środa, 9 marca 2016

W Obrzycach kolejny koncert

            Sala konferencyjna mieszcząca się w zabytkowym Obrzyckim kompleksie szpitalnym, jak się okazuje, dobrze spełnia także funkcje koncertowe. Mamy nadzieję, że stanie się, jeszcze jednym, miejscem – ze względu na dużą liczbę osób tam zamieszkujących – gdzie cyklicznie będą organizowane imprezy kulturalne, spotkania naukowe, wspaniałe koncerty. Tym razem - na zaproszenie Samodzielnego Publicznego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Międzyrzeczu - przyjechał Chór Kameralny Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego ze Szczecina, dyrygowany przez prof. Iwonę Wiśniewską –Salamon, będący właśnie w tym dniu w  drodze na Festiwal Muzyki Pasyjnej w Siedlcu. Nie wykorzystać takiej okazji, by móc posłuchać chórzystów – i spotkać się z panią prof. Wiśniewską - Salamon, byłoby grzechem… Chociaż na dwie godziny. Panią profesor mogliśmy poznać już wcześniej, w czasie kolejnych edycji koncertów festiwalowych Międzyrzeckiej Uczty Chórów Amatorskich, dużego przedsięwzięcia organizowanego od kilku lat przez nasz Międzyrzecki Chór  Kameralny, którym obecnie dyryguje Paulina Staniec, nauczycielka muzyki.
            Chór Kameralny ZUT świętował niedawno 25. lecie swojej działalności. Kierowany przez miłośniczkę i pasjonatkę chóralistyki a’capella– jak o  sobie mówi dyrygentka – notuje duże osiągnięcia artystyczne. Zaraża entuzjazmem do amatorskiego śpiewania – nas też, słuchaczy, skłonił do czynnego uczestnictwa w koncercie, albowiem śpiewać może każdy, przynajmniej próbować tej sztuki osobistej ekspresji, to rodzaj satysfakcjonującej zespołowej rozrywki. Słuchaliśmy tym razem muzyki sakralnej, jej swoistego monumentalnego piękna, maryjnych standardów w rodzaju liturgicznej „Stabat Mater” (Stała Matka bolejąca), „Ave Maria”, „Pater noster” („Ojcze nasz”) , „Magnificat” Andrzeja Koszewskiego, „Alleluja”- utwory  w wykonaniu na cztery głosy: soprany, altówki, tenory i basy.
            Mieliśmy też przyjemność posłuchać pieśni gospel w wykonaniu Chóru Kameralnego ZUT, z ich radością wielbienia Boga, ekspresją. Nasza ludowa muzyka także jest nie gorsza od tej zza oceanu. „W moim ogródecku” zaśpiewana została w oryginalnej gwarze. Jak powiedziała pani profesor Wiśniewska – Salamon, nic tak nie rozśpiewuje wokalistów, jak muzyka ludowa, nosimy ją w naszych trzewiach od tysiąclecia. Sięgająca korzeniami w  głąb historii kultury naszego regionu jest znacznikiem pokoleń w nim zasiedziałych, tożsamością z ziemią, którą zamieszkujemy. Ze skarbnicy muzyki narodowej obficie korzystało wielu słynnych polskich kompozytorów, z Fryderykiem Chopinem na czele.
            Śpiewanie chóralne, zespołowe, szczególnie muzyki z gatunku ludowej, z jej rozmiłowaniem w sobie, pozwala odblokować emocje, przeżycia, mieć narzędzia, by móc się nimi dzielić. Proste emocjonalne piosenki mają zbawienny wpływ na psychikę, szkoda że poza festiwalami folklorystycznymi nie słyszy się jej często. Mamy nadzieję, że tak profesjonalne wykonania muzyki ludowej przyczynią się do jej renesansu. Wielu zawodowych muzyków, jak zauważyłam, ma podobne zdanie na temat muzycznych wartości inspiracji ludowych, delektuje się ich pięknem, darzy szacunkiem i miłością ich  specyficzne dla gatunku frazy i tropy, wypracowane przez pokolenia autentycznych pasjonatów wsłuchujących się w rytmy natury, przyrody, środowiska i kultury, która ich otaczała, dawali im wyraz w prostych, cyzelowanych artystycznie kompozycjach. Z nich to przecież wykiełkowały, jak zboża z  polskich równin, piękne chopinowskie mazurki itd…    

Iwona Wróblak
luty 2016





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz