środa, 30 września 2015

Nimfofunk w Kwinto. Rytm poetyki


            Gęste od słów i gęste od muzyki. Rytm ale nie z tych prostodusznych. Jest jak membrana dokładnie poukładana w pięcioliniach. I śliczne pęknięcia w niej, czy odchylenia od osi głównej. Drżą w końcówce, dotknięte delikatnie dopełniają, rozchodzą się falami w otoczeniu, które dostosowuje się, do tonacji w koncercie, omywa nas i układa.
            Nimfofunk w Klubie Muzycznym „Kwinto”. Czarowny klimat riffów tego zespołu. Akustycznie w „Kwinto” znowu. Kwinto-sencjonalnie…
Funky rock. Czarna muzyka funk i biały rock, ekspresja i gitarowa ściana dźwięku. Pozytywne wibracje, wyrazista perkusją i gitara basowa. Sekcje starannie od siebie oddzielone, przez to doskonale słyszalne. Modelowe, jak mi się wydaje.  Możemy podziwiać poszczególne frazy kompozycji. Jak  perełki w naszyjniku. Błyszczą i mienią się, przelewają różnorakimi barwami.
            Słowa stają się poezją, jeśli są zagrane. Wypowiedziane w zgodzie z frazami muzycznymi. Tekst przelewa się w nuty. Drga w membranach, zmieniają miejsce i położenie, nieuchwytne i wypełniające przestrzeń do ostatniej kropli nuty. Łatwo jest tańczyć przy Nimfofunk.
            Zanurzyliśmy się w Nimfofunk z lubością. Daje swobodną ekspresję, nie wymaga figur tanecznych. Sama jest Tańcem jako takim. Ona jest  kierunkowa – ta ekspresja wynikła z naszego słuchania i interakcji. Nie jest chaosem. Na zewnątrz się obserwujemy. To znaczy – część nas jest na  zewnątrz, a druga połówka – słucha i patrzy, jak zanurzamy się w funk, w Nimfofunk. To jak uwolnienie z bezruchu. Z konwencji, którą przestaje się  narzucać. Intensywność przyjaźni, rzeczy i osób. Jak wypowiedzenie fraz dawno tkwiących głęboko. Znikają osmotyczne granice między skórą a  mieszanką muzyki i powietrza Kwintowego, co wsiąknęło setkami koncertów w zabytkowe cegły ścian Klubu. Jedno z wielu poziomów crescenda odczuwania świata.
            Za sprawą wokalu Partyka Młodzianowskiego przede wszystkim. I ciekawych kompozycji, które tworzą wszyscy w zespole. Nieprostych, składających się z wielu części, zmieniających rytm i tonację. Trzeba mieć szczególną intuicję, żeby stworzyć z tego poukładany i ciekawy kawałek. Rytm  jako całość muzyki i tekstu. Rytm poetyki zespołu. Mają styl. Mimo niedługiego stażu swoją ekosferę, myślę. Inspiracje – bardzo ambitne – służą im do  wyrażenia treści. Nie są niewolnikami swoich ambitnych wzorców (np. Red Hot Chilli Peppers), pamiętamy te eksperymenty lat 80. , dzisiaj wciąż są  pożywką dla muzyków.
            Elementy psychodeliki uzyskane za pomocą efektów gitarowych. Myślę, ze właściciel Klubu „Kwinto” znowu dobrze wybrał zespół, a  akustycznie, jak się okazało, brzmi jeszcze lepiej. Jak śpiewa wokalista – chwile przeciętności są takie, ze można z nich stworzyć niemalże religię, jako wspólny temat doświadczeń wielu setek ludzi, ich poszanowanie. Ze wszystkiego można stworzyć poezję, kwestia wyrazu artystycznego. To materiał na  przeboje radiowe.
            Jest coś w tej muzyce, w tych tekstach, co mi nasuwa na myśl etapy indywidualnego życiorysu ludzkiego, bynajmniej nie rozumianego linearnie. Okresowych supłów jak centrów energetycznych, zgromadzeń wewnętrznych, zapętleń uczuć, nawarstwień zdarzeń zewnętrznych, przeczuć ich sensu, wniosków i przemyśleń, które czasami nam się artykułują – muzycznie na pewno są łatwiej wyrażalne. To puls osobniczego serca, ciała i osoby, umysłu i  naszych pięciu poziomów sensorycznych, NAS. W martwym lesie. Jeżeli przez chwilę staniemy się – za sprawą swego zagubienia – niezupełnie żywi… Bo Życie to ruch i decyzje. Ale musimy umierać co jakiś czas, by odpocząć…przegrupować siły… W związku z (nagłą) pełnią księżyca czy mgłą nad  jeziorem…
            Jak ilustrować grzech??O grzechach popełnianych bardziej świadomie, lub trochę mniej… muzyka jest wtedy kłębiasta, i cykliczna, jak  niemożność ominięcia około-rejonów piekła… diabelsko-ludzko determinująca i nałogowo wciągająca w chtoniczne błoto.
            Trzy gitary elektryczne czyli Multi-orkiestra. Muzyczne monologi wewnętrzne przyznające się do siebie, ładne solówki, jak ilustracje przerw w  szumie świata – przerw na usłyszenie siebie. Crescendo odczuwania świata. Dwie ścieżki muzyki i tekst – wydawałoby się  - niezupełnie kompatybilny. Jak inny wymiar. Jak funki. Czyli zupełnie dalszy wymiar. Nienumerowalny.  
Muzyka ta powstaje podobno – jak mówią mi wykonawcy – w bólach, w dyskusjach na próbach. Mają jednak to coś wspólnego, i umieją to wydobyć, jako zespół. Tak brzmią.

Patryk Młodzianowski – wokal, teksty. Daniel Woźniak – gitara elektryczna, Teodor Cyrulik – gitara, Mateusz Michalczak – gitara basowa, Michał Bodzio– perkusja.

Iwona Wróblak
październik 2015



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz