Artrosis. Gotyk industrialny – architektura muzyki
Duże instrumentarium, katedralne. Katedra
gotycka nam się nagle zrobiła w Klubie Muzycznym „Kwinto”. Wysoki ton, filharmonia
heroiczna. Gotyk, wieleset ton kamieni pięknie sklepionych, unoszą ciężar,
bogactwo wątków i linii melodycznych. Monumentalne jest „Antrosis”.
Fani zgodnie mówią, że takiego
koncertu to jeszcze nie było. Teksty współczesne (akustycy podkreślają wspaniałą
dykcję wokalistki (Magdaleny Stupkiewicz), wzorcową interpretację, co znacznie
ułatwia im pracę) w klimacie późnogotyckim. Powiedziałabym, uniwersalnie gotyckim.
Z tym nam się kojarzą strzeliste łuki
budowli – architektura jest sztuką niewątpliwie, architektura muzyki – z pewnością.
Wokal łączy te dwie ścieżki, rozwidlające się wokół tematu, ilustrują chyba – tak mi się
wydaje – ponadczasowość dźwięków, jako pierwotnej muzy sfer.
„Artrosis” już był w Międzyrzeczu. Słyszeliśmy
ten gotyk, z gatunku pradawnych, z eonów epok. Klasyczny. Etnograficzny. Teraz mamy
– wydaje mi się – wszystko, czy prawie
wszystko to, co jest w tym stylu współczesne. Ewoluował w stronę klimatów
neogotyckich, w brzmieniach elektronicznych – ich tysiącach odcieni i barw
(technika plus wyobraźnia muzyczna). Są miłymi niespodziankami dla słuchaczy. Jak
w piosence „Kołysz mnie, kołysz…” –
nowoczesne echo dzisiejszych nomadów w przestrzeni i czasie, gdzie jest to samo
opole co onegdaj, ale poszerzone w trajektorię w górę. Spenetrowane przez bezczasowy wgląd, zajęte
jako swoje przez podmiot/przedmiot (są te wartości tożsame). Echo bardzo mocnego
zaistnienia. Kołysanka – na czym
polega? Myślę, że na bezpieczeństwie, na umoszczeniu i opiece nad sobą samym,
opiece wynikającej z dobrych relacji, współistnieniu, z innymi (przedmiotami/podmiotami)
i z wszechświatem.
Jak gotyckość wygląda współcześnie. Ta
filozofia. Czy tkwimy w ornamentyce, w obfitości (czy mamy uszy dość otwarte,
by to słyszeć). Na kłębowisku emocji,
kiedy się wydobędzie i uwyraźni właściwy dystans do opisywanego fragmentu Czasu
– jako absolutu naszego patrzenia – i się go na krok jeden, o włos dotyka, niemalże nie można wydostać się na zewnątrz (i nie mamy
ochoty…).
Hinduska bogini o dobrej dykcji
(języku porozumiewania się z bogami) śpiewa – tak chciałam cię kochać – i to pragnienie jest katedralne, wysokie
i smukłe sklepieniami, które tak wiele mogą unieść… W trzech (boskich) osobach
jest treść/temat: w pragnieniu, w obietnicy i w zamiarze. Wybrzmienie uczuć
jest gotyckim zanurzeniem w wysokich rejestrach. Wyraźne są potem arabskie
rytmy – z ich pustynnym zewem początków człowieka i gromady ludzkiej. Zaledwie parę
taktów – więcej nie trzeba, byłoby przegadane, myślę.
Żonglowanie
Gotykiem. Kiedy gama się wydłuża, i przechodzi w lirę, czy harfę, tak że
jej strun drgających nie byłoby widać, i nie słychać – poza naszym mózgiem. Efekt
wielkiej orkiestry, uzyskany jako tło dla tematów komponujących się w styl
zespołu „Artosis”. Muzyka z wielkiej ilości dźwięków. Wiele z tych ścieżek mogłoby
stać się tematem przewodnim przebojów. Tekst i muzyka, pozornie poboczne wobec
siebie, jest o tym samym. Muzyka to
emocje, ekspresja, artykulacja uczuć i wrażeń. Każda z wariacji oddaje ich skomplikowanie.
Ta muzyka filharmonizująca, konstrukcja
gmachu, patetyczna czasami, ciche tło świata o cechach muzyczności przestrzennej.
Jest jak otulina, na kształt burzy
sklarowanych dźwięków, dostosowanych długością do naszego aparatu
rejestracyjnego, tłumaczeniem ich na ludzki język. Wielka kula, która się przemieszcza,
przetwarza w różne obłe kształty. Nie uchwycimy jej, jak przestrzeni wewnątrz katedr.
Czasami po prostu wypełnia nas, bez reszty, oddychamy nią. Jesteśmy w samym środku.
Iwona
Wróblak
październik 2015
październik 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz