W Obrzycach kolejny
koncert
Sala konferencyjna mieszcząca się w zabytkowym Obrzyckim
kompleksie szpitalnym, jak się okazuje, dobrze spełnia także funkcje
koncertowe. Mamy nadzieję, że stanie się, jeszcze jednym, miejscem – ze względu
na dużą liczbę osób tam zamieszkujących – gdzie cyklicznie będą organizowane
imprezy kulturalne, spotkania naukowe, wspaniałe koncerty. Tym razem - na zaproszenie Samodzielnego Publicznego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Międzyrzeczu - przyjechał Chór Kameralny Zachodniopomorskiego
Uniwersytetu Technologicznego ze Szczecina, dyrygowany przez prof. Iwonę Wiśniewską –Salamon,
będący właśnie w tym dniu w drodze na
Festiwal Muzyki Pasyjnej w Siedlcu. Nie wykorzystać takiej okazji, by móc posłuchać
chórzystów – i spotkać się z panią prof. Wiśniewską - Salamon, byłoby grzechem…
Chociaż na dwie godziny. Panią profesor mogliśmy poznać już wcześniej, w czasie
kolejnych edycji koncertów festiwalowych Międzyrzeckiej Uczty Chórów
Amatorskich, dużego przedsięwzięcia organizowanego od kilku lat przez nasz
Międzyrzecki Chór Kameralny, którym obecnie
dyryguje Paulina Staniec, nauczycielka muzyki.
Chór Kameralny ZUT świętował niedawno 25. lecie swojej działalności.
Kierowany przez miłośniczkę i pasjonatkę chóralistyki a’capella– jak o sobie mówi dyrygentka – notuje duże
osiągnięcia artystyczne. Zaraża entuzjazmem do amatorskiego śpiewania – nas też,
słuchaczy, skłonił do czynnego uczestnictwa w koncercie, albowiem śpiewać może
każdy, przynajmniej próbować tej sztuki osobistej ekspresji, to rodzaj
satysfakcjonującej zespołowej rozrywki. Słuchaliśmy tym razem muzyki sakralnej,
jej swoistego monumentalnego piękna, maryjnych standardów w rodzaju liturgicznej
„Stabat Mater” (Stała Matka bolejąca), „Ave Maria”, „Pater noster” („Ojcze nasz”)
, „Magnificat” Andrzeja Koszewskiego, „Alleluja”- utwory w wykonaniu na cztery głosy: soprany, altówki,
tenory i basy.
Mieliśmy też przyjemność posłuchać pieśni gospel w wykonaniu Chóru Kameralnego ZUT,
z ich radością wielbienia Boga, ekspresją. Nasza ludowa muzyka także jest nie
gorsza od tej zza oceanu. „W moim ogródecku” zaśpiewana została w oryginalnej
gwarze. Jak powiedziała pani profesor Wiśniewska – Salamon, nic tak nie
rozśpiewuje wokalistów, jak muzyka ludowa, nosimy ją w naszych trzewiach od
tysiąclecia. Sięgająca korzeniami w głąb
historii kultury naszego regionu jest znacznikiem pokoleń w nim zasiedziałych,
tożsamością z ziemią, którą zamieszkujemy. Ze skarbnicy muzyki narodowej obficie
korzystało wielu słynnych polskich kompozytorów, z Fryderykiem Chopinem na
czele.
Śpiewanie chóralne, zespołowe, szczególnie muzyki z gatunku
ludowej, z jej rozmiłowaniem w sobie, pozwala odblokować emocje, przeżycia, mieć
narzędzia, by móc się nimi dzielić. Proste emocjonalne piosenki mają zbawienny
wpływ na psychikę, szkoda że poza festiwalami folklorystycznymi nie słyszy się jej
często. Mamy nadzieję, że tak profesjonalne wykonania muzyki ludowej przyczynią
się do jej renesansu. Wielu zawodowych muzyków, jak zauważyłam, ma podobne
zdanie na temat muzycznych wartości inspiracji ludowych, delektuje się ich pięknem,
darzy szacunkiem i miłością ich specyficzne
dla gatunku frazy i tropy, wypracowane przez pokolenia autentycznych pasjonatów
wsłuchujących się w rytmy natury, przyrody, środowiska i kultury, która ich
otaczała, dawali im wyraz w prostych, cyzelowanych artystycznie kompozycjach. Z
nich to przecież wykiełkowały, jak zboża z polskich równin, piękne chopinowskie mazurki itd…
Iwona Wróblak
luty 2016
luty 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz