poniedziałek, 26 października 2015

Artrosis. Gotyk industrialny – architektura muzyki


            Duże instrumentarium, katedralne. Katedra gotycka nam się nagle zrobiła w Klubie Muzycznym „Kwinto”. Wysoki ton, filharmonia heroiczna. Gotyk, wieleset ton kamieni pięknie sklepionych, unoszą ciężar, bogactwo wątków i linii melodycznych. Monumentalne jest „Antrosis”.
            Fani zgodnie mówią, że takiego koncertu to jeszcze nie było. Teksty współczesne (akustycy podkreślają wspaniałą dykcję wokalistki (Magdaleny Stupkiewicz), wzorcową interpretację, co znacznie ułatwia im pracę) w klimacie późnogotyckim. Powiedziałabym, uniwersalnie gotyckim. Z tym nam się  kojarzą strzeliste łuki budowli – architektura jest sztuką niewątpliwie, architektura muzyki – z pewnością. Wokal łączy te dwie ścieżki, rozwidlające się  wokół tematu, ilustrują chyba – tak mi się wydaje – ponadczasowość dźwięków, jako pierwotnej muzy sfer.
            „Artrosis” już był w Międzyrzeczu. Słyszeliśmy ten gotyk, z gatunku pradawnych, z eonów epok. Klasyczny. Etnograficzny. Teraz mamy –  wydaje mi się – wszystko, czy prawie wszystko to, co jest w tym stylu współczesne. Ewoluował w stronę klimatów neogotyckich, w brzmieniach elektronicznych – ich tysiącach odcieni i barw (technika plus wyobraźnia muzyczna). Są miłymi niespodziankami dla słuchaczy. Jak w piosence „Kołysz mnie, kołysz…” – nowoczesne echo dzisiejszych nomadów w przestrzeni i czasie, gdzie jest to samo opole co onegdaj, ale poszerzone w trajektorię w  górę. Spenetrowane przez bezczasowy wgląd, zajęte jako swoje przez podmiot/przedmiot (są te wartości tożsame). Echo bardzo mocnego zaistnienia.         Kołysanka – na czym polega? Myślę, że na bezpieczeństwie, na umoszczeniu i opiece nad sobą samym, opiece wynikającej z dobrych relacji, współistnieniu, z innymi (przedmiotami/podmiotami) i z wszechświatem.
            Jak gotyckość wygląda współcześnie. Ta filozofia. Czy tkwimy w ornamentyce, w obfitości (czy mamy uszy dość otwarte, by to słyszeć). Na  kłębowisku emocji, kiedy się wydobędzie i uwyraźni właściwy dystans do opisywanego fragmentu Czasu – jako absolutu naszego patrzenia – i się go na  krok jeden, o włos dotyka, niemalże nie można wydostać się na zewnątrz (i nie mamy ochoty…).
            Hinduska bogini o dobrej dykcji (języku porozumiewania się z bogami) śpiewa – tak chciałam cię kochać – i to pragnienie jest katedralne, wysokie i smukłe sklepieniami, które tak wiele mogą unieść… W trzech (boskich) osobach jest treść/temat: w pragnieniu, w obietnicy i w zamiarze. Wybrzmienie uczuć jest gotyckim zanurzeniem w wysokich rejestrach. Wyraźne są potem arabskie rytmy – z ich pustynnym zewem początków człowieka i gromady ludzkiej. Zaledwie parę taktów – więcej nie trzeba, byłoby przegadane, myślę.
            Żonglowanie Gotykiem. Kiedy gama się wydłuża, i przechodzi w lirę, czy harfę, tak że jej strun drgających nie byłoby widać, i nie słychać – poza naszym mózgiem. Efekt wielkiej orkiestry, uzyskany jako tło dla tematów komponujących się w styl zespołu „Artosis”. Muzyka z wielkiej ilości dźwięków. Wiele z tych ścieżek mogłoby stać się tematem przewodnim przebojów. Tekst i muzyka, pozornie poboczne wobec siebie, jest o tym samym. Muzyka to emocje, ekspresja, artykulacja uczuć i wrażeń. Każda z wariacji oddaje ich skomplikowanie.
            Ta muzyka filharmonizująca, konstrukcja gmachu, patetyczna czasami, ciche tło świata o cechach muzyczności przestrzennej. Jest jak otulina, na  kształt burzy sklarowanych dźwięków, dostosowanych długością do naszego aparatu rejestracyjnego, tłumaczeniem ich na ludzki język. Wielka kula, która się przemieszcza, przetwarza w różne obłe kształty. Nie uchwycimy jej, jak przestrzeni wewnątrz katedr. Czasami po prostu wypełnia nas, bez  reszty, oddychamy nią. Jesteśmy w samym środku.


Iwona Wróblak
październik 2015



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz