Nimfofunk w Kwinto. Rytm poetyki
Gęste od słów i gęste od muzyki. Rytm ale nie z tych prostodusznych. Jest jak membrana
dokładnie poukładana w pięcioliniach. I śliczne pęknięcia w niej, czy
odchylenia od osi głównej. Drżą w końcówce, dotknięte delikatnie dopełniają,
rozchodzą się falami w otoczeniu, które dostosowuje się, do tonacji w koncercie,
omywa nas i układa.
Nimfofunk w Klubie Muzycznym „Kwinto”.
Czarowny klimat riffów tego zespołu. Akustycznie w „Kwinto” znowu. Kwinto-sencjonalnie…
Funky
rock. Czarna muzyka funk i biały rock, ekspresja i gitarowa ściana
dźwięku. Pozytywne wibracje, wyrazista perkusją i gitara basowa. Sekcje starannie
od siebie oddzielone, przez to doskonale słyszalne. Modelowe, jak mi się
wydaje. Możemy podziwiać poszczególne
frazy kompozycji. Jak perełki w
naszyjniku. Błyszczą i mienią się, przelewają różnorakimi barwami.
Słowa stają się
poezją, jeśli są zagrane. Wypowiedziane w zgodzie z frazami muzycznymi. Tekst przelewa
się w nuty. Drga w membranach, zmieniają miejsce i położenie, nieuchwytne i wypełniające
przestrzeń do ostatniej kropli nuty. Łatwo jest tańczyć przy Nimfofunk.
Zanurzyliśmy się
w Nimfofunk z lubością. Daje swobodną ekspresję, nie wymaga figur tanecznych. Sama
jest Tańcem jako takim. Ona jest kierunkowa
– ta ekspresja wynikła z naszego słuchania i interakcji. Nie jest chaosem. Na zewnątrz
się obserwujemy. To znaczy – część nas jest
na zewnątrz, a druga połówka – słucha i
patrzy, jak zanurzamy się w funk, w Nimfofunk. To jak uwolnienie z bezruchu. Z konwencji,
którą przestaje się narzucać. Intensywność
przyjaźni, rzeczy i osób. Jak wypowiedzenie fraz dawno tkwiących głęboko. Znikają
osmotyczne granice między skórą a mieszanką
muzyki i powietrza Kwintowego, co wsiąknęło setkami koncertów w zabytkowe cegły
ścian Klubu. Jedno z wielu poziomów crescenda odczuwania świata.
Za sprawą wokalu Partyka
Młodzianowskiego przede wszystkim. I ciekawych kompozycji, które tworzą wszyscy
w zespole. Nieprostych, składających się z wielu części, zmieniających rytm i
tonację. Trzeba mieć szczególną intuicję, żeby stworzyć z tego poukładany i
ciekawy kawałek. Rytm jako całość muzyki
i tekstu. Rytm poetyki zespołu. Mają styl. Mimo niedługiego stażu swoją
ekosferę, myślę. Inspiracje – bardzo ambitne – służą im do wyrażenia treści. Nie są niewolnikami swoich
ambitnych wzorców (np. Red Hot Chilli Peppers), pamiętamy te eksperymenty
lat 80. , dzisiaj wciąż są pożywką dla muzyków.
Elementy
psychodeliki uzyskane za pomocą efektów gitarowych. Myślę, ze właściciel Klubu „Kwinto”
znowu dobrze wybrał zespół, a akustycznie, jak się okazało, brzmi jeszcze
lepiej. Jak śpiewa wokalista – chwile przeciętności
są takie, ze można z nich stworzyć niemalże religię, jako wspólny temat
doświadczeń wielu setek ludzi, ich poszanowanie. Ze wszystkiego można stworzyć
poezję, kwestia wyrazu artystycznego. To materiał na przeboje radiowe.
Jest
coś w tej muzyce, w tych tekstach, co mi nasuwa na myśl etapy indywidualnego
życiorysu ludzkiego, bynajmniej nie rozumianego linearnie. Okresowych supłów
jak centrów energetycznych, zgromadzeń wewnętrznych, zapętleń uczuć, nawarstwień
zdarzeń zewnętrznych, przeczuć ich sensu, wniosków i przemyśleń, które czasami
nam się artykułują – muzycznie na pewno są łatwiej wyrażalne. To puls osobniczego
serca, ciała i osoby, umysłu i naszych
pięciu poziomów sensorycznych, NAS. W martwym
lesie. Jeżeli przez chwilę staniemy się – za sprawą swego zagubienia –
niezupełnie żywi… Bo Życie to ruch i decyzje. Ale musimy umierać co jakiś czas, by odpocząć…przegrupować siły… W związku z (nagłą)
pełnią księżyca czy mgłą nad jeziorem…
Jak
ilustrować grzech??O grzechach popełnianych bardziej świadomie, lub trochę
mniej… muzyka jest wtedy kłębiasta, i cykliczna, jak niemożność ominięcia około-rejonów piekła… diabelsko-ludzko
determinująca i nałogowo wciągająca w chtoniczne błoto.
Trzy
gitary elektryczne czyli Multi-orkiestra. Muzyczne monologi wewnętrzne
przyznające się do siebie, ładne solówki, jak ilustracje przerw w szumie świata – przerw na usłyszenie siebie. Crescendo
odczuwania świata. Dwie ścieżki muzyki i tekst – wydawałoby się - niezupełnie kompatybilny. Jak inny wymiar. Jak
funki. Czyli zupełnie dalszy wymiar. Nienumerowalny.
Muzyka ta powstaje podobno – jak mówią mi wykonawcy – w bólach, w
dyskusjach na próbach. Mają jednak to coś wspólnego, i umieją to wydobyć, jako
zespół. Tak brzmią.
Patryk Młodzianowski – wokal, teksty. Daniel Woźniak – gitara elektryczna,
Teodor Cyrulik – gitara, Mateusz Michalczak – gitara basowa, Michał Bodzio–
perkusja.
Iwona Wróblak
październik 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz