Bocerowie. Trzy pokolenia
Bocerów - wędliniarzy
Łukasz Bocer, syn pana Eugeniusza
Bocera, w białym fartuchu, zdecydowanym ruchem otwiera drzwi Zakładu. Zimne
pomieszczenia. – To cały ciąg technologiczny, w którym na co dzień
produkujemy wyroby wędliniarskie – mówi. Nowoczesny park maszynowy do
obróbki mechanicznej mięsa. Zwiedzamy dalsze etapy produkcji, aż do
etykietowania, ważenia i wywozu do firmowych sklepów. Łukasz pokrótce tłumaczy,
jakie warunki należy spełnić, by wędliny nabrały jędrności i kruchości. Czyli
smaku.
Tradycyjna wędzarnia to serce Zakładu Masarniczego Bocerów.
Tląca się olcha w palenisku na dole. Drewno olchy nadaje wędlinie
charakterystycznych właściwości. Pan Łukasz otwiera Wędzarnię niczym szafę Babci
Anastazji.(Pani Anastazja, z mężem, to seniorka rodu Bocerów – wędliniarzy).
Osiemdziesiąt procent produkcji przez ten proces obróbki przechodzi. Na etapach
dojrzewania do smakowitości pęta wędlin na stojakach stoją w klimatyzowanych dojrzewalniach. W ściśle
określonych technologią porach ich dojrzewania i czasie. Nadziewanie,
przyprawiane solą, majerankiem, pieprzem – tylko naturalnymi przyprawami. Muszą
mieć polski, tradycyjny i... bocerowski smak, smak dymu tradycyjnego wędzenia.
I smak – to ważne - powtarzalny, ciągle ten sam. Jak marka firmy Bocer. Od 20
lat.
W biurze
szefa. - Za co dostaje Pan nagrody? – pytam pana Eugeniusza Bocera. Kolekcja dyplomów.
Topór na tle rzemieślniczego herbu. Konkursy Święta Świni. Tytuł „Hit
roku...” Złoty Topór dla Eugeniusza Bocera. Krajowe Konkursy Wędliniarskie
Polagra Ford w Poznaniu, Dożynki Regionu Kozła, Nagrody specjalne,
Ogólnopolskie Turnieje Przetwórstwa Mięsa. – Za pracę – mówi pan Bocer.
Dzień pracy pana Bocera zaczyna się przed
świtem. Trwa od trzeciej rano do dwudziestej pierwszej. – Maszyna musi być
obsłużona przez człowieka. Musi być w tym ludzka ręka. Wyrób musi spełniać
Państwowe Normy Branżowe. Przepisy, wymogi. Dokształcanie, douczanie personelu,
Firmie poświęcić trzeba bardzo wiele czasu. W zawodzie pracuje od 1973 r.
Rodzinna
firma (pracuje tu mama, siostra, szwagier) – co chciałby zmienić, a co
zachować? – Rozbudować Firmę – odpowiada krótko – zachować tradycję.
Ojciec i syn rozkładają mapę. Pochylamy się nad projektem. W Perzynach koło
Zbąszynia powstaje nowoczesny zakład przetwórstwa mięsa i wyrobów garmażeryjnych o mocy przerobowej
sześć razy większej od obecnej. Ostatni wyrób firmy – kiełbasa „jubileuszowa”,
wyrób z tzw. górnej półki, jest
receptury autorstwa pana Łukasza - tłumaczy - wyjątkowa okazja to (20.lecie
Firmy) i kiełbasa jest extra. Kiedy zaczął myśleć o pracy w rodzinnej firmie? Wzajemne spojrzenia na
siebie ojca i syna. Zgodna odpowiedź - W rodzinie nie brano pod uwagę innej
opcji, innego zawodu. Pan Łukasz
korzysta z doświadczeń i wiedzy rodzinnej przekazywanej pokoleniowo Z zawodu
jest technikiem żywienia - z pragmatyczną
filozofią - człowiek zawsze jadł, je i jeść będzie. Uważa, że każdy
zawód związany z żywnością przetrwa długie lata.
Klient jest coraz bardziej wymagający. Chodzi o smak i o
ceny.
O co chodzi w tej tradycji? Czy jest możliwe pogodzenie
wybornego smaku z wymogami nowoczesnej produkcji? - Oczekuje się na rynku
smaku wędliny, jaki pamiętamy z dawnych lat. Z czasów babci i dziadka pana
Eugeniusza Bocera. – Tak, jest to możliwe. Trzeba tylko pilnować
technologicznego procesu produkcji. Pilnować marki firmy Bocer tak
jak ognia w tradycyjnej wędzarni. Firma zatrudnia 60 ludzi. – Na rynku
lokalnym jesteśmy jedną ze starszych firm. Ludzie nam zaufali już dawno.
Wyróżnia nas to, że codziennie wysyłamy świeże wyroby do sklepów. Nastawiamy
się na rynek lokalny.
Budować rzetelną opinię o sobie.
Zniesienie
embarga przez Rosję miało ogromne znaczenie dla firm większych i małych.
Poluzowało rynek. Czego pan Bocer oczekuje od państwa, administracji rządowej?
- Ustabilizowania. Przewidywalności - chodzi o terminy i ceny skupu surowca.
Państwo to powinno zapewnić. I lepszą politykę szkolnictwa zawodowego. Brak
jest fachowców. Młodzi ludzie wybierają szkoły ponadpodstawowe i studia nie
przygotowujące do zawodów poszukiwanych na rynku (zakład pana Bocera jest
otwarty dla chętnych do nauki zawodu).
Pan Łukasz jest młodym człowiekiem, silnie wplecionym w
rodzinną i lokalną tradycję rzemieślniczą. Ma wsparcie rodziny, ojca z
kilkudziesięcioletnim stażem na naszym rynku przedsiębiorców. Dużo sił, by
zmieniać, ulepszać i dostosowywać swoje i nasze życie do wymogów dzisiejszej
rzeczywistości. I zachowywać nasz
polski, lokalny i rodzinny wkład w gospodarczą panoramę okolicy. - Na
technikum nie poprzestanę – mówi – bo uważam, że studia w tym kierunku to klucz do dalszych osiągnięć,
do osiągnięcia celu. Studia uczą ludzi perfekcji w danym kierunku. Ja chcę
połączyć moją całą życiową praktykę zawodową, którą zdobywałem u taty w
zakładzie masarniczym, ze studiami, i wykorzystać to w życiu codziennym. Odkąd
pamiętam, jako chłopiec, pragnąłem stworzenia przetwórni mięsa z prawdziwego
zdarzenia i poszerzenia swojego rynku zbytu na dużą skalę, zaprezentowania
lokalnych wędlin na rynku krajowym,
także i zagranicznym. Chcę poszerzać swoją wiedzę w dziele przetwórstwa mięsa i
przede wszystkim zachować ciągłość tradycyjnego wytwarzania wędlin. O
ludziach? - W kontakcie z ludźmi jest ważne podejście do osoby. Do każdego
należy mieć szacunek, bo uważam, że człowiek bez drugiej osoby jest - jak firma - bez
pracowników.
Iwona Wróblak
kwiecień 2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz