wtorek, 1 listopada 2016

TPG daruje wielki świat


            Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym działa w Międzyrzeczu już 10 lat. Główną sprawczynią tej unikatowej organizacji pozarządowej u nas  jest Ewa Skrzek – Bączkowska Pełnomocnik Wojewódzki Lubuskiej Jednostki TPG, pracująca zawodowa jako nauczycielka w Specjalnym Ośrodku Szkolno – Wychowawczym w Międzyrzeczu. Ewa, dzięki swojej charyzmie i ogromnej osobistej pracowitości, potrafiła przez ten okres skupić wokół siebie do pomocy przeważnie młodych, wykształconych w zawodzie ludzi, wielu z nich zdobyło kwalifikacje tłumaczy przewodników dla osób z  jednoczesnym uszkodzeniem wzroku i słuchu. Dla tych ludzi Ewa bezwarunkowo kojarzy się z przywróceniem ich do życia społecznego, kulturalnego, także zawodowego.
            „Dotknąć Sztuką Nieba” to koncerty, które przez kilka lat były organizowane przez TPG. Rocznicowy koncert też będzie w tym stylu. Super koncert będący nie tylko rehabilitacją osób głuchoniewidomych, występujących publicznie razem ze swoimi opiekunami, to także artystyczne przedsięwzięcie, muzyczny występ muzykoterapeutów: Ewy Skrzek – Bączkowskiej, Karoliny Kai Szymków i kilkunastu osób, prezentujących utwory specjalnie aranżowane na dzisiejszą uroczystość.
            W holu SOSW, w jesiennych dekoracjach, mini-wystawa prezentująca próbkę wielorakiej aktywności artystycznej i społecznej podopiecznych Stowarzyszenia. Na uroczystość przybyli prezes Zarządu TPG Grzegorz Kozłowski i Dyrektor Biura TPG z Warszawy Monika Skowrońska, z którą rozmawiam potem o kulisach pracy stowarzyszeń i organizacji, o ważnych przyziemnych sprawach związanych z finansowaniem działalności – współpracą z urzędnikami wszystkich szczebli, których też trzeba uważnie słuchać; temat na ważny i długi artykuł… Forum Międzyrzeckich Inicjatyw  wpiera TPG – dla gości przygotowało ofertę pomiaru poziomu cukru we krwi.
            Powitania gości i podziękowania – za przybycie i za wsparcie. Za patronat (Wojewoda lubuski). Historia TPG międzyrzecka to historia Stasia z  Domu Pomocy Społecznej w Rokitnie, chłopca z wielorakimi uszkodzeniami, podopiecznego Ewy, którym się zajmowała jako rehabilitantka. Szukała dla  niego pomocy w TPG, pisała pisma do stowarzyszenia i tak zaczęła się historia Jednostki Wojewódzkiej TPG w lubuskiem. Od historii osobistej się  zaczęła, ludzkiej, od zawodowej troski o jedno ludzkie istnienie, by Staś mógł godnie żyć, rozwijać się maksymalnie wykorzystując swe możliwości. Stasiu już nie żyje, ale dzieło, jakie zapoczątkował swoją osobą, jest kontynuowane i przynosi od 10 lat korzyści innym osobom z jednoczesnym uszkodzeniem wzroku i słuchu.
            Superbohaterzy. Tak nazywa ich Ewa – osoby głuchoniewidzące. Realizują się i rozwijają mimo uszkodzeń, często poważnych, dwóch najważniejszych zmysłów sensorycznych. Powracają do społeczeństwa ze świata ciszy i mroku, spotykają się z Ewą i innymi wolontariuszami, ze sobą nawzajem, w gościnnych progach Specjalnego Ośrodka Szkolno – Wychowawczego – za życzliwym wsparciem i zrozumieniem ze strony dyr. Arlety Stacheckiej. Międzyrzecki SOSW jest sercem naszego TPG.
            Koncerty i spotkania miały miejsce też w lecie w Ośrodku Wypoczynkowym „Głębokie” należącym do Beaty i Jacka Bełzów. Uczestnicy spotkań i wolontariusze realizowali sztuki teatralne, recytowali swoje wiersze, malowali, rzeźbili. Gotowali potrawy – cenna nauka, jak być mimo uszkodzeń maksymalnie samodzielnym. Program tych spotkań jest zawsze bogaty, wielostronny, obejmuje naukę orientacji przestrzennej, metody komunikacji, czynności dnia codziennego, zajęcia kulinarne, zajęcia sportowe, artreterapię, fizjoterapię i muzykoterapię, do której Ewa, zrobiwszy odpowiednie kursy i  przeszkolenia, przywiązuje w pracy zawodowej wiele uwagi. Spotkania naszpikowane są sesjami z doradcami zawodowymi, psychologami i lekarzami innych specjalności. Współpracują z „Fundacją Otwartych Drzwi” z Zielonej Góry i innymi jednostkami wojewódzkimi TPG. Jeżdżą na wycieczki, zwiedzają zabytki. Na zajęciach integracyjnych, comiesięcznych spotkaniach klubowych rozwija się wolontariat Lubuskiej Jednostki wojewódzkiej TPG,  powiedziałabym – szkoła wolontariatu, jaką realizuje Ewa. Efekty są bardzo wymierne. Zdjęcia ze spotkań są kroniką, na kartach której widać, jak – na  korzyść - zmieniają się osoby głuchoniewidzące, rośnie w nich wola i radość życia. Jak otwierają się na świat. Dla jednej osoby – by polepszyć jej jakość życia – WARTO pracować. Tutaj tych osób jest więcej. Stałe grono, które znamy ze spotkań (spotkania są otwarte). Międzyrzeckie TPG jest ich całym wielkim światem – w ich świecie okrojonym przez niepełnosprawność.
            Jurek Godyń mimo bardzo dużej, postępującej utraty wzroku, ciągle tworzy. Jego prace oglądaliśmy wielokrotnie. Jest artystyczną wizytówką naszego TPG. Uczestnicy spotkań tworzą jedną wielką rodzinę, tutaj nabierają pewności siebie, uczą się jak korzystać ze swoich praw zagwarantowanych im w przepisach i ustawach jako obywatele państwa.
            Organizatorzy dziękują wszystkim osobom i instytucjom, władzom miasta i samorządowym, prywatnym sponsorom, wspierającym działalność Towarzystwa. Następuje długa lista nazwisk, organizacja cieszy się w lokalnym środowisku dużym prestiżem.
                Wydarzenia artystyczne „Dotknąć Sztuką Nieba” wpisały się na stałe w kalendarz kulturalny. Mamy próbkę takiego koncertu. Prowadzą go muzykoterapeutki: Karolina Kaja Szymków – razem z Ewą Skrzek – Bączkowską. Zaczyna się od nieinstrumentalnego wstępu opartego na naturalnych dźwiękach wydawanych przez nasze ręce w kontakcie z ciałem, na dotyku – wyraźnym i zdecydowanym – Kontakcie (słuchowo) dotykowym, własnym i  z osobą blisko-siedzącą, Osobą będącą – symbolicznie także, blisko Nas… To ważne, jeżeli nie widzimy
            On – ten Kontakt -  jest tak podstawowy, jak dźwięk gongów tybetańskich, wysyłany medytacyjnie w czeluście umysłu. Które dzięki temu układają się w mandale. Ewa nadaje im koordynacyjny rytm. Towarzyszy ludzkie Słowo – tekst wiersza niewidomej Eli Sirzisko. Towarzyszy jej  bogactwo ilustracji dźwięku jako fal emanujących zewsząd, od strony innych ludzi, z otoczenia, z kosmosu, z przyrody i natury. Pierwotne instrumenty etniczne, starannie wybrane pod kątem właściwej tonacji, ich pogłośnienia wzmacniane – tak by usłyszał je człowiek niedosłyszący...
Ich najdrobniejsze dźwięki by były wzmożone – temu służy dziś technika, a jest bardzo wiele wynalazków, które ułatwiają życie osobom z uszkodzeniami sensorycznymi – w TPG jest do nich dostęp. – Spadająca czarodziejka gwiazdy rządzi światłem… - tak brzmi poetycka ilustracja odczuć osoby objętej opieką TPG.
            Djembe, śpiew intuicyjny – w ten sposób się pobudza odbieranie bodźców z otoczenia, w ten sposób się otwiera człowieka na świat (doznań). Improwizowany śpiew - sięgnięcie po doświadczenie kulturowe człowieka od najdawniejszych dziejów. Od szumu djembe po rytm pierwszy i prostszy, po jego usłyszeniu następuje modulacja własna, własna ekspresja – jak szept, jak krzyk dopiero co odzyskanym głosem… Nadanie mu swego brzemienia indywiduacyjnego. I rytmu.
            Rytm serca. Afrykański, bo stamtąd w ogóle jest rytm (i my jako istoty rytmizujące – współgrające z przyrodą, słuchające z rozmawiające z Nią). Tradycyjny balafon drewniany. Płaski dźwięk. Ciepłe dźwięki drewna, takie są też pewnie w dotyku… Kilka osób w ten sposób realizuje swoje credo, ich  „ja”. Każdego z nas osobowy zestaw atrybutów imiennych, encje, są inne. Własny rytm osobisty – trzeba odkryć tę oczywistą prawdę, że wszyscy je  mamy…  Końcówka słowacka – rodzaj fletu prostego, pierwotnego, jak radość z muzykowania, z wydawania wysokich pięknych dźwięków. Doświadczenia i spadek artystyczny po wielu kulturach  kontynentalnych, dziesiątkach ich tysiącleci istnienia, odkryta także terapeutycznie (a może przede wszystkim). Dzwoneczki (medytacyjne) – co w nas poruszają? Lepiej im się poddać… bo obserwacja zaburzy reakcję podmiotu, a nie o to  chodzi…
            Zapętlenia rytmiczne. Na koniec kumulują je w gamę dźwięków, wspólne afrykańskie serce. Shrutti box. Dziwny hinduski instrument, bardzo pierwotny w swym brzmieniu. Także jest medytacyjny. Wyraźnie kojący, wygładzający fale w naszym rozkołysanym praną wnętrzu. Śpiewają Monika Nowak – wolontariuszka i Basia z Gdańska – kołysz, nas kołysz do snu, chcemy po długim dniu odpocząć… Odpoczynek jest zawsze kojący. Prastara melodia towarzyszy medytacyjnemu shrutti, ukaja nas wszystkich. Misy tybetańskie i dzwoneczki, tajemnicze źródła leczniczych dźwięków – intuicyjnie zdaje się, że je znamy od bardzo, bardzo dawna… Hinduskie boginie nasze (obie muzykoterapeutki) wzięły je w dłonie dźwięk sobie w kole muzykującym przekazując.
            One  - wrażenia, impresje - wykwitają jak potencjały energetyczne z próżni. Są możliwościami ludzi dotkniętymi tak ważnymi dla człowieka uszkodzeniami słuchu i wzroku. Nasz mózg posiada nieprzebrane możliwości, być może zastąpi uszkodzenia, uzupełni, stworzy nowe łączenia między synapsami, między komórkami nerwowymi. Energia powstała z ciszy i z ciszenia, uciszenia hałasu samsarycznego. Kołysze w ciszy nasz dźwięk – lęk  (przed ciszą?)…
            Jest rytm zabawą (uczącą), dziecięcą pełną radości pierwotnej, jak bębnienie dzieci w djembe – obserwuję to po koncercie… Małymi rączkami uderzyć chociaż raz w skóropodobne djembe… Uciecha! Dla mnie też…
            I samym słuchaniem byliśmy na koncercie, relaksującym, odpoczywającym doświadczeniem dnia, chwili. Podziękowania dla Ewy, dla Kai, dla  wolontariuszy…  Bukiety kwiatów. Za dziesięć lat pracy – dla dobra osób, którzy tego bardzo potrzebują. Za stworzenie im świata – najpierw akceptacji, potem fachowej rehabilitacji, wielopoziomowej, kompleksowej.  Fenomen dobra, jakie daje jeden człowiek drugiemu – bez-warunkowo DAJE…


Iwona Wróblak
listopad 2016










 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz