. Porównując „oryginał” z dziełem pani Felicji widzę to, co malarka, z bardzo wyrazistym skutkiem, chciała pokazać. Żywą inteligencję dziecka, trochę zawadiacką radość w jego oczach, wewnętrzny spokój i szczęście chłopca. Na  fotografii pokazuje mi drugi portret dziecka, dziewczynki (sąsiadki) o pięknych wielkich niebieskich oczach.
            Ostatnie wyróżnienie pani Felicja dostała za pejzaż z okolic Zamku. Ma w planie wiele takich prac, z naszych pięknych okolic międzyrzeckich i nie  tylko. Artystycznie przetworzone fotografie olejne, z głębią horyzontu w dalekim tle, mnóstwem dobrze dobranych barw. Jak długo pani maluje? – pytam. No, tak na poważnie to trzy lata – mówi. Ale rysowała odkąd nauczyła się trzymać w dłoni ołówek czy pędzel – podpowiada pani Stepczyńska. Ten warsztat malarza artysty, wcale nie nieprofesjonalnego, wyraźnie widać. Studiując architekturę uczyła się rysunku, to rzetelna lekcja, bez problemu umie teraz skopiować wszystko. Pokazuje mi próbki swojej wizji prac innych artystów plastyków. Ale pani Felicja coraz bardziej chce tworzyć samodzielnie. Zmierzyć się ze światłem i cieniem, jak jej wielcy idole – wybitni malarze o znanych nazwiskach. Oprócz niewątpliwego talentu ma solidne przygotowanie teoretyczne, stosy książek o malarzach i stylach, albumy. Spotyka się też z malarzami, wymieniają doświadczenia.
Drzewo – w kilkunastu odcieniach brązu – obraz wisi za mną na ścianie. Starannie wypracowane konary, pień i drobne gałązki w koronie, obraz przyciąga uwagę. Biały irys, płatki rozchylone w całym swoich kwietnym pięknie, na zielonym tle otuliny z liści. Ludzki, człowieczy, pochylony z twarzą w  dłoniach nad swoją modlitwą Chrystus, wiernie oddane z dawnych rycin rysy twarzy, nawet fałdy szaty opadają w sposób bardzo naturalny.
            Pani Felicja Kostrobała, jedna z kilku bardzo ciekawych osobowości artystycznych w naszym mieście. Osoba prywatnie niezwykle skromna, miła, sympatyczna. Czekamy na wernisaż, przy okazji najbliższej miejskiej imprezy. Tak wiele talentów mieszka blisko nas, o kilka domów, wystarczy zapukać, otworzyć umysł, serce i uszy w stronę czyjejś bogatej osobowości, talentu i twórczych możliwości.


Iwona Wróblak
marzec 2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz