środa, 1 marca 2017

Matka ma klej który połączy…

Matka ma taki klej, który połączy potłuczone kawałki.
            Świetlica w Szkole Podstawowej nr 2. jest niewielka, choć przytulna. Święto 26. maja dzieci wypisały kolorową kredą na szkolnej tablicy: DLA  MOJEJ MATKI. Na stołach były owoce i ciasto, wszystko ustawione w otoczeniu pracowicie sklejonych w ikebany papierowych kwiatów.
            Trzy panie są gospodarzami wieczoru. Prywatnie Mamy własnych dzieci, tu pilnie dbały o to, by każde dziecko tego dnia, i w następnych dniach, pamiętało o swojej mamie, emocjonalnie się z nią jednoczyło. Te panie to „etatowa mama” SP. nr 2 Zofia Dymarczyk, Szkoły - opiekuńcza dusza, nauczyciel z pasji i powołania, kochająca dzieci miłością nie do wyleczenia, mimo ubytku sił fizycznych, podkreślająca stale służebność swojej roli w  podtrzymywaniu i umacnianiu mistycznej więzi dziecka ze swoją mamą. Druga to Aleksandra Mucha, szkolny pedagog, profesjonalista w szlifowaniu tej  więzi, nauczycielka ucząca prawidłowych połączeń niescalonych czasem fragmentów osobowości młodego człowieka, oraz Danuta Dudzińska, od spraw medycznych, zawsze będąca, jeśli potrzeba, w pobliżu.
            Subtelne wspieranie rozwoju człowieka w dziecku, codzienna mrówcza praca wychowawcza zaowocowała dzisiaj małym programem artystycznym, który dzieci przygotowały. Byliśmy pod wrażeniem udanych aktorskich poczynań Ani, Karoliny, Żanety i Oli, ich inwencji twórczej i  pomysłowości w doborze tematów a także form ekspresji artystycznej. Oglądając skecze mieliśmy wiele okazji do zdrowego śmiechu, który udzielił się również naszym młodym aktorom i przez moment niezawodowy chichot wytrącił je ze scenicznego rytmu. Dziewczynki niczego nie starały się udawać, były sobą, czyli dziećmi. Cieszyła oczy ich naturalna ruchliwość, radość życia, spontaniczność, której nikt z pedagogów nie starał się tłumić. Piosenki Michała Wiśniewskiego, które śpiewały po swojemu, to emocje dziecięce wyrażane ich własnym językiem. Dzieci też czytały wybrane przez siebie wiersze – wyznania, laurki dla mam („Mamo, dziękuję ci, że otworzyłaś mi drzwi, ale nigdy nie przepychałaś mnie przez nie”, „Matka ma taki klej, który połączy potłuczone kawałki”). Specjalną niespodzianką był break dance, występ, w który chłopcy włożyli mnóstwo serca i pracy. Spotkanie zakończyła degustacja ciast upieczonych przez mamy.
            Obchody Dnia Dziecka były jednym z punktów wycieczki „Do ujścia Warty”. Patrzeć w gwiazdy i jednocześnie stąpać po ziemi, taka była idea pomysłu tej jednodniowej eskapady. - Otrzymaliśmy cztery pory roku – wspomina pani Ola. – Już na początku w Budniewicach spadł deszcz i trzeba było założyć kaptury. Ciemnymi chmurami zaciągnęła się cała lewa strona nieba, ale chwilę potem dzieci podziwiały tęczę. W Słońsku w Muzeum Martyrologii milczały wyciszone, słuchając zalegającej tam ciszy o pamięci historii niedawnej, kiedy drugiemu człowiekowi zabrana była wolność. Przewodnik pan  Kaczmarek opowiadał o zabytkowym kościele, ołtarzu, o ambonie z alabastru. Potem była wizyta w ZOO.  
            Dzieci były zachwycone, niektóre notowały wrażenia w pamiętnikach. O spotkaniach oko w oko z egzotycznymi zwierzętami. Dostojność i spokój natury emanowały z wylegujących się lwów. Świerkocin był ogromnym przeżyciem dla dzieci. Ptaki, wielkie ich skupiska, podziwiały w rezerwacie ptactwa wodnego w Słońsku. Były karuzele i diabelski młyn. Nie zabrakło czasu na MRU, na fort w Żabicach. Przez cały czas nad wycieczką, oprócz opiekunów, czuwał z daleka ks. Andrzej z Apostolatu Maryjnego przy parafii Św. Wojciecha. Do realizacji pomysłu wycieczki przyczynili się liczni sponsorzy i przyjaciele szkoły, ludzie otwartego i czułego serca, wspierający przedsięwzięcie finansowo.


Iwona Wróblak
lipiec 2003

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz