Pani Małgorzata Stepczyńska
- ludzie obok nas
Malutkie
mieszkanie, w nim promienne akwarele autorstwa pani Małgosi. Ptaki, krajobrazy,
portrety. Kwiaty. Kolory starannie dobrane, stonowane. Energia rytmu czerwieni.
Spokojna radość, jakby obok nurtu życia, może niezupełnie od tego rytmu
zależna? Jak, w jaki sposób, synchronia użytych barw wiąże się z filozofią
życia malarza...
W
biblioteczce słowniki i książki w językach obcych. Pani Małgosia przyznaje się
do pięciu biegle opanowanych. Dużo wspomnień z podróży po kilku kontynentach. Pomimo wieku ciągle jest
proszona o pomoc jako tłumacz. Mówi o nich, o naszych gościach z Niemiec,
Holandii – oni chcą porozmawiać w
swoim języku z nami. Znajomość innego języka to jak drzwi do drugiego
świata. Lubi ludzi. Mam takie wrażenie – że rozmawiam z młodą osobą, młodą kobietą,
tyle w niej spontanicznej ciekawości, radości z poznawania innych światów.
Słucham uważnie jej opowiadań o dalekich krajach – nagle przerywa sobie – niech teraz pani coś
opowie... Myślę sobie, moje podróże są jednak wewnętrznej natury, brak mi
takiego umiłowania świata – na zewnątrz
mnie. Pani Małgosia to typ przedwojennej pani nauczycielki. Cieszy się wśród
znajomych dalszych i bliższych niekwestionowanym autorytetem. Bawiące się zbyt
hałaśliwie na podwórku dzieci widząc jej osobę ściszają głos, chociaż ona nigdy
nie krzyczy. Czy to wewnętrzna młodość, pogoda, dojrzałość, afirmacja idei
życia jako takiego ma takie poważanie?
Ludzie są tak głodni autorytetów... Są osoby nietuzinkowe, które mieszkają
blisko, za ścianą. Pani Małgosia darzona
jest szacunkiem nie tylko w kręgach poliglotów, ludzi sztuki, swoich znajomych
z okresów pobytu za granicą, rozsianych po całym świecie.
Wernisaż
Wandy Namiestnik i Jolanty Nowak w Atelie „Kotłownia”. Pani Stepczyńska lubi
przychodzić do Kotłowni, bo tam są
młodzi artyści, po prostu młodzi ludzie, tylko – kręci głową – ta muzyka na
dole, za głośna trochę dla niej. Jeden z gitarzystów to jej były uczeń.
Pani Małgosia o nim: - To urodzony
muzyk, i dobrze mówi po angielsku. Mówię, że dobrze grają, równo. Wierzy mi
na słowo...
Wokół nas na sali wystaw sami znajomi. Ludzie, którzy nie
umawiając się przychodzą w te same miejsca. Pani Małgorzata o obrazach –
Zawsze, kiedy czegoś nie rozumiem, wydaje mi się, że to moja wina. Chodzi
jej o szacunek dla świata innych odczuć, o wrażenie niedosytu własnej
tolerancji dla innego postrzegania. W życiu pani Małgosia jest za pragmatyzmem,
i za przedsiębiorczością, aktywnością. Jest, czuje się Polką, Europejką, jej
patriotyzm nie wyklucza europejskości,
jest jego potwierdzeniem i poszerzeniem, bez absolutnie żadnych polskich
kompleksów. Taka jest, jak mówi, od 18. roku życia. W pełni ukształtowana. To
sprawa wychowania w domu rodzinnym, mieszkała w młodości we Francji, w sercu
europejskiej chrześcijańskiej duchowości, w pobliżu tamtejszych sióstr
zakonnych i księży. Potem przyszły świadome wybory, jakich dokonały obie z
matką - wracając do Polski. Wróciły pomimo widma realiów ustroju
socjalistycznego, który zastaną, zamkniętych granic kraju. Kiedy w końcu udało
się dostać paszport i wyjechać (pani Małgosia zawsze kochała podróże),
powróciła z zagranicy – do matki. Do najbliższej osoby, która była dla niej
tożsama z ojczyzną. Ceną mogło być zamknięcie za żelazną kurtyną, ale nie była to w tym
kontekście cena za wysoka dla niej. Jakby wiedziona intuicją, czerpała radość z
rzeczy najistotniejszych. Był to dla azymut,
kompas szczęścia, spełnienia, poczucia dobrze przeżytych lat, bez odrobiny
zgorzknienia.
Jeszcze o
tolerancji. Pani Małgosia mówi, że nawracać kogoś, narzucając swój sposób
życia, myślenia, religię – jest … nietaktem...
To małe mieszkanie jest jak salon, arystokratyczny, przedwojenny. O prostocie
rozmawiamy dzisiaj z panią Małgosią, o nakazie bezpośredniości, kultury i szacunku, w prostej linii będących następstwem
tych cech. Z otwarcia wynikającego z miłości.
Ta miłość jest szerokiego autoramentu, mówię jej. Prostota, to wyrafinowana
rzecz, to efekt pracy nad sobą, spadek wyniesiony z domowego wychowania,
otoczenia. Nie nadgryzły radości pani Małgosi doświadczenia życia, wojna, pobyt
w nazistowskim obozie. To, miłość, było silniejsze – chce się powiedzieć –
karma. Jest jak promień światła pani Małgosia, jak cenny klejnot, który można
znaleźć za ścianą w bloku. Prostota wiąże się z pokorą. Powiedziałabym,
robieniem miejsca obok własnej osoby dla kogoś drugiego. Słuchaniem, co on ma do powiedzenia... Robieniem u
siebie miejsca dla jego świata. To filozofia mocno korzeniami jak drzewo
wrośnięta w ojczystą ziemię, konarami stykająca się z innymi narodami, a koroną
wierzchołka zwrócona w stronę sacrum - myślę.
Jest pani
Małgorzata członkiem apostolatu Maryjnego, jej Chrystus Cierpiący na jednej z
akwarel ma oczy... radosne, bo wie dlaczego i po co cierpi. Chrześcijańskość pani Małgorzaty jest,
jak ona, radosna i pełna miłości do świata. Może lubi się panią Małgosię za tę
jej wewnętrzną konsekwencję w radości, i za to, że szczeliny przeżyć i
doświadczeń życia nie mają tam dość miejsca i siły, by rozpęknąć świat...
Iwona Wróblak
czerwiec 2003
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz