wtorek, 21 marca 2017

Dom w sercach

            Rudy spiesznym truchtem robi obchód osiedla. Już zna większość mieszkańców. Za niektórymi tylko biegnie węsząc, przy innych skacze merdając ogonem. Z większością osiedlowych psów bawi się przekomarzając, tylko na te wielkie czasami szczeka. Z upływem czasu, w ciągu którego przemieszkuje koło bloków, staje się łagodniejszy. Nocami przysypia na cienkiej ściółce uschłych roślin w klombach lub przytulony do cieplejszych miejsc przy betonowych ścianach budynków. Zaznawszy nieco jedzenia czy dobrego słowa od ludzi daje się pogłaskać. Respektuje też prawo innych psów i  ludzi do wspólnego terytorium. Wpisując się w hierarchię stada ludzko–zwierzęcego mieszka. Przy nielicznych ludzio-człowiekach kładzie się na plecach, otwiera pysk – to znak zaufania i uległości. Wtedy należy podrapać go po piersiach.
            Ostatnio ktoś zbudował mu dom. Jest gdzie, przy czym, postawić miskę z jedzeniem. Kto? Pytam ludzi, robię dochodzenie.
            Emil Waltrowski. Niewysoki, szczupły, 14 lat. Czy zgadzasz się na wydrukowanie twojego nazwiska? Odpowiada z powagą – Tak. Czy możemy cię sfotografować? Może razem z Rudym koło budy? Skinienie głową.
Opowiada o Rudym.
Emil: - Nasza znajomość z Rudym zaczęła się, kiedy suka kolegi miała cieczkę i on przyszedł do nas na podwórko. Biegał cały czas za nią i my  postanowiliśmy dawać mu jeść, bo nikt go nie karmił. Dawaliśmy mu jeść codziennie i w pewnym momencie po jakiś dwóch tygodniach postanowiliśmy zbudować mu budę. Robiliśmy ją dwa dni. Ale pewna pani powiedziała mi, że ona nie chce tej budy pod jej oknem i że babcia tej pani nie lubi psów, więc  budę przenieśliśmy. Pomógł nam starszy pan. Rudy z początku nie chciał w budzie spać, ale nauczył się i jeść teraz tam dostaje.
Tak, rzeczywiście, buda już od kilku tygodni nie wędruje, stoi w miejscu. W środku puchowe gąbki, w nich pies - leniwie otwiera oczy, spokojnie kładzie pysk na łapach.
Marcin Słupiński. Uśmiech, w oczach figlarne błyski. To w jego piwnicy powstała idea zbudowania domu bezdomnemu zwierzęciu. Chłopcy mówią: - ostatnio zrobiliśmy mu podłogę z desek, daliśmy styropian. Noce są jeszcze chłodne. Teraz będzie miał ciepło. Wygląda na prawdziwy psi dom – mówię. –  Na początku robiliśmy po swojemu, ale tata Marcina stwierdził, że możemy to zrobić lepiej. Narysował nam szkic, wzięliśmy wszystko, co było potrzebne, wycięliśmy... Rudy ma co jeść i ma gdzie mieszkać.
Marcin i Emil: - Teraz on jest tu jak u siebie, nigdzie nie ucieka, chodzi z nami do miasta, reaguje na wołanie.
            Mieszkańcy okolicznych bloków mają teraz o jeden więcej powód do rozmowy, do kontaktów. Starszy człowiek przechodząc koło budy niezdarnie wyciąga rękę, chce go pogłaskać. Pies nie bardzo wie, o co chodzi, skoro nie widzi w ręku człowieka miski. Mężczyzna skarży mi się – a ja  kilka razy dałem mu jeść.
Emil: - Chciałem powiedzieć, jeśli ktoś jakiegoś bezdomnego psa spotka, to niech spróbuje znaleźć mu dom, albo niech zbuduje budę, jak my to zrobiliśmy...
            Pani Agnieszka, u której w kiosku na targu jest jedna z międzyrzeckich samorzutnych „psich stołówek”, mówi, że rudy pies już tam nie przychodzi. Ale za to przy misce jest następny, z widocznymi żebrami, wystraszony z podwiniętym ogonem, zjadający wszystko do czysta...
Naszemu pupilowi o rudej sierści boki się zaokrągliły, psi uśmiech nie schodzi z pyska. Ostatni sprawdzian dla chłopców: pytam – Czy to już wasz pies? – Tak - uśmiechają się. Jeśli chciałby ktoś go zaadoptować, czy zgodzilibyście się? Emil: - Mógłby to ktoś zrobić, lepiej byłoby dla niego. Odwiedzalibyśmy go. Mówię do Marcina: Buda poczeka na następnego mieszkańca. Dom w sercach. W odpowiedzi uśmiecha się do mnie.


Iwona Wróblak
maj 2002 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz