czwartek, 1 października 2015

Dzieła sztuki – świadkowie NAS.

            Wernisaż Pawła Napierały w Muzeum. W ramach  - piątej z kolei w Muzeum Ziemi Międzyrzeckiej - Nocy Muzeów eksponowane były na galerii obrazy Pawła Napierały. Autor wystawy jest z zawodu historykiem sztuki (UAM 2011 r.) i konserwatorem zabytków  (Akademia Sztuk Wizualnych 2004), od roku 2008 pracuje w dziale Konserwacji Muzeum Narodowego w Poznaniu.  
            Jak mówi o swoim sposobie widzenia sztuki - nobilituje dany przedmiot poprzez użycie go jako temat; to jednocześnie sakralizacja – i   sekularyzacja, nadanie mu rangi dzieła sztuki. Jego, Pawła Napierały, wynikający na pewno z kierunku studiów, głęboki szacunek do dzieł artystycznych, będących wytworem rąk ludzkich jest, myślę, tu bardzo widoczny. Nie tylko wiedzy, którą posiadł na wydziale historii sztuki a potem konserwacji zabytków, także z nabytej filozofii spojrzenia na sztukę jako ogromnie ważną dziedzinę ludzkiej aktywności.
            Mówi, że zdarza mu się obrazować tajemną sztukę egzystencji różnych pięknych rzeczy w naszym umyśle i postrzeganiu również wtedy, gdy one nie należą do ścisłego panteonu sztuki, są zwyczajne. Służą w tym wypadku – moim zdaniem, także - do złamania koloru tła, swoistej nielokalności przestrzeni płótna, matematycznie, chociaż może nie dosłownie z ołówkiem czy linijką w ręku, obliczonej. Chociaż zwiedzając wystawę w Muzeum oglądamy na obrazach Napierały prawie w stu procentach przedstawienia dzieł sztuki, piękne, wydobyte w celu krystalicznego podkreślenia ich powabu odpowiednim centralnie skierowanym na podmiot ekspozycji oświetleniem, uwypuklającym ich walory estetyczne i znaczenie historyczne. Rolę patyny wieków, w sensie zachwyconych, pełnych refleksji i przemyśleń wielkiej ilości ludzkich spojrzeń, jakie słusznie pieściły owe cuda artystycznego geniuszu człowieka, pełni, dużo ciemniejsze niż obiekt, tło – ma skupiać uwagę widza na dziele sztuki, niepotrzebnie nie rozpraszać jej, tak byśmy od razu, nie  tracąc cennych sekund, zatrzymali – na dłużej – wzrok na eksponowanym obiekcie SZTUKI.
            Wszystkie obiekty sztuki – zdaje się mówić autor – są wyjątkowe. Może też przez to, że przetrwały, że są z nami do dzisiaj, nie zniszczone - zapomniane, na muzealnych ekspozycjach. Trzeba im wielkiej płaszczyzny, tak jak wielkiego pokoju, po którym w ciemnościach – jeszcze nie wynaleziono w tym tempus elektryczności - poruszamy się prawie po omacku i bardzo powoli. Tak mało pięknych rzeczy przetrwało, i światła z nimi związanego… Symbolicznie tutaj rozumianego. Nasze poznanie sztuki. Wyobraźmy sobie ten Pokój pełen pięknych błyszczących swoim blaskiem rzeczy, byłby jasny… A tak z wielkiego mroku niebytu zaginionych dzieł sztuki wychodzą ku nam tylko nieliczne ocalałe do podziwiania. Taki muzealno – ekspozycyjny sposób widzenia świata. W podtekście z całym kontekstem historyczno – obyczajowym epok minionych. Stąd ich wielowymiarowość, wielokrotność i głębia płaszczyzn, jedne są bardziej widoczne, pierwszoplanowe, inne n-planowe, zaledwie dostrzegalne za mgłą w mroku, to te do końca nie rozpoznane w swych znaczeniach, może ich ułamki, jak greckie rzeźby.
            Jest taka jedna rzeźba-płótno, w której miłość autora do sztuki wyraża się nadaniem jej tytułu. „ROZMOWA” ze sobą greckich statui, ustawionych w kontrapoście w dodatku. Napierała, w podziwie dla nich, ożywia ich, upodmiatawia, czyni zdolnymi do wymiany myśli, już nie są  absolutnie tylko bryłami kamieni. Ich piękno je nobilituje, także być może za sprawą tego skrętu charakterystycznego dla kontrapostu. Smakować antyki...
Smakować sztukę. Zaistniałą na przestrzeni Człowieka i w czasie do niego należącym, poprzez sztukę, którą uprawiał w ciągu dziesiątków tysięcy lat. Jak  tęczę mieniącą się kolorami, kształtami i znaczeniami, o której nigdy nie dość opowiadać, pisać, myśleć, nie dość przeżywać ją i mówić o niej. Zabytki w  tej przestrzeni, ich odbicie w świetle. Starannie dobrane kolory mające na celu oddanie patyny, tego uczucia obcowania z rzeczami, które dotykało wielu ludzi i one same, te RZECZY, „dotykały’ wielu zdarzeń i sytuacji, krajobrazów – są Świadkami nas.
            Jest na ekspozycji pewien bardzo okrągły obraz. Jest kolisty jak tybetański gong, w którego uderza się, wywołując określone i bardzo celowe dźwięki w konkretne wynikające z fizyki fal akustycznych miejsca. I w tych miejscach – nie w żadnych innych – są umieszczone kontrapunkty – muzyczno świetlne fale mojego odbioru tego dzieła. One jedne, te struktury, są inne, zaburzone, w jednolitej fakturze ciepłego brązu, który nadaje wrażenie grubości rozprzestrzeniającej się promieniście od centrum tego koła. Wielowymiar autor stosuje też w innych obrazach. Nieraz dosłownie, trzeba się tylko przyjrzeć dokładnie, pomaga w tym niedomiar zbędnych szczegółów, bardzo wielka zaleta.
            W ramach imprezy w międzyrzeckim muzeum wysłuchaliśmy jeszcze koncertu w wykonaniu uczniów i nauczycieli z naszej Państwowej Szkoły Muzycznej I. stopnia i Szkoły Muzycznej II stopnia w Gorzowie. Wystąpił duet gitarowy i orkiestra gitarowa pod kierunkiem Marty Machunik, muzycy grający na flecie poprzecznym, wiolonczeli, kontrabasie, z akompaniamentem keyboardu, uczniowie i nauczyciele z SM w Gorzowie. W godzinnym programie słuchaliśmy kompozycji m.in. G.F. Haendla, A. Vivaldiego i innych autorów, także muzyki filmowej.
Nocy Muzeów na zewnątrz towarzyszyły stoiska ze sztuką rękodzieła artystycznego. Dziergane na szydełkach elementy garderoby, koronka irlandzka i  koronka klockowa, zastawa stołowa uformowana z papierowej wikliny – Reginy Brzezińskiej. Aneta Szamreta zaprezentowała w technice decoupage m.in. szkatułki i inne precjoza, trójwymiarowe, o delikatnych wyrazistych kolorach. Na trzecim stoisku można było podziwiać przeddożynkowe wieńce ze  słomy, lichtarzyki itd. oraz wielkanocne  - gęsie – jak mi powiedziano – barwnie zdobione jaja. Można też było, co jest główną ideą Nocy Muzeów, bez  biletu zwiedzać międzyrzeckie Muzeum.

Iwona Wróblak
czerwiec 2014


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz