niedziela, 26 marca 2017

Do muzykowania - zachęca dobra organizacja…


            Byliśmy pod wrażeniem… Ucztując muzycznie, w naszej gotyckiej katedrze p.w. św. Jana, podczas koncertu pieśni pasyjnych. Byliśmy pod  wrażeniem wysokiego poziom artystycznego Chóru z XXVII LO z Warszawy. Zespołu, który liczy ponad 90 osób – część z nich jest uczniami, inni są  studentami szkół muzycznych (tworzą w Chórze sprawną orkiestrę). W programie, który usłyszeliśmy, w ponadgodzinnym programie, trudne, nie tylko dla młodzieży licealnej, pieśni pasyjne. Piękne, perliste w swym wysmakowaniu, utwory tego gatunku z różnych epok.
            Chór szkolny pod batutą prof. Marcina Bielińskiego z XXVII Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Czackiego w Warszawie – sięgam po  dostępne informacje -  istnieje od 2001 roku i skupia nie tylko uczniów, ale również absolwentów Szkoły, a czasem skład jego wspomagają też głosy nauczycieli. Występy w wykonaniu śpiewającej młodzieży uświetniają uroczystości i wydarzenia związane z życiem Szkoły. Raz w roku Chór odbywa tournee po wybranych regionach Polski: koncertował na Podlasiu, Mazurach, Roztoczu, Mazowszu, Pomorzu i Bieszczadach oraz w różnych punktach Warszawy i okolic – teraz zawitał do Międzyrzecza...  Z Chórem współpracują utalentowani instrumentaliści - uczniowie uczęszczający równolegle do  szkół muzycznych.
            W jaki sposób zachęca się młodych ludzi, by śpiewali te często niełatwe technicznie pieśni? – a widać, że trud włożony w pracę nad interpretacją utworów jest duży. Do uczestnictwa nie zachęca się specjalnie, ani nie przekonuje nadmiernie – mówią mi opiekunowie młodzieży. Kluczem jest – jak  odpowiada mi prowadzący Chór prof. Marcin Bieliński - dobra organizacja przedsięwzięcia… Wysiłek logistyczny włożony w sprawnie działający, jak  mi się zdaje, system motywacyjny. Czyli poważne traktowanie potrzeb artystycznych młodych ludzi. Młodzież dostrzega, i docenia, efekt działań, wysoki poziom artystyczny, jaki niewątpliwie prezentuje sobą zespół, a także – na pewno – jak zorientowaliśmy się po koncercie, w trakcie podziękowań dyrygenta za wspólną pracę, dobra atmosfera w zespole. Czy może – chciałabym tego, usłyszymy Chór naszej MUSZE? (Międzyrzeckiej Uczcie Chórów Amatorskich). Myślę, że poziomem muzycznym nie ustępowałby dorosłym uczestnikom.
             Mieliśmy tymczasem muzyczną ucztę pieśni pasyjnych, nagromadzonych nam w dużej ilości i znakomitym wyborze, prezentującym ten typ  muzyki religijnej na przestrzeni wieków.
Zaroiło nam się pod Ołtarzem naszej wielce aktywnej, głównej, powiedziałabym, sali koncertującej, jej mecenatowi – koncertującej w dwóch aspektach, zawierającą i sacrum i (wysoką) sztukę muzyczną - dzięki osobie proboszcza ks. kanonika Marka Walczaka, zaroiło się tu od uzdolnionej i wrażliwej artystycznie młodzieży. Czterech solistów na przedzie i chór dyskretnie im akompaniujący. Dobrze słyszalne wysokie głosy z lewej strony. Dostojnie brzmią pieśni religilne, wsłuchujemy się w pasyjny tembr emocjonalności sakralnej zachodniej chrześcijańskiej kultury muzycznej na przestrzeni wieków… Tajemnica Krzyża w lini melodycznej. Bardzo staranne wykonania, przeżywane osobiście interpretacje. Dynamizm…
            Klarnet – jeden z klarnetów, i dwie wokalistki. Pieśń Matki pod krzyżem Umierającego Syna… W ciszy gotyckiej katedry. Nabrzmiałej wiekami modlitw w Niej, w katedrze, pieśni i nabożeństw dla wiernych. W ciszy pełnej treści kończą nasi goście pieśń – zasłużone oklaski widowni.
Wielogłosowe utwory w starej klasycznej łacinie. Wysokie jak mury kościoła. Starannie artykułowane głoski. Pełnowymiarowy artystycznie fragment bogatego zbioru muzyki sakralnej.  
Eli, Eli lama sabachthani – notuję jedną z fraz, słynną ostatnią frazę Chrystusa konającego na krzyżu. Będącą od dwóch tysięcy lat inspiracją do  przemyśleń, przeżyć i doświadczeń dla pokoleń…
            Męskie tenory i basy doskonale wpasowane są w kompozycje i aranżacje, słyszalne, oddzielone tonalnie (jak wszystkie głosy) – obok dziewczęcych sopranów. Średniowieczna żarliwość religijna dobrze oddana. Wśród utworów są bardzo współczesne, autorskie, ale – jak zauważam – z  niejaką pokorą napisane, tak to trzeba nazwać, wobec tworzywa, trzymające się kanonu pieśni pasyjnych… Napisane są przez (bardzo zdolną) chórzystkę Dianę Kuls, inna z dziewcząt-kobiet: Zofia Kiniorska jest (sprawnym) dyrygentem, wymieniają się w kierowaniu chórem z prof. Bielińskim.
Ekspresyjne, dzięki dobremu wykonaniu, utwory. Duża własna orkiestra: skrzypce, klarnety, wiolonczela, flety, saksofon, gitara, orkiestra prawie symfoniczna… Rozpisana na nie partytura – jak mówił mi pan Bieliński, muzycy osiągnęli różne stopnie umiejętności, odbiór jednakże całokształtu jest bardzo pozytywny. Wrażenie robi kwartet lamentowy – domyślam się, że to specjalny rodzaj muzyki religijnej, przez swoje piękno warty poznania. Grają skrzypce, czworo skrzypiec. Muzycy mają w dorobku nagrania płytowe, można je nabyć po koncercie.
            Tegoroczne tournee, jak mówi dyrygent, jest już dziewiąte. Tyle lat podróżuje Chór po miastach i salach koncertowych ze swoim bogatym, w  swoim gatunku, repertuarem. Uczestnictwo w Nim, w zespole, jest na pewno wielką, dla młodzieży, przygodą z muzyką najwyższego gatunku, z  profesjonalnym przygotowaniem i logistyką dotyczącą organizacji zainteresowań w dziedzinie muzyki i sztuki, historii kultury, bo – jak czytam o  programie nauczania XXVII LO im. Tadeusza Czackiego, jest bardzo wszechstronny…











Iwona Wróblak
marzec 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz