czwartek, 29 października 2015

Wieczór z panią Stepczyńską.

            - Kochajcie kwiaty, będziecie (na pewno) lepsi.        Patrząc na pełną salę starościńską w międzyrzeckim Muzeum myślałam o tym, że ciekawym byłoby popytać obecnych tam ludzi, reprezentujących ze cztery chyba pokolenia, gdzie spotkali naszą nestorkę. Opowieść każdego z nich byłaby stroną w naszej lokalnej historii w wielu jej wymiarach –  artystycznym, humanistycznym, ekonomii naszego regionu, historii rzemiosła międzyrzeckiego etc.  
- Kochajcie kwiaty, będziecie lepsi – powiedziała pani Małgosia Stepczyńska. To chciała koniecznie przekazać – tak rozumie swoją powinność –  młodemu pokoleniu. Ważność kwietnego w swojej piękności i mądrości podejścia do świata, do własnego życia każdego z nas. Trzeba kochać piękno. Malować je na swoich osobistych obrazach. Kwiaty właśnie są przykładem tego piękna. Ich naturalizm, taki łąkowy, zwyczajny, ale też ogrodowy,  działkowy, uprawowy. No i wewnętrzny…
Jest Kwiatem Pani Małgosia, naszym lokalnym, międzyrzeckim. I bardzo europejskim, nowoczesnym – w swej filozofii otwarcia się, braku bojaźni przed nieuchronnym Nowym. Mówi Pani Małgosia – mówcie obcymi językami, znajcie chociaż kilka słów! Znajomość języków obcych w czasie wojny uratowała jej życie. Na pewno liczba osób, które wyuczyła angielskiego, niemieckiego, hiszpańskiego i francuskiego sięga kilku setek. A uczy bardzo dobrze, potwierdzają to ci, którzy Jej dzisiaj na wernisażu dziękują za te nauki.
Mówi też – podróżujcie. Oglądajcie świat. Sama zawsze uwielbiała podróże. Tak jej przeszkadzało PRLowskie przymknięcie granic!! Ale udawało jej się  czasami wyjeżdżać jako przewodnik z ORBISem.
 Dzisiaj to już nie jest nowość dla pokolenia po 1989 roku. Mówi się, że to niekoniecznie same dobre doświadczenia. Pani Stepczyńska się nie boi.  Suma doświadczeń z jej podróży jest zdecydowanie pozytywna. Niezerowalna, jak powiedzieliby niektórzy. Są one nieprzypadkowym tematem jej  obrazów. Sama absolutnie nie ma czołobitnego stosunku do obcokrajowców. Wie o nich – prawie wszystko. Zostawia ich samym sobie – nie poprawia, nie wychowuje – zresztą nikogo nie „wychowuje”, przynajmniej nie wprost. Ale też zabiera głos. Robi to delikatniej a przez to skuteczniej. JEST  AUTORYTETEM. Dzieci i młodzież z „Ciepłego Kącika u Jezusa” i „Młodzieży z Arki Przyszłości” pod opieką Ewy Jasiówki, Iwony Kryśkiewicz, Barbary Butkiewicz, Wioletty Dzik i Magdaleny Chadkowskiej są razem dzisiaj z Nią, z ich Panią Małgosią. By zaprezentować dla Niej krótki program artystyczny. Niedawno całą grupą byli na warsztatach stołowego savoir vivre’u w Restauracji „Piastowska”, to taka najważniejsza nauka o podstawowym wymiarze, która się przyda WSZĘDZIE, otworzy niejedne drzwi (pani Małgosia mówiła, że to panie opiekujące się dziećmi wpadły na ten pomysł - świetny, ale bez obecności osoby pani Stepczyńskiej jego realizacja nie miałaby tej stuprocentowej gwarancji powodzenia).
Jest osobą niezwykłą Pani Małgosia. Patrzę na salę wypełnioną po brzegi. Ludzie stoją pod ścianą, po bokach, nie ma wolnych miejsc, wszyscy z  zaproszeniami przyszli (co się rzadko zdarza…). Pani Stepczyńska prowadzi spotkanie. Przedtem osobiście krótko przywitała każdego z przybyłych. Wszystko jest uporządkowane, scenariusz wernisażu napisany przez dostojną nestorkę kultury realizowany. Pani Małgorzata przemawia. Mówi o tym, jak  wiele się zmieniło – w naszym mieście, w naszym kraju oczywiście też. Jak wypiękniał Międzyrzecz przez te lata od 1946 roku, odkąd tu jest. Żeby tego  nie bagatelizować. Żeby to docenić. Bo to są fakty. Przytacza je. Przykłady; miejsca, które pamięta po wojnie porównuje z dzisiejszym ich wyglądem, jak  one się zmieniły! To są trwałe wartości, zmiany na lepsze. Ze ŚWIATEM PANI MAŁGOSI zmienia się świat tzw. rzeczywisty (wszystko zależy od  naszego spojrzenia). Patrzenie zmienia świat, poprzez sposób jego oglądu. To poruszyciel zmian dodający ogromu energii i siły. Życzymy tych sił –  zdrowotnych – z całego serca Pani Małgosi – żeby była Jej Osoba z nami, kiedy mamy wątpliwości, kiedy czegoś nie wiemy (mówię o sobie), nie jesteśmy pewni, jak się odnieść do tego czy tamtego.
Cudowna Pani o jasnoblond włosach na starych zdjęciach – tak wspominają ją obecni na sali ludzie na emeryturze. Pani Helena Nycz mówi – pamiętam, że w 1959 roku już malowała. Robiła to od dziecka jeszcze we Francji, gdzie się wychowywała. Jest więc Tą Osobą, artystką także wewnętrzną, od zawsze. I pozostanie. To jedna z najmłodszych (mentalnie) osób w naszym mieście…


Iwona Wróblak
marzec 2014 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz