środa, 2 marca 2016

Kuźnia wolontariatu w Gimnazjum nr 1 – Janusz Rutkowski


            To stąd wywodzą się młodzi wolontariusze, których spotykam na różnych charytatywnych imprezach miejskich. Na Olimpiadzie Umiejętności Zawodowych Warsztatów Terapii Zajęciowej DPS, TPG, „Szansie”. Wszyscy są od pana Rutkowskiego z „Caritas”…
Jak to się dzieje? Co jest w panu Januszu, że ma taki autorytet, dobrą charyzmę, nie bójmy się tak nazwać jednej z najważniejszych, myślę, postaci ruchu społecznikowskiego w Międzyrzeczu. On wychowuje młodzież do pracy społecznej. Uczy pracy obywatelskiej.
Jak to się dzieje. Jestem na jednym takim zebraniu wolontariackim w sali nr 3 Gimnazjum nr 1. Po drodze mijam panią dyrektor A. Witter, pytam o pana  Rutkowskiego. Szeroki uśmiech, kieruje mnie w głąb szkolnego podwórka. - Powinna być tabliczka - mówi. Tak, powinna. Bo dzieją się tam rzeczy ważne i dobre.
            Jedna z dziewczyn mówi, że to zależy od dorosłych. Inicjatywa należy do nich. Bez nich też robiłaby to, ale oni inicjują. Musi być ktoś, kto  skupia. Jest widoczny, dostępny. Pan Janusz powiedział mi kiedyś na mieście – jestem bo jestem, cóż wielkiego…
Jest. I można do niego przyjść. Czeka. Aktywnie czeka. Jest energetyczny. Jest też duży, jak mówią młodzi o nim żartem, widać go w tłumie. A  poważnie? Jest autentyczny. Wszystko, co robi, jak się zachowuje, jest właśnie takie. Nie ma w nim kłamstwa. Jak też nie-kłamstwem jest idea czynienia czegoś dla innych. TO JEST CENNE. Ale trzeba ją POKAZAĆ. Swoją osobą. Całym sobą. Niewielu to potrafi. Oby żyli wiecznie… 
            Wydobyć z człowieka wszystko, co najlepsze. Uszanować go. Słyszę jak pan Rutkowski stale podkreśla, że to wszystko, co robią, to ich zasługa. On jest, istnieje, jako swoista instytucja, jakoby przez nich. I dla nich. I dla tych rzeczy oczywiście, które razem robią. Dla wielu akcji charytatywnych. Wespół z panią Anną Ziębą, pedagogiem szkolnym, w doskonale zgranym zespole. Myślę, że obydwoje umieją odpowiedzieć na wszystkie, lub prawie ich  wszystkie pytania.  
            Ale mają ci młodzi ludzie też wolność. Wolność pytań i zabierania głosu. Na zebraniu jest dużo śmiechu i uśmiechu. Humoru, żartu i szacunku. I  granic wyznaczonych, jasnych, precyzyjnych i nieprzekraczalnych. Które akceptują lub uczą się akceptować. Bezpiecznych granic obszaru ich poczucia własnej wartości, ważności, jaką daje czynienie rzeczy dobrych.
            Nie tylko działają. Zbierają żywność w Netto dla ubogich i potrzebujących, ubranka dla konkretnych dzieci, które zamierzają obdarować –  wybiera ich pan Janusz, myślę, że po to, by obdarowywanie było celowe. Przy życzliwości pań sprzątających w szkole, które im pomagają, są stale zbierane plastikowe nakrętki, duże worki, które się wyśle.
Nie tylko działają, też uczą się. Są uczniami. Uczą się działać. Diecezjalne „Caritas” przyjeżdża ze szkoleniami praktycznego planowania akcji. Uczy robić to dobrze i skutecznie. Uczy organizacji pracy.
            Marika Podstawek jest szefową Szkolnego Koła „Caritas”. Pomysł z robieniem biżuterii przyszedł samoistnie. Przyniosła koraliki. To bardzo żmudna robota, wymaga cierpliwości. Wyroby przekazano na kiermasz w szkole. Było duże zainteresowanie. Uzyskane pieniądze przeznaczono na  słodycze i owoce dla dzieci w szpitalu. Powitano ich tam serdecznie. Podziękowano.
Kasia – chodzi o to, by pomagać różnym ludziom. W naszym kole jest fajna atmosfera. Poznajemy się coraz lepiej. Zbieraliśmy pieniądze na leczenie Wioletki Kasicy, szczepionki dla dzieci z Afryki, dla gorzowskiego Hospicjum „Pola nadziei”.
Od września do października organizują w szkole słodkie poniedziałki. Na dużej przerwie – 1 zł za pyszne ciastko. W akcji uczestniczą całe rodziny – pomagają, pieką. Zbiera się także stare telefony komórkowe i ładowarki. W specjalnym pomieszczeniu widzę duże worki plastikowych nakrętek – w  domu u siebie też przeznaczam pojemnik, gdzie będę wrzucać nakrętki. Potem wystarczy je przynieść do Gimnazjum nr 1. Mniej w śmietniku – mała fatyga – pożytek duży. Ta akcja wspiera Kamila z Lublina, na zakup protezy wysłano 50 kg nakrętek. Julianowi ze Skwierzyny już zakupiono za  pieniądze ze sprzedaży nakrętek specjalny kombinezon do oddychania. To była ogólnopolska akcja.
            Wiele jest do zrobienia. Wiele obszarów przydatności naszej, satysfakcji. Radości, jaką stwarza praca w grupie. Dodająca skrzydeł, twórcza. Wychowawcza.


Iwona Wróblak
kwiecień 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz