wtorek, 15 marca 2016

Percival – w Kwinto buchają wiedźmińskie moce…

            Stawiliśmy się licznie – na zaproszenie, wezwanie, Klubu Muzycznego „Kwinto”, my – wiedźminy i wiedźmy, cząstki osobowe dawnych herosów i ich nadnaturalnych mocy, przekazane nam w darze, karmicznie, przez dziedziczenie, zdolności które wszyscy, jestem pewna, po części mamy, w spadku po naszych słowiańskich i dawniejszych jeszcze przodkach, ćwiczone i doskonalone doświadczeniami pokoleń w eonach czasów zamieszkiwania na  naszej ziemi… Pokolenia i zastępy kobiet – zielarek i akuszerek, starszych plemion, doradców i spowiedników, jeszcze przedchrześcijańskich. Metalowo tym razem zabrzmiało, chociaż Zespół ma w repertuarze także wersję bardziej folk. W międzyrzeckim „Kwinto” zabrzmiało - mocą, która nie zawsze musi się kojarzyć z (metalową) agresją, może być po prostu ekspresyjna… Zrzuciliśmy swe niemetalowe cienkie skórki…Cóż się działo!…
            „Percival Schuttenbach”. Jak mówi mi Joanna, jedna z wokalistek Zespołu o muzyce, którą grają - Najważniejsze w niej są emocje. Te zawsze były tematem przewodnim twórczości ludowej, czy należałoby lepiej powiedzieć, ludycznej. Może dlatego, stąd, taka nabrzmiała symboliką nazwa formacji. Bajecznej proweniencji postaci Gnoma obdarzonego niepoślednimi zdolnościami. Po dziecięcemu bawiącego się. Zarazem rycerskiego i wojowniczego. Mądrego wiedzą czerpaną z id – być może.           
            „Percival…” – jak słyszę: emocje wyraziste, głębokiego kochania. Dobitnie brzmiące. Przeponowa glossa babskości i takiejż męskości, i ich  zespolenia. Emocje wyrażające (głębokie) ludyczne kochanie, miłość do życia, do konkretnego w historii osobniczej naszego życiorysu partnera(rki),  człowieka i ludzi nam bliskich, moc uczuć, splątana sieć namiętności, także tych niezupełnie uczesanych, miękkich, widać to wyraźnie w sposobie wokalistyki, gardłowym mocnym śpiewie, w pewnym zapamiętaniu słyszanym w dźwiękach wiolonczeli - akustycznej i elektrycznej, w solówkach (świetnych) na gitarę, które brzmią jak bardzo mocne ludowe „sksypecki”. Innych instrumentach tradycyjnych, etnicznych; z rogu i kości. Utwory są  ciekawymi kompozycjami, zwarte i przemyślane, bynajmniej, jako całość, nie sprawiają wrażenie osobistej emisji własnego chaosu, charakterystycznego dla cech, które często słyszy się w muzyce metalowej. Wołania w rozpaczy, w niemożności rozpoznania swojego miejsca, swojej przynależności do świata współczesnego, zagubienia w nim, wołania, powiedziałabym – egzystencjalnego. Tutaj jest podążanie, celowe szukanie wyrazu artystycznego treści, które już – przeczuwane, a wyrażone w nazwie, celu i drodze, czy trakcie, pradawnym, symbolicznym – Persivalu, którego żadna opcja filozoficzna czy  religijna nie zawłaszczy… Emocje chtoniczne, które mają swój kształt, nadała je im kultura…   
            Etno-metal. Jak tańczyć, to z przytupem…Stroje stylizowane na etnograficzne, widzę motywy rusko-skandynawskie, inspiracje od Wikingów-Rurykowiczów być może, kniaziów przywiezionych z dalekiej północy, z ich pradawnymi sagami opowiadającymi o walecznych bohaterach, i ich  niewolnicach-wybrankach, które zawładnęły sercami swoich zdobywców… Śpiewają teraz z głębi swojej kobiecej mocy miłości i oswajania męskiego pierwiastka siły. Szorstkość ludowej stylistyki, jak suknie z surowego lnu… Jest to i rozmiłowanie ludowe – słowiańskie, Polańskie czy Wiślańskie, Może nieco czeskie, karpackie – ale tutaj mocne, jego kwintesencja. (Pozornie) bezmelodyczne, powiedziałabym - surowe, nie ma ozdobników i ornamentów, jest sama TREŚĆ… Jak słuchać, to metalowo, jak śpiewać, to hard, i głośno. Być słysza(l)nym, przez siebie, dla siebie, bo jest się częścią (innych żyjących przede mną), powiela się ich w sobie – te same, mocne uczucia, te same namiętne tęsknoty za spełnieniem, miłosnym dopełnieniem w drugim człowieku, mocowanie się z namiętnością dążenia do władzy nad nim, i chęcią poddania się, równie namiętną.
            Wołania w poprzek Historii. Wplecione weń wydarzenia, na pewno mające wielkie znaczenie, są mniejsze wobec namiętności człowieka, a może je  warunkują? Jego, człowieka, zachowania? Bez człowieka nie ma wojen, bez Parysa i Heleny… Nurt ludowy nie ginie, tradycea ta jest bezmelodyczna, alikwotowa.
Szorstka autentyczność. Percival - Graal tradycji ludowej. To co się mieści w Graalu – naczyniu bez ścianek, przenikającym Nas, którego treść jest – jak  wszechbabskość, matriarchat, sól ziemi, bez kobiecego śpiewu wysoce niekompletna. U nas – szlachecko-ludyczna zasiedziałość w kulturze sarmackiej, czyli tej od morza Sarmatów do karpackich wzgórz, gdzie też zamieszkiwali owi mityczni Sarmaci, jak nas zwali ongiś Rzymianie.
            Percival – wirtualny symbol, żywy bezcielesny i mocny, ekspresywny do dna.. „Percival Schuttenbach” ma powód do ekspresji. Czerpie go ze  skarbnicy, z identyfikacji, z zainteresowań, śledzenia swego zakorzenienia, zanurzenia, w historię regionalną, ze słowiańskości się bierze, z kultury ludowej utożsamiającej się z kulturą szeroko pojętą, jej krajobrazowością wszechobecną w sercach, umysłach, całością. Światowid – Świętowit drga i  przemienia się w Sportowida…, to ciągle ten sam bóg(bogini), o cztero-czy wielu obliczach. „Percival…” dzisiaj, muzycy i słuchacze, identyfikują się, mają tę odwagę i świadomość. W „Kwinto” wiedźmy i wiedźminy zbudziły się w tańcu przy wirtualnym Ogniu tego bóstwa, jakie tworzy Muza.
            Tropy i frazy muzyczne budzą we mnie reminiscencje, są jak tematy-przyśpiewki ludowe znane mi ze współczesnych festiwali folklorystycznych… Refleksy także, myślę, celtycko-druidyczne – to nasi sąsiedzi zza miedzy, przenikamy się, wymieniamy inspiracjami. Bałkańskie nutki, południowych, może mitycznych na wpół, państw - wspólnot, o których są tylko ślady w językach narodowych. W śpiewie przeponowym, intuicyjnym, które tutaj nie tyle jest instrumentalne, ile ludzkie, cywilizujące emocje człowieka… Może tu leży sedno Formy jako takiej, Kultury, w  szorstkich przyśpiewkach ludowych.
                Wiedźmy i wiedźminy, (nasza) ich wspólna Moc jest dobra. To energia, krystaliczna jak miłość do człowieka, jak świadomość bycia człowiekiem,  jego niedoskonałością zawartą w boskiej naturze…”Percival Schuttenbach” gościł w „Kwinto”, które odtąd będzie też symboliczną chatą wiedźmina ArtMuzy, siedzibą i ostoją jego muzycznych mocy…


Iwona Wróblak
marzec 2016








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz