Ludzie obok nas. Felicja
Kostrobała
Mówię do
pani Małgorzaty Stepczyńskiej
– chciałabym zobaczyć panią Felicję
w jej mieszkaniu, w jej atelier, na tle galerii jej obrazów. Czy to możliwe? Zobaczymy. Idziemy do jej skromnego
mieszkania na oś. Centrum.
Panie Stepczyńska
i Kostrobała znają się od
bardzo, bardzo dawna, rodzinnie, towarzysko i artystycznie. Bywały wspólnie na
licznych plenerach, spotkaniach artystów ziemi międzyrzeckiej, także za
granicą, np. we Francji w Andresy, w jednym z naszych miast tzw. partnerskich.
Całkiem niedawno na Lubuskim Przeglądzie Twórczości Nieprofesjonalnej, gdzie
obydwie panie otrzymały za swe prace wyróżnienie.
Wchodząc do
mieszkania chciwie rozglądam się za obrazami. Pamiętam kilka z nich z
okazjonalnych wystaw w czasie miejskich imprez. Ale tutaj nie ma ich wiele. Większość
jest u ludzi – mówi pani Felicja.
Maluje na zamówienie, obrazy są ładne, spokojne, pięknie pasują do salonu, więc
szybko się rozchodzą. Kilka z nich jest
w „Galerii” na rynku.
Mały
wnuczek pani Kostrobały bawi się
w pokoju. To jedna z muz pani Felicji.
Jego portret dostrzegam nieopodal. Artystka ma łatwość dokładnego kopiowania
rysów twarzy, oprócz tego swoim malarskim okiem udaje jej się uchwycić rys
osobowości portretowanej postaci. Lubi portretować dzieci, jak mówi, ich twarze
– niewinne, otwarte na świat. Porównując „oryginał” z dziełem pani Felicji widzę to, co malarka, z bardzo
wyrazistym skutkiem, chciała pokazać. Żywą inteligencję dziecka, trochę
zawadiacką radość w jego oczach, wewnętrzny spokój i szczęście chłopca. Na fotografii pokazuje mi drugi portret dziecka,
dziewczynki (sąsiadki) o pięknych wielkich niebieskich oczach.
Ostatnie
wyróżnienie pani Felicja dostała
za pejzaż z okolic Zamku. Ma w planie wiele takich prac, z naszych pięknych
okolic międzyrzeckich i nie tylko.
Artystycznie przetworzone fotografie olejne, z głębią horyzontu w dalekim tle,
mnóstwem dobrze dobranych barw. Jak długo pani maluje? – pytam. No, tak na
poważnie to trzy lata – mówi. Ale rysowała odkąd nauczyła się trzymać w
dłoni ołówek czy pędzel – podpowiada pani Stepczyńska. Ten warsztat malarza artysty, wcale nie
nieprofesjonalnego, wyraźnie widać. Studiując architekturę uczyła się rysunku,
to rzetelna lekcja, bez problemu umie teraz skopiować wszystko. Pokazuje mi
próbki swojej wizji prac innych artystów plastyków. Ale pani Felicja coraz bardziej chce tworzyć
samodzielnie. Zmierzyć się ze światłem i cieniem, jak jej wielcy idole –
wybitni malarze o znanych nazwiskach. Oprócz niewątpliwego talentu ma solidne
przygotowanie teoretyczne, stosy książek o malarzach i stylach, albumy. Spotyka
się też z malarzami, wymieniają doświadczenia.
Drzewo – w kilkunastu odcieniach brązu – obraz wisi za mną
na ścianie. Starannie wypracowane konary, pień i drobne gałązki w koronie,
obraz przyciąga uwagę. Biały irys, płatki rozchylone w całym swoich kwietnym
pięknie, na zielonym tle otuliny z liści. Ludzki, człowieczy, pochylony z
twarzą w dłoniach nad swoją modlitwą
Chrystus, wiernie oddane z dawnych rycin rysy twarzy, nawet fałdy szaty opadają
w sposób bardzo naturalny.
Pani Felicja Kostrobała, jedna z kilku
bardzo ciekawych osobowości artystycznych w naszym mieście. Osoba prywatnie
niezwykle skromna, miła, sympatyczna. Czekamy na wernisaż, przy okazji
najbliższej miejskiej imprezy. Tak wiele talentów mieszka blisko nas, o kilka
domów, wystarczy zapukać, otworzyć umysł, serce i uszy w stronę czyjejś bogatej
osobowości, talentu i twórczych możliwości.
Iwona Wróblak
marzec 2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz