W gościnie u Malwinek
Sala Klubu
Garnizonowego. Jedna z prób Zespołu „Malwinki”,
prób przed berlińskim występem w Święto Narodów Świata, planowane na pierwszy tydzień lipca bieżącego roku. Pani Henryka Janas – szefowa „Malwinek”: - Zespoły
folklorystyczne prezentują tam kulturę swojego regionu czy kraju, swoje korzenie, przyjeżdżają z całego
świata, taka jest idea tego corocznego koncertu. Nasze polskie, i
międzyrzeckie, „Malwinki”
są zaproszone już po raz czwarty. Są
delegowani przez nasz międzyrzecki MOK.
Kinga
Niedziela jest w „Malwinkach”
piąty rok, od początku, „średnie” „Malwinki”
na dzisiejszej próbie to, oprócz Kingi, Ewa
Radomska, Ola Matuszna, Beata Janowicz,
Adrian Sternik, Marta Plewa. W sali tanecznej Klubu Garnizonowego pani Henia zasiada do pianina. Swoim
mocnym, dobrze ułożonym głosem intonuje: „Wyleciała jaskółeczka...”
Słyszę z odtwarzacza „Oratorium” Piotra
Rubika. – Adrian... (
pani Henia) – głośniej, żeby
ciebie było słychać, przecież masz głos jak dzwoneczek, daj to z siebie....
To na prośbę
dziewczynek utwór Rubika został włączony do berlińskiego repertuaru.
- Chciałyśmy to
śpiewać, podobało nam się – mówi Ewa. Własna inicjatywa w zespole jest dobrze widziana, pani Janas dba tylko, aby rytm trudnej
kompozycji był równo wykonany i było czysto zaśpiewane.
W tym roku „Malwinki” zaśpiewają jedną z
piosenek także po niemiecku. O czym będzie? Pani Henia: - To będzie piosenka o dzieciach przedszkolnych, które
grają na różnych instrumentach. I ludowe polskie piosenki w układach tanecznych
z okolic Śląska. Pani Henia jest
tu wszystkim – reżyserem, choreografem, muzykiem. Szefem i duszą zespołu. Teraz
kupują nowe stroje. W związku z tym na dzisiejszym spotkaniu trzeba zrobić
listę, powziąć ostateczną decyzję – które dziecko chce jechać do
Berlina? Mamy muszą się zdeklarować. Dla najmłodszych kilkuletnich Malwineczek
to ogromna przygoda. Pani Henia mówi o nich, że to ozdoby,
klejnociki Zespołu. Zagraniczni
goście, nie tylko zagraniczni, ze szczególnym wzruszeniem podziwiają w czasie
występów maleńkie tancerki w ludowych strojach, ich niezaprzeczalny dziecięcy
urok.
Najmłodsze
są mi właśnie przedstawiane: Martynka
Górna (3 lata), Julcia Gandurska
(4 lata), Madzia Kozłowska ( 4
lata). Proste układy dzielnie ćwiczą razem ze starszymi dziećmi, maleńka Martynka też stara się – rączki w bok,
potem w górę – klask!, i na biodra ręce. Krakowiaczek dzieje się. Starsze dzieci – w parach – pomagają młodszym.
Dziewczynki starają się naśladować ruchy pani Heni, umieją piosenkę „Siwy konik, siwy”. Niektóre dzieci
są pierwszy raz, jeszcze nie wiedzą do końca, czy wyjść z objęć mamy i
przyłączyć się do koła...Pani Henia
ma w sobie ocean cierpliwości i uśmiechu,
umie rozmawiać z dziećmi w każdym wieku, ale szczególnie kocha jednak chyba te
najmłodsze...Mówi mi, że jej nie jest za głośno, ją nie męczy hałas z czterdziestu dziecięcych
gardeł...
„Czy duża czy mała, lubuszanka zgrabna...”. Słuchamy
piosenki. Pani Henia – teraz
ukłon w stronę widowni – czyli nas. Starsze „Malwinki” dopingują. Kiedy one z kolei występują, tańczą
wszyscy, spontanicznie, skoczne melodie zachęcają. Kończy się wspólnym
śpiewaniem. Mimo całej powagi, letniej perspektywy międzynarodowego koncertu,
próba to świetna zabawa, każdy może zatańczyć i zaśpiewać.
Iwona Wróblak
maj 2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz