Jacek Fedorowicz – z pokorą przyjmuję zmieniający
się czas…
Ja Kolega Kierownik. Okres, którego
dotyczy wykreowana przez Jacka Fedorowicza postać, to czasy – ja mówi satyryk -
sprzed 1989 r. To wykwit czasów, Symbol
władzy komunistycznej, trafiony w tym kontekście. Bezpośrednio dotyczy tego
okresu. Toczyła się wtedy walka z socjalizmem o rząd dusz się, walka z najgroźniejszym, zdaniem pana Fedorowicza,
przeciwnikiem… Najważniejsze było odzyskanie niepodległości – tak sądzi pan Fedorowicz.
Jacek
Fedorowicz - ukończył Wydział Malarstwa w gdańskiej PWSSP. Aktor studenckiego teatru Bim-Bom w Gdańsku. W
latach 1963-71 był współtwórcą
cyklicznych programów rozrywkowych w Telewizji Polskiej, współautor audycji
radiowej "60 minut na godzinę" (1974-81 r.). Po ogłoszeniu stanu
wojennego publikował utwory w wydawnictwach i prasie "II obiegu". Był
też czynny w niezależnym życiu kulturalnym jako grafik (Komiks
"Solidarność" - 500 pierwszych dni) i artysta estradowy. Autor
programów satyryczno-politycznych w latach 80. postrzeganych jako odwet po TV–
tubie PRLowskiej propagandy. Od 1989 r. ponownie występował w telewizji i
publikował w prasie, był m. in. autorem i głównym wykonawcą popularnego programu
"Dziennik telewizyjny".
Okres powojenny nie był monolitem. Najgorszy
był czas stalinizmu do 1956 r. Siermiężność czasów rozładowywał humor. Był, dla
społecznej i obywatelskiej higieny
psychicznej, niezbędny. Fedorowicz uważa się za artystę usługowego (co dzisiaj
jest tą usługą w twórczości zawodowego
satyryka?).
Czy
czasy dzisiejsze też są odpowiednie do tego, by usługą śmiechu reagować na narzucone nam przez stosunki w pracy,
czy też inne układy podległości, okowy?… Może zmienia się tylko dekoracja. I
kaliber jest inny, chociaż celów nie brakuje. Bo jest (na stanowiskach
kierowniczych) potomstwo Pana Kolegi. Osobnik już nie
siermiężny, lecz gładki, znający języki, i pusty w środku?... Może podobnie wewnętrznie
zakłamany jak kiedyś Pan Sekretarz?
Jacek Fedorowicz przyjechał - na
zaproszenie burmistrza Międzyrzecza – do naszego miasta na dwa spotkania z
mieszkańcami. Pierwsze przeznaczone było dla młodzieży (licealnej). Czy młodzi
ludzie zrozumieją poetykę dowcipów pokolenia ludzi pierwszej „Solidarności”? Kody
języka opowiadającego między wierszami o brakach na półkach w sklepach, absurdach
życia gospodarczego i politycznego? Okazało się, że tak. Młodzież jest inteligentna. Zdumiał mnie (pozytywnie) Janek,
jeden z uczniów – powiedział, że według niego Fedorowicz to postać kultowa dla
młodzieży, bo pokazuje, jak obrażać (kontrolować) władzę w sposób zabawny, kulturalny,
że tego dzisiaj brakuje dziennikarzom…
Czyli
spotkanie BARDZO się udało. Zasługa – myślę – wychowawców i nauczycieli, tej
przestrzeni wolności, którą dali swoim wychowankom, pozwalając im się – delikatnie
ich ukierunkowując – na samodzielny rozwój.
Jeśli wielu myśli podobnie do Janka, to młodzież mamy wspaniałą, a nasz kraj
będzie się rozwijał.
Postać, figura, topos Ja
Kolega Kierownik stał się kolegą
(intelektualnym), został przyswojony, zrozumiany (przez drugie pokolenie
posolidarnościowe). Wielki Szef nie
budzi bojaźni, historia okresu gomułkowskiego, wielkiego pomieszana (po okresie
stalinizmu), wielkiej nadziei (na ludzką
twarz marksizmu-komunizmu…), której uległo wielu polskich intelektualistów,
została umieszczona w ramach jej należnych. Pokolenie lat Wolnej Polski jest wykształcone
jako obywatelskie podmioty życia społecznego, przynajmniej ma ten potencjał, jest
świadome. Nie jesteśmy, rzecz jasna, wolni od innych zagrożeń. Ostatnio od obecnego
w wielu miejscach hejtu (według pana
Fedorowicza takie są koszty – wyboru opcji
światopoglądowych, w wolnym od totalizmu
społeczeństwie). Mowa nienawiści – uważa – była w nas zawsze, teraz tylko się
ujawniła, znalazła sposób… Osoby znane na scenie nie mają obowiązku naprawiania
świata (?). A jednak kiedyś artyści zburzyli, czy wzięli udział - w zburzeniu Żelaznej
Kurtyny, wyśpiewali jej rozpuszczenie...
Na drugim spotkaniu z mieszkańcami
naszego miasta Fedorowicz zwierza się ze swoich (mniejszego kalibru) lęków.
Kultową postać naszej sceny satyrycznej na to stać. Ścigająca nas, pokolenie na
które napiera nieubłagany rozwój technologiczny, komórka, tablet – wyznaczniki naszych czasów, przymus opanowania
tych narzędzi i lekki niepokój, by nami nie zawładnęły… Może to niepokój, by
się samemu w nich nie zagubić, w gadżetach
bądź co bądź… To nowe zagrożenie
osobnicze, indywidualne, z którym każdy ma codziennie do czynienia.
Niepodległość – podstawowe dobro, dom, już mamy – zdaniem pana Fedorowicza… i
historię o czasie odzyskiwania tej wartości trzeba młodzieży przekazywać, a
ludziom dorosłym żyjącym wtedy – przypominać… A teraz można zająć się innymi
sprawami. Zwykłymi, związanymi z obyczajami, zjawiskami społecznymi - mniejszej,
nie tak bardzo publicyzującej rangi, z czasów kiedy żyliśmy w nienaturalnych
warunkach, obarczeni tą funkcją - mówi. Ta rola dla satyryków była zbyt trudną
do udźwignięcia, niosła ze sobą
niebezpieczeństwo utknięcia w jałowej, jeśli chodzi o konwencję artystyczną,
polityce, by nie powiedzieć – politykierstwie.... Czasy były jednak czarno –
białe, w pewien sposób (czy przez to łatwiejsze dla satyryka?). Fedorowicz mówi
(czy na serio?), że stracił wiarę w skuteczność
tego, to pisze, więc polityką się nie zajmuje… Co dzisiaj jest Polityką, czymś
tak godnym, jak walka o niezawisłość Polski w latach stalinizmu? Czy się nam
rozmyła? Musimy żyć i musimy podejmować decyzje… Przetrzymać, jak mówi
Fedorowicz, pewne persony w świecie polityki, to za mało może… (zrobią zbyt
wiele zła, jeśli się im pozwoli – a mamy szansę nie pozwalać).
Zostanie nam – na pewno – na dłużej pierwsze
wrażenie ze spotkania z Jackiem Fedorowiczem – piękna polszczyzna i
nieskazitelna radiowa dykcja. Wartość z pewnością dodana. A nasz gość sparafrazuje
to: Juliuszem Słowackim, który wielkim poetą był: aby język giętki potrafił ukryć, ze nie myśli głowa…
Iwona Wróblak
wrzesień 2015
wrzesień 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz