piątek, 9 października 2015

Wojtek Pilichowski – filharmonicznie, z gitarą basową

            Od pierwszych dźwięków było wiadomo, że to będzie coś niesamowitego.
Wojtek Pilichowski & Band, firma sama w sobie, a jednak trzeba było sprawdzić. Przyszliśmy do Klubu Muzycznego „Kwinto”, już znanego w okolicy z  tego, że można tu posłuchać dobrych wykonawców i kapel. Jak tylko zaczął grać, mało kto pozostał przy stoliku. Wszyscy przyszli pod scenę. Wielu wiedziało, po co. Słuchali Pilichowskiego z płyt, w internecie. Ale nie ma jak to na żywo. Artyście też się to spodobało. Klimat – muzyczny – „Kwinto”. Jest, konkretne, oczekiwanie ze strony koncertowych słuchaczy, ono bardzo ułatwia muzykom granie. Dlatego lubią przyjeżdżać do „Kwinto”. Dlatego program koncertów w „Kwinto” jest do przodu na wiele tygodni ustalony.
            Pilichowski. Uniwersytet. Gitara basowa niecodziennie prezentowana. Jako temat, danie główne. Komponuje się pod ten instrument… Słuchałam kiedyś kompozycji pod perkusję… Wszelkie możliwe odmiany rytmu i pobocznych brzmień gitary basowej, które wiążą się ze specyfiką tego instrumentu. Można, jak się okazuje, zrobić z tego maestrię.
            Tak też było. Nie przypadkowo w którymś momencie słyszę klasykę, Sergiusz Prokofjew, byłam ciekawa, po co Wojtek po niego sięgnął. Po  koncercie powiedział mi enigmatycznie – muzyka jest jedna… Szuka w niej dźwięków.
Symfoniczna gitara basowa. Gitara to i tak orkiestra, jak mówią o niej gitarzyści. Specyficznie, mocno, powiedziałabym, Pilichowski ją traktuje, wydobywając chyba maksimum z tego, co można w palecie jej brzmień. Komponuje ciągle, może jeszcze nas zaskoczy…
Solówki delikatnie nanizane na temat wiodący – na brzmienia gitary basowej. Świetnie to zostało ukazane na przykładzie ballady. Ten gatunek utworu brzmi jak swój nastrój… to, co odczuwamy słuchając jej, niekonkretnej może z tytułu. To, co OPOWIADA o muzyce balladowej. Zgadnąć, jakie dźwięki – wtórnie – wytworzą atmosferę odbioru sztuki balladowej. Dźwięków opowiadających. Dobrze, zgrabnie się w nie wpisał anglojęzyczny wokal Kasi Stanek.
            Z ciekawością przysłuchiwałam się, jakie miejsce jest przypisane w INTRO Pilichowskiego poszczególnym instrumentom, także wokalowi, bo był  chyba potraktowany jak jeden z nich. Na drugą – tutaj – gitarę (Artur Twarowski), na klawisze, to one były tłem orkiestrowym. Akompaniament instrumentów był głównym łożyskiem, nurtem, na nim jak refleksy światła, niekoniecznie pokornie, brzmiał tekst wokalu, na ich pobrzeżach. Wysokie tony instrumentów w pewnych chwilach jak muzyka kościelna, z jej uniwersalnym monumentalizmem  – kompozycje Pilichowskiego zdecydowanie wymagają wielokrotnego odsłuchania. Chociaż na koncercie wiele osób tańczyło, a Wojtek raz po raz pytał – czy jest radość? Za słuchania jego i Bandu muzyki, ze wspólnego słuchania i bycia w tej chwili w „Kwinto”. BYŁA satysfakcja z tak potężnej dawki dobrej muzyki.
            Wydaje mi się, że obok gitary basowej także instrumenty klawiszowe (Tomasz Świerk) budowały główne ramy kompozycji. I ciągle rytm jako rzecz pierwsza, druga i główna, bo taka jest gitara basowa, tutaj bardzo rozbudowana, w brzmieniach których jeszcze nie słyszeliśmy. Miał ze sobą ich  zresztą kilka. I rytmy naprzemianległe z wektorem nie do końca współczulnym – ale przypuszczam, że jak najbardziej zgodnym z prawidłami kompozycji… Perkusja absolutnie ściszana partnerska wobec tych instrumentów (Tomasz Mądzielewski).

            Dopchać się pod scenę było trudno. Nasyceni dźwiękami i rytmem, rytmem i dźwiękami, do wysycenia wsłuchani… Pod stopami czułam ten rytm i gdzieś głęboko w klatce piersiowej, w kościele gitary basowej, unisono sztuki gry na tym instrumencie. Wkomponowanie jego brzmień w partytury nowych jakości w muzyce. Nazwiemy ją kiedyś, być może, Klasyką.

Iwona Wróblak
maj 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz