czwartek, 3 listopada 2016

W gościnie u Malwinek

            Sala Klubu Garnizonowego. Jedna z prób Zespołu „Malwinki”, prób przed berlińskim występem w Święto Narodów Świata, planowane na  pierwszy tydzień lipca bieżącego roku. Pani Henryka Janas – szefowa „Malwinek”: - Zespoły folklorystyczne prezentują tam kulturę swojego regionu czy  kraju, swoje korzenie, przyjeżdżają z całego świata, taka jest idea tego corocznego koncertu. Nasze polskie, i międzyrzeckie, „Malwinki” są zaproszone już  po raz czwarty. Są delegowani przez nasz międzyrzecki MOK.
             Kinga Niedziela jest w „Malwinkach” piąty rok, od początku, „średnie” „Malwinki” na dzisiejszej próbie to, oprócz Kingi, Ewa Radomska, Ola  Matuszna, Beata Janowicz, Adrian Sternik, Marta Plewa. W sali tanecznej Klubu Garnizonowego pani Henia zasiada do pianina. Swoim mocnym, dobrze ułożonym głosem intonuje: „Wyleciała jaskółeczka...”
             Słyszę z odtwarzacza „Oratorium” Piotra Rubika. – Adrian... ( pani Henia) – głośniej, żeby ciebie było słychać, przecież masz głos jak  dzwoneczek, daj to z siebie....
 To na prośbę dziewczynek utwór Rubika został włączony do berlińskiego repertuaru.
 - Chciałyśmy to śpiewać, podobało nam się – mówi Ewa. Własna inicjatywa w zespole jest dobrze widziana, pani Janas dba tylko, aby rytm trudnej kompozycji był równo wykonany i było czysto zaśpiewane.
            W tym roku „Malwinki” zaśpiewają jedną z piosenek także po niemiecku. O czym będzie? Pani Henia: - To będzie piosenka o dzieciach przedszkolnych, które grają na różnych instrumentach. I ludowe polskie piosenki w układach tanecznych z okolic Śląska. Pani Henia jest tu wszystkim – reżyserem, choreografem, muzykiem. Szefem i duszą zespołu. Teraz kupują nowe stroje. W związku z tym na dzisiejszym spotkaniu trzeba zrobić listę, powziąć ostateczną decyzję – które dziecko chce jechać do Berlina? Mamy muszą się zdeklarować. Dla najmłodszych kilkuletnich Malwineczek to  ogromna przygoda. Pani Henia mówi o nich, że to ozdoby, klejnociki Zespołu. Zagraniczni goście, nie tylko zagraniczni, ze szczególnym wzruszeniem podziwiają w czasie występów maleńkie tancerki w ludowych strojach, ich niezaprzeczalny dziecięcy urok.
            Najmłodsze są mi właśnie przedstawiane: Martynka Górna (3 lata), Julcia Gandurska (4 lata), Madzia Kozłowska ( 4 lata). Proste układy dzielnie ćwiczą razem ze starszymi dziećmi, maleńka Martynka też stara się – rączki w bok, potem w górę – klask!, i na biodra ręce. Krakowiaczek dzieje się.  Starsze dzieci – w parach – pomagają młodszym. Dziewczynki starają się naśladować ruchy pani Heni, umieją piosenkę „Siwy konik, siwy”. Niektóre dzieci są pierwszy raz, jeszcze nie wiedzą do końca, czy wyjść z objęć mamy i przyłączyć się do koła...Pani Henia ma w sobie ocean cierpliwości i  uśmiechu, umie rozmawiać z dziećmi w każdym wieku, ale szczególnie kocha jednak chyba te najmłodsze...Mówi mi, że jej nie jest za głośno, ją nie  męczy hałas z czterdziestu dziecięcych gardeł...
„Czy duża czy mała, lubuszanka zgrabna...”. Słuchamy piosenki. Pani Henia – teraz ukłon w stronę widowni – czyli nas. Starsze „Malwinki” dopingują. Kiedy one z kolei występują, tańczą wszyscy, spontanicznie, skoczne melodie zachęcają. Kończy się wspólnym śpiewaniem. Mimo całej powagi, letniej perspektywy międzynarodowego koncertu, próba to świetna zabawa, każdy może zatańczyć i zaśpiewać.


Iwona Wróblak
maj 2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz