TPG daruje wielki
świat
Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym działa w Międzyrzeczu
już 10 lat. Główną sprawczynią tej unikatowej organizacji pozarządowej u nas jest Ewa Skrzek – Bączkowska Pełnomocnik
Wojewódzki Lubuskiej Jednostki TPG, pracująca zawodowa jako nauczycielka w
Specjalnym Ośrodku Szkolno – Wychowawczym w Międzyrzeczu. Ewa, dzięki swojej
charyzmie i ogromnej osobistej pracowitości, potrafiła przez ten okres skupić
wokół siebie do pomocy przeważnie młodych, wykształconych w zawodzie ludzi,
wielu z nich zdobyło kwalifikacje tłumaczy przewodników dla osób z jednoczesnym uszkodzeniem wzroku i słuchu. Dla
tych ludzi Ewa bezwarunkowo kojarzy się z przywróceniem ich do życia
społecznego, kulturalnego, także zawodowego.
„Dotknąć Sztuką Nieba” to koncerty, które przez kilka lat
były organizowane przez TPG. Rocznicowy koncert też będzie w tym stylu. Super
koncert będący nie tylko rehabilitacją osób głuchoniewidomych, występujących
publicznie razem ze swoimi opiekunami, to także artystyczne przedsięwzięcie,
muzyczny występ muzykoterapeutów: Ewy Skrzek – Bączkowskiej, Karoliny Kai Szymków
i kilkunastu osób, prezentujących utwory specjalnie aranżowane na dzisiejszą
uroczystość.
W holu SOSW, w jesiennych dekoracjach, mini-wystawa
prezentująca próbkę wielorakiej aktywności artystycznej i społecznej
podopiecznych Stowarzyszenia. Na uroczystość przybyli prezes Zarządu TPG
Grzegorz Kozłowski i Dyrektor Biura TPG z Warszawy Monika Skowrońska, z którą
rozmawiam potem o kulisach pracy stowarzyszeń i organizacji, o ważnych
przyziemnych sprawach związanych z finansowaniem działalności – współpracą z
urzędnikami wszystkich szczebli, których też trzeba uważnie słuchać; temat na
ważny i długi artykuł… Forum Międzyrzeckich Inicjatyw wpiera TPG – dla gości przygotowało ofertę pomiaru
poziomu cukru we krwi.
Powitania gości i podziękowania – za przybycie i za
wsparcie. Za patronat (Wojewoda lubuski). Historia TPG międzyrzecka to historia
Stasia z Domu Pomocy Społecznej w
Rokitnie, chłopca z wielorakimi uszkodzeniami, podopiecznego Ewy, którym się
zajmowała jako rehabilitantka. Szukała dla niego pomocy w TPG, pisała pisma do
stowarzyszenia i tak zaczęła się historia Jednostki Wojewódzkiej TPG w
lubuskiem. Od historii osobistej się zaczęła,
ludzkiej, od zawodowej troski o jedno ludzkie istnienie, by Staś mógł godnie
żyć, rozwijać się maksymalnie wykorzystując swe możliwości. Stasiu już nie
żyje, ale dzieło, jakie zapoczątkował swoją osobą, jest kontynuowane i przynosi
od 10 lat korzyści innym osobom z jednoczesnym uszkodzeniem wzroku i słuchu.
Superbohaterzy. Tak nazywa ich Ewa –
osoby głuchoniewidzące. Realizują się i rozwijają mimo uszkodzeń, często
poważnych, dwóch najważniejszych zmysłów sensorycznych. Powracają do
społeczeństwa ze świata ciszy i mroku, spotykają się z Ewą i innymi
wolontariuszami, ze sobą nawzajem, w gościnnych progach Specjalnego Ośrodka
Szkolno – Wychowawczego – za życzliwym wsparciem i zrozumieniem ze strony dyr.
Arlety Stacheckiej. Międzyrzecki SOSW jest sercem naszego TPG.
Koncerty i spotkania miały miejsce też w lecie w Ośrodku
Wypoczynkowym „Głębokie” należącym do Beaty i Jacka Bełzów. Uczestnicy spotkań
i wolontariusze realizowali sztuki teatralne, recytowali swoje wiersze,
malowali, rzeźbili. Gotowali potrawy – cenna nauka, jak być mimo uszkodzeń
maksymalnie samodzielnym. Program tych spotkań jest zawsze bogaty,
wielostronny, obejmuje naukę orientacji przestrzennej, metody komunikacji,
czynności dnia codziennego, zajęcia kulinarne, zajęcia sportowe, artreterapię,
fizjoterapię i muzykoterapię, do której Ewa, zrobiwszy odpowiednie kursy i przeszkolenia, przywiązuje w pracy zawodowej
wiele uwagi. Spotkania naszpikowane są sesjami z doradcami zawodowymi,
psychologami i lekarzami innych specjalności. Współpracują z „Fundacją
Otwartych Drzwi” z Zielonej Góry i innymi jednostkami wojewódzkimi TPG. Jeżdżą
na wycieczki, zwiedzają zabytki. Na zajęciach integracyjnych, comiesięcznych
spotkaniach klubowych rozwija się wolontariat Lubuskiej Jednostki wojewódzkiej
TPG, powiedziałabym – szkoła
wolontariatu, jaką realizuje Ewa. Efekty są bardzo wymierne. Zdjęcia ze spotkań
są kroniką, na kartach której widać, jak – na korzyść - zmieniają się osoby głuchoniewidzące,
rośnie w nich wola i radość życia. Jak otwierają się na świat. Dla jednej osoby
– by polepszyć jej jakość życia – WARTO pracować. Tutaj tych osób jest więcej.
Stałe grono, które znamy ze spotkań (spotkania są otwarte). Międzyrzeckie TPG
jest ich całym wielkim światem – w ich świecie okrojonym przez
niepełnosprawność.
Jurek Godyń mimo bardzo dużej, postępującej utraty
wzroku, ciągle tworzy. Jego prace oglądaliśmy wielokrotnie. Jest artystyczną
wizytówką naszego TPG. Uczestnicy spotkań tworzą jedną wielką rodzinę, tutaj
nabierają pewności siebie, uczą się jak korzystać ze swoich praw zagwarantowanych
im w przepisach i ustawach jako obywatele państwa.
Organizatorzy dziękują wszystkim osobom i instytucjom, władzom
miasta i samorządowym, prywatnym sponsorom, wspierającym działalność
Towarzystwa. Następuje długa lista nazwisk, organizacja cieszy się w lokalnym
środowisku dużym prestiżem.
Wydarzenia artystyczne „Dotknąć Sztuką Nieba” wpisały
się na stałe w kalendarz kulturalny. Mamy próbkę takiego koncertu. Prowadzą go
muzykoterapeutki: Karolina Kaja Szymków – razem z Ewą Skrzek – Bączkowską.
Zaczyna się od nieinstrumentalnego wstępu opartego na naturalnych dźwiękach
wydawanych przez nasze ręce w kontakcie z ciałem, na dotyku – wyraźnym i
zdecydowanym – Kontakcie (słuchowo) dotykowym, własnym i z osobą blisko-siedzącą, Osobą będącą –
symbolicznie także, blisko Nas… To ważne, jeżeli nie widzimy…
On – ten Kontakt -
jest tak podstawowy, jak dźwięk gongów tybetańskich, wysyłany
medytacyjnie w czeluście umysłu. Które dzięki temu układają się w mandale. Ewa nadaje
im koordynacyjny rytm. Towarzyszy ludzkie Słowo – tekst wiersza niewidomej Eli
Sirzisko. Towarzyszy jej bogactwo ilustracji
dźwięku jako fal emanujących zewsząd, od strony innych ludzi, z otoczenia, z
kosmosu, z przyrody i natury. Pierwotne instrumenty etniczne, starannie wybrane
pod kątem właściwej tonacji, ich pogłośnienia wzmacniane – tak by usłyszał je
człowiek niedosłyszący...
Ich najdrobniejsze dźwięki
by były wzmożone – temu służy dziś technika, a jest bardzo wiele wynalazków, które
ułatwiają życie osobom z uszkodzeniami sensorycznymi – w TPG jest do nich
dostęp. – Spadająca czarodziejka gwiazdy
rządzi światłem… - tak brzmi poetycka ilustracja odczuć osoby objętej
opieką TPG.
Djembe, śpiew intuicyjny – w ten sposób się pobudza odbieranie
bodźców z otoczenia, w ten sposób się otwiera człowieka na świat (doznań). Improwizowany
śpiew - sięgnięcie po doświadczenie kulturowe człowieka od najdawniejszych
dziejów. Od szumu djembe po rytm pierwszy i prostszy, po jego usłyszeniu następuje
modulacja własna, własna ekspresja – jak szept, jak krzyk dopiero co odzyskanym
głosem… Nadanie mu swego brzemienia indywiduacyjnego. I rytmu.
Rytm serca. Afrykański, bo stamtąd w ogóle jest rytm (i
my jako istoty rytmizujące – współgrające z przyrodą, słuchające z rozmawiające
z Nią). Tradycyjny balafon drewniany. Płaski dźwięk. Ciepłe dźwięki drewna,
takie są też pewnie w dotyku… Kilka osób w ten sposób realizuje swoje credo,
ich „ja”. Każdego z nas osobowy zestaw atrybutów
imiennych, encje, są inne. Własny rytm osobisty – trzeba odkryć tę oczywistą
prawdę, że wszyscy je mamy… Końcówka słowacka – rodzaj fletu prostego,
pierwotnego, jak radość z muzykowania, z wydawania wysokich pięknych dźwięków. Doświadczenia
i spadek artystyczny po wielu kulturach
kontynentalnych, dziesiątkach ich tysiącleci istnienia, odkryta także
terapeutycznie (a może przede wszystkim). Dzwoneczki (medytacyjne) – co w nas
poruszają? Lepiej im się poddać… bo obserwacja zaburzy reakcję podmiotu, a nie
o to chodzi…
Zapętlenia rytmiczne. Na koniec kumulują je w gamę dźwięków,
wspólne afrykańskie serce. Shrutti box. Dziwny hinduski instrument, bardzo
pierwotny w swym brzmieniu. Także jest medytacyjny. Wyraźnie kojący,
wygładzający fale w naszym rozkołysanym praną wnętrzu. Śpiewają Monika Nowak –
wolontariuszka i Basia z Gdańska –
kołysz, nas kołysz do snu, chcemy po długim dniu odpocząć… Odpoczynek jest
zawsze kojący. Prastara melodia towarzyszy medytacyjnemu shrutti, ukaja nas
wszystkich. Misy tybetańskie i dzwoneczki, tajemnicze źródła leczniczych
dźwięków – intuicyjnie zdaje się, że je znamy od bardzo, bardzo dawna… Hinduskie
boginie nasze (obie muzykoterapeutki) wzięły je w dłonie dźwięk sobie w kole muzykującym
przekazując.
One - wrażenia,
impresje - wykwitają jak potencjały energetyczne z próżni. Są możliwościami
ludzi dotkniętymi tak ważnymi dla człowieka uszkodzeniami słuchu i wzroku. Nasz
mózg posiada nieprzebrane możliwości, być może zastąpi uszkodzenia, uzupełni, stworzy
nowe łączenia między synapsami, między komórkami nerwowymi. Energia powstała z
ciszy i z ciszenia, uciszenia hałasu
samsarycznego. Kołysze w ciszy nasz dźwięk – lęk (przed ciszą?)…
Jest rytm zabawą (uczącą), dziecięcą pełną radości
pierwotnej, jak bębnienie dzieci w djembe – obserwuję to po koncercie… Małymi
rączkami uderzyć chociaż raz w skóropodobne djembe… Uciecha! Dla mnie też…
I samym słuchaniem byliśmy na koncercie, relaksującym,
odpoczywającym doświadczeniem dnia, chwili. Podziękowania dla Ewy, dla Kai, dla
wolontariuszy… Bukiety kwiatów. Za dziesięć lat pracy – dla dobra
osób, którzy tego bardzo potrzebują. Za stworzenie im świata – najpierw akceptacji,
potem fachowej rehabilitacji, wielopoziomowej, kompleksowej. Fenomen dobra, jakie daje jeden człowiek
drugiemu – bez-warunkowo DAJE…
Iwona Wróblak
listopad 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz