Percival – w
Kwinto buchają wiedźmińskie moce…
Stawiliśmy się licznie – na zaproszenie, wezwanie, Klubu
Muzycznego „Kwinto”, my – wiedźminy i wiedźmy, cząstki osobowe dawnych herosów
i ich nadnaturalnych mocy, przekazane nam w darze, karmicznie, przez dziedziczenie,
zdolności które wszyscy, jestem pewna, po części mamy, w spadku po naszych
słowiańskich i dawniejszych jeszcze przodkach, ćwiczone i doskonalone doświadczeniami
pokoleń w eonach czasów zamieszkiwania na naszej ziemi… Pokolenia i zastępy kobiet – zielarek
i akuszerek, starszych plemion,
doradców i spowiedników, jeszcze przedchrześcijańskich. Metalowo tym razem zabrzmiało, chociaż Zespół ma w repertuarze
także wersję bardziej folk. W
międzyrzeckim „Kwinto” zabrzmiało - mocą, która nie zawsze musi się kojarzyć z
(metalową) agresją, może być po prostu ekspresyjna… Zrzuciliśmy swe niemetalowe cienkie skórki…Cóż się
działo!…
„Percival Schuttenbach”. Jak mówi mi Joanna, jedna z
wokalistek Zespołu o muzyce, którą grają - Najważniejsze
w niej są emocje. Te zawsze były tematem przewodnim twórczości ludowej, czy
należałoby lepiej powiedzieć, ludycznej. Może dlatego, stąd, taka nabrzmiała
symboliką nazwa formacji. Bajecznej proweniencji postaci Gnoma obdarzonego
niepoślednimi zdolnościami. Po dziecięcemu bawiącego się. Zarazem rycerskiego i
wojowniczego. Mądrego wiedzą czerpaną z id
– być może.
„Percival…” – jak słyszę: emocje wyraziste, głębokiego kochania. Dobitnie brzmiące. Przeponowa glossa
babskości i takiejż męskości, i ich zespolenia.
Emocje wyrażające (głębokie) ludyczne kochanie, miłość do życia, do konkretnego
w historii osobniczej naszego życiorysu partnera(rki), człowieka i ludzi nam bliskich, moc uczuć, splątana
sieć namiętności, także tych niezupełnie uczesanych, miękkich, widać to
wyraźnie w sposobie wokalistyki, gardłowym mocnym śpiewie, w pewnym
zapamiętaniu słyszanym w dźwiękach wiolonczeli - akustycznej i elektrycznej, w
solówkach (świetnych) na gitarę, które brzmią jak bardzo mocne ludowe
„sksypecki”. Innych instrumentach tradycyjnych, etnicznych; z rogu i kości.
Utwory są ciekawymi kompozycjami, zwarte
i przemyślane, bynajmniej, jako całość, nie sprawiają wrażenie osobistej emisji
własnego chaosu, charakterystycznego dla cech, które często słyszy się w muzyce
metalowej. Wołania w rozpaczy, w niemożności rozpoznania swojego miejsca, swojej
przynależności do świata współczesnego, zagubienia w nim, wołania, powiedziałabym
– egzystencjalnego. Tutaj jest podążanie, celowe szukanie wyrazu artystycznego
treści, które już są – przeczuwane, a
wyrażone w nazwie, celu i drodze, czy trakcie,
pradawnym, symbolicznym – Persivalu, którego żadna opcja filozoficzna czy religijna nie zawłaszczy… Emocje chtoniczne, które
mają swój kształt, nadała je im kultura…
Etno-metal. Jak tańczyć, to z przytupem…Stroje
stylizowane na etnograficzne, widzę motywy rusko-skandynawskie, inspiracje od
Wikingów-Rurykowiczów być może, kniaziów przywiezionych z dalekiej północy, z
ich pradawnymi sagami opowiadającymi o walecznych bohaterach, i ich niewolnicach-wybrankach, które zawładnęły
sercami swoich zdobywców… Śpiewają teraz z głębi swojej kobiecej mocy miłości i
oswajania męskiego pierwiastka siły. Szorstkość ludowej stylistyki, jak suknie
z surowego lnu… Jest to i rozmiłowanie ludowe – słowiańskie, Polańskie czy Wiślańskie,
Może nieco czeskie, karpackie – ale tutaj mocne, jego kwintesencja. (Pozornie)
bezmelodyczne, powiedziałabym - surowe, nie ma ozdobników i ornamentów, jest
sama TREŚĆ… Jak słuchać, to metalowo, jak śpiewać, to hard, i głośno. Być słysza(l)nym, przez siebie, dla siebie, bo jest
się częścią (innych żyjących przede mną), powiela się ich w sobie – te same,
mocne uczucia, te same namiętne tęsknoty za spełnieniem, miłosnym dopełnieniem
w drugim człowieku, mocowanie się z namiętnością dążenia do władzy nad nim, i
chęcią poddania się, równie namiętną.
Wołania w poprzek Historii. Wplecione weń wydarzenia, na
pewno mające wielkie znaczenie, są mniejsze wobec namiętności człowieka, a może
je warunkują? Jego, człowieka,
zachowania? Bez człowieka nie ma wojen, bez Parysa i Heleny… Nurt ludowy nie
ginie, tradycea ta jest bezmelodyczna, alikwotowa.
Szorstka autentyczność.
Percival - Graal tradycji ludowej. To co się mieści w Graalu – naczyniu bez
ścianek, przenikającym Nas, którego treść jest – jak wszechbabskość,
matriarchat, sól ziemi, bez kobiecego śpiewu wysoce niekompletna. U nas –
szlachecko-ludyczna zasiedziałość w kulturze sarmackiej, czyli tej od morza
Sarmatów do karpackich wzgórz, gdzie też zamieszkiwali owi mityczni Sarmaci,
jak nas zwali ongiś Rzymianie.
Percival – wirtualny symbol, żywy bezcielesny i mocny,
ekspresywny do dna.. „Percival Schuttenbach” ma powód do ekspresji. Czerpie go
ze skarbnicy, z identyfikacji, z zainteresowań,
śledzenia swego zakorzenienia, zanurzenia, w historię regionalną, ze słowiańskości
się bierze, z kultury ludowej utożsamiającej się z kulturą szeroko pojętą, jej
krajobrazowością wszechobecną w sercach, umysłach, całością. Światowid – Świętowit drga i przemienia się w Sportowida…, to ciągle ten sam bóg(bogini), o cztero-czy wielu
obliczach. „Percival…” dzisiaj, muzycy i słuchacze, identyfikują się, mają tę odwagę i świadomość. W „Kwinto” wiedźmy i
wiedźminy zbudziły się w tańcu przy wirtualnym Ogniu tego bóstwa, jakie tworzy
Muza.
Tropy i frazy muzyczne budzą we mnie reminiscencje, są
jak tematy-przyśpiewki ludowe znane mi ze współczesnych festiwali
folklorystycznych… Refleksy także, myślę, celtycko-druidyczne – to nasi
sąsiedzi zza miedzy, przenikamy się, wymieniamy inspiracjami. Bałkańskie nutki,
południowych, może mitycznych na wpół, państw - wspólnot, o których są tylko
ślady w językach narodowych. W śpiewie przeponowym, intuicyjnym, które tutaj
nie tyle jest instrumentalne, ile ludzkie,
cywilizujące emocje człowieka… Może tu leży sedno Formy jako takiej, Kultury, w
szorstkich przyśpiewkach ludowych.
Wiedźmy i wiedźminy, (nasza) ich wspólna Moc jest dobra. To energia, krystaliczna jak
miłość do człowieka, jak świadomość bycia człowiekiem, jego niedoskonałością zawartą w boskiej
naturze…”Percival Schuttenbach” gościł w „Kwinto”, które odtąd będzie też symboliczną
chatą wiedźmina ArtMuzy, siedzibą i ostoją jego muzycznych mocy…
Iwona Wróblak
marzec 2016
marzec 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz