czwartek, 22 września 2016

Bocerowie. Trzy pokolenia Bocerów - wędliniarzy


           
            Łukasz Bocer, syn pana Eugeniusza Bocera, w białym fartuchu, zdecydowanym ruchem otwiera drzwi Zakładu. Zimne pomieszczenia. – To cały ciąg technologiczny, w którym na co dzień produkujemy wyroby wędliniarskie – mówi. Nowoczesny park maszynowy do obróbki mechanicznej mięsa. Zwiedzamy dalsze etapy produkcji, aż do etykietowania, ważenia i wywozu do firmowych sklepów. Łukasz pokrótce tłumaczy, jakie warunki należy spełnić, by wędliny nabrały jędrności i kruchości. Czyli smaku.
Tradycyjna wędzarnia to serce Zakładu Masarniczego Bocerów. Tląca się olcha w palenisku na dole. Drewno olchy nadaje wędlinie charakterystycznych właściwości. Pan Łukasz otwiera Wędzarnię niczym szafę Babci Anastazji.(Pani Anastazja, z mężem, to seniorka rodu Bocerów – wędliniarzy). Osiemdziesiąt procent produkcji przez ten proces obróbki przechodzi. Na etapach dojrzewania do smakowitości pęta wędlin na stojakach stoją w  klimatyzowanych dojrzewalniach. W ściśle określonych technologią porach ich dojrzewania i czasie. Nadziewanie, przyprawiane solą, majerankiem, pieprzem – tylko naturalnymi przyprawami. Muszą mieć polski, tradycyjny i... bocerowski smak, smak dymu tradycyjnego wędzenia. I smak – to ważne - powtarzalny, ciągle ten sam. Jak marka firmy Bocer. Od 20 lat.
            W biurze szefa. - Za co dostaje Pan nagrody? – pytam pana Eugeniusza Bocera. Kolekcja dyplomów. Topór na tle rzemieślniczego herbu. Konkursy Święta Świni. Tytuł „Hit roku...” Złoty Topór dla Eugeniusza Bocera. Krajowe Konkursy Wędliniarskie Polagra Ford w Poznaniu, Dożynki Regionu Kozła, Nagrody specjalne, Ogólnopolskie Turnieje Przetwórstwa Mięsa. – Za pracę – mówi pan Bocer. Dzień pracy pana Bocera zaczyna się  przed świtem. Trwa od trzeciej rano do dwudziestej pierwszej. – Maszyna musi być obsłużona przez człowieka. Musi być w tym ludzka ręka. Wyrób musi spełniać Państwowe Normy Branżowe. Przepisy, wymogi. Dokształcanie, douczanie personelu, Firmie poświęcić trzeba bardzo wiele czasu. W zawodzie pracuje od 1973 r.
            Rodzinna firma (pracuje tu mama, siostra, szwagier) – co chciałby zmienić, a co zachować? – Rozbudować Firmę – odpowiada krótko – zachować tradycję. Ojciec i syn rozkładają mapę. Pochylamy się nad projektem. W Perzynach koło Zbąszynia powstaje nowoczesny zakład przetwórstwa mięsa i  wyrobów garmażeryjnych o mocy przerobowej sześć razy większej od obecnej. Ostatni wyrób firmy – kiełbasa „jubileuszowa”, wyrób z  tzw. górnej półki, jest receptury autorstwa pana Łukasza - tłumaczy - wyjątkowa okazja to (20.lecie Firmy) i kiełbasa jest extra. Kiedy zaczął myśleć o pracy w  rodzinnej firmie? Wzajemne spojrzenia na siebie ojca i syna. Zgodna odpowiedź - W rodzinie nie brano pod uwagę innej opcji, innego zawodu. Pan  Łukasz korzysta z doświadczeń i wiedzy rodzinnej przekazywanej pokoleniowo Z zawodu jest technikiem żywienia - z  pragmatyczną filozofią - człowiek zawsze jadł, je i jeść będzie. Uważa, że każdy zawód związany z żywnością przetrwa długie lata.
Klient jest coraz bardziej wymagający. Chodzi o smak i o ceny.
O co chodzi w tej tradycji? Czy jest możliwe pogodzenie wybornego smaku z wymogami nowoczesnej produkcji? - Oczekuje się na rynku smaku wędliny, jaki pamiętamy z dawnych lat. Z czasów babci i dziadka pana Eugeniusza Bocera. – Tak, jest to możliwe. Trzeba tylko pilnować technologicznego procesu produkcji. Pilnować marki firmy Bocer tak jak ognia w tradycyjnej wędzarni. Firma zatrudnia 60 ludzi. – Na rynku lokalnym jesteśmy jedną ze starszych firm. Ludzie nam zaufali już dawno. Wyróżnia nas to, że codziennie wysyłamy świeże wyroby do sklepów. Nastawiamy się na rynek lokalny.
Budować rzetelną opinię o sobie.
            Zniesienie embarga przez Rosję miało ogromne znaczenie dla firm większych i małych. Poluzowało rynek. Czego pan Bocer oczekuje od państwa, administracji rządowej? - Ustabilizowania. Przewidywalności - chodzi o terminy i ceny skupu surowca. Państwo to powinno zapewnić. I lepszą politykę szkolnictwa zawodowego. Brak jest fachowców. Młodzi ludzie wybierają szkoły ponadpodstawowe i studia nie przygotowujące do zawodów poszukiwanych na rynku (zakład pana Bocera jest otwarty dla chętnych do nauki zawodu).
Pan Łukasz jest młodym człowiekiem, silnie wplecionym w rodzinną i lokalną tradycję rzemieślniczą. Ma wsparcie rodziny, ojca z kilkudziesięcioletnim stażem na naszym rynku przedsiębiorców. Dużo sił, by zmieniać, ulepszać i dostosowywać swoje i nasze życie do wymogów dzisiejszej rzeczywistości. I  zachowywać nasz polski, lokalny i rodzinny wkład w gospodarczą panoramę okolicy. - Na technikum nie poprzestanę – mówi – bo uważam, że studia w  tym kierunku to klucz do dalszych osiągnięć, do osiągnięcia celu. Studia uczą ludzi perfekcji w danym kierunku. Ja chcę połączyć moją całą życiową praktykę zawodową, którą zdobywałem u taty w zakładzie masarniczym, ze studiami, i wykorzystać to w życiu codziennym. Odkąd pamiętam, jako chłopiec, pragnąłem stworzenia przetwórni mięsa z prawdziwego zdarzenia i poszerzenia swojego rynku zbytu na dużą skalę, zaprezentowania lokalnych wędlin na  rynku krajowym, także i zagranicznym. Chcę poszerzać swoją wiedzę w dziele przetwórstwa mięsa i przede wszystkim zachować ciągłość tradycyjnego wytwarzania wędlin. O ludziach? - W kontakcie z ludźmi jest ważne podejście do osoby. Do każdego należy mieć szacunek, bo uważam, że człowiek bez  drugiej osoby jest - jak firma - bez pracowników.




Iwona Wróblak
kwiecień 2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz