piątek, 25 września 2015

Jacek Fedorowicz – z pokorą przyjmuję zmieniający się czas


            Ja Kolega Kierownik. Okres, którego dotyczy wykreowana przez Jacka Fedorowicza postać, to czasy – ja mówi satyryk - sprzed 1989 r. To  wykwit czasów, Symbol władzy komunistycznej, trafiony w tym kontekście. Bezpośrednio dotyczy tego okresu. Toczyła się wtedy walka z socjalizmem o rząd dusz się, walka z najgroźniejszym, zdaniem pana Fedorowicza, przeciwnikiem… Najważniejsze było odzyskanie niepodległości – tak sądzi pan  Fedorowicz.
Jacek Fedorowicz - ukończył Wydział Malarstwa w gdańskiej PWSSP.  Aktor studenckiego teatru Bim-Bom w Gdańsku. W latach 1963-71 był  współtwórcą cyklicznych programów rozrywkowych w Telewizji Polskiej, współautor audycji radiowej "60 minut na godzinę" (1974-81 r.). Po ogłoszeniu stanu wojennego publikował utwory w wydawnictwach i prasie "II obiegu". Był też czynny w niezależnym życiu kulturalnym jako grafik (Komiks "Solidarność" - 500 pierwszych dni) i artysta estradowy. Autor programów satyryczno-politycznych w latach 80. postrzeganych jako odwet po TV– tubie PRLowskiej propagandy. Od 1989 r. ponownie występował w telewizji i publikował w prasie, był m. in. autorem i głównym wykonawcą popularnego programu "Dziennik telewizyjny".
             Okres powojenny nie był monolitem. Najgorszy był czas stalinizmu do 1956 r. Siermiężność czasów rozładowywał humor. Był, dla społecznej i  obywatelskiej higieny psychicznej, niezbędny. Fedorowicz uważa się za artystę usługowego (co dzisiaj jest tą usługą w twórczości zawodowego satyryka?).
Czy czasy dzisiejsze też są odpowiednie do tego, by usługą śmiechu reagować na narzucone nam przez stosunki w pracy, czy też inne układy podległości, okowy?… Może zmienia się tylko dekoracja. I kaliber jest inny, chociaż celów nie brakuje. Bo jest (na stanowiskach kierowniczych) potomstwo Pana Kolegi. Osobnik już nie siermiężny, lecz gładki, znający języki, i pusty w środku?... Może podobnie wewnętrznie zakłamany jak kiedyś Pan Sekretarz?
Jacek Fedorowicz przyjechał - na zaproszenie burmistrza Międzyrzecza – do naszego miasta na dwa spotkania z mieszkańcami. Pierwsze przeznaczone było dla młodzieży (licealnej). Czy młodzi ludzie zrozumieją poetykę dowcipów pokolenia ludzi pierwszej „Solidarności”? Kody języka opowiadającego między wierszami o brakach na półkach w sklepach, absurdach życia gospodarczego i politycznego? Okazało się, że tak. Młodzież jest  inteligentna. Zdumiał mnie (pozytywnie) Janek, jeden z uczniów – powiedział, że według niego Fedorowicz to postać kultowa dla młodzieży, bo  pokazuje, jak obrażać (kontrolować) władzę w sposób zabawny, kulturalny, że tego dzisiaj brakuje dziennikarzom…
Czyli spotkanie BARDZO się udało. Zasługa – myślę – wychowawców i nauczycieli, tej przestrzeni wolności, którą dali swoim wychowankom, pozwalając im się – delikatnie ich ukierunkowując – na samodzielny rozwój.  Jeśli wielu myśli podobnie do Janka, to młodzież mamy wspaniałą, a nasz kraj będzie się rozwijał.
Postać, figura, topos Ja Kolega Kierownik stał się kolegą (intelektualnym), został przyswojony, zrozumiany (przez drugie pokolenie posolidarnościowe). Wielki Szef nie budzi bojaźni, historia okresu gomułkowskiego, wielkiego pomieszana (po okresie stalinizmu), wielkiej nadziei (na  ludzką twarz marksizmu-komunizmu…), której uległo wielu polskich intelektualistów, została umieszczona w ramach jej należnych. Pokolenie lat Wolnej Polski jest wykształcone jako obywatelskie podmioty życia społecznego, przynajmniej ma ten potencjał, jest świadome. Nie jesteśmy, rzecz jasna, wolni od innych zagrożeń. Ostatnio od obecnego w wielu miejscach hejtu (według pana Fedorowicza takie są koszty – wyboru opcji światopoglądowych, w  wolnym od totalizmu społeczeństwie). Mowa nienawiści – uważa – była w nas zawsze, teraz tylko się ujawniła, znalazła sposób… Osoby znane na scenie nie mają obowiązku naprawiania świata (?). A jednak kiedyś artyści zburzyli, czy wzięli udział - w zburzeniu Żelaznej Kurtyny, wyśpiewali jej  rozpuszczenie...
Na drugim spotkaniu z mieszkańcami naszego miasta Fedorowicz zwierza się ze swoich (mniejszego kalibru) lęków. Kultową postać naszej sceny satyrycznej na to stać. Ścigająca nas, pokolenie na które napiera nieubłagany rozwój technologiczny, komórka, tablet – wyznaczniki naszych czasów, przymus opanowania tych narzędzi i lekki niepokój, by nami nie zawładnęły… Może to niepokój, by się samemu w nich nie zagubić, w gadżetach bądź co  bądź… To nowe zagrożenie osobnicze, indywidualne, z którym każdy ma codziennie do czynienia. Niepodległość – podstawowe dobro, dom, już mamy – zdaniem pana Fedorowicza… i historię o czasie odzyskiwania tej wartości trzeba młodzieży przekazywać, a ludziom dorosłym żyjącym wtedy – przypominać… A teraz można zająć się innymi sprawami. Zwykłymi, związanymi z obyczajami, zjawiskami społecznymi - mniejszej, nie tak bardzo publicyzującej rangi, z czasów kiedy żyliśmy w nienaturalnych warunkach, obarczeni tą funkcją - mówi. Ta rola dla satyryków była zbyt trudną do  udźwignięcia, niosła ze sobą niebezpieczeństwo utknięcia w jałowej, jeśli chodzi o konwencję artystyczną, polityce, by nie powiedzieć – politykierstwie.... Czasy były jednak czarno – białe, w pewien sposób (czy przez to łatwiejsze dla satyryka?). Fedorowicz mówi (czy na serio?), że stracił wiarę w  skuteczność tego, to pisze, więc polityką się nie zajmuje… Co dzisiaj jest Polityką, czymś tak godnym, jak walka o niezawisłość Polski w latach stalinizmu? Czy się nam rozmyła? Musimy żyć i musimy podejmować decyzje… Przetrzymać, jak mówi Fedorowicz, pewne persony w świecie polityki, to za mało może… (zrobią zbyt wiele zła, jeśli się im pozwoli – a mamy szansę nie pozwalać).
Zostanie nam – na pewno – na dłużej pierwsze wrażenie ze spotkania z Jackiem Fedorowiczem – piękna polszczyzna i nieskazitelna radiowa dykcja. Wartość z pewnością dodana. A nasz gość sparafrazuje to: Juliuszem Słowackim, który wielkim poetą był: aby język giętki potrafił ukryć, ze nie  myśli głowa…

Iwona Wróblak
wrzesień 2015





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz