Wojtek Pilichowski – filharmonicznie,
z gitarą basową
Od pierwszych dźwięków było wiadomo,
że to będzie coś niesamowitego.
Wojtek
Pilichowski & Band, firma sama w sobie, a jednak trzeba było sprawdzić.
Przyszliśmy do Klubu Muzycznego „Kwinto”, już znanego w okolicy z tego, że można tu posłuchać dobrych wykonawców
i kapel. Jak tylko zaczął grać, mało kto pozostał przy stoliku. Wszyscy
przyszli pod scenę. Wielu wiedziało, po co. Słuchali Pilichowskiego z płyt, w
internecie. Ale nie ma jak to na żywo. Artyście też się to spodobało. Klimat –
muzyczny – „Kwinto”. Jest, konkretne, oczekiwanie ze strony koncertowych
słuchaczy, ono bardzo ułatwia muzykom granie. Dlatego lubią przyjeżdżać do
„Kwinto”. Dlatego program koncertów w „Kwinto” jest do przodu na wiele tygodni
ustalony.
Pilichowski. Uniwersytet. Gitara
basowa niecodziennie prezentowana. Jako temat, danie główne. Komponuje się pod
ten instrument… Słuchałam kiedyś kompozycji pod perkusję… Wszelkie możliwe
odmiany rytmu i pobocznych brzmień gitary basowej, które wiążą się ze specyfiką
tego instrumentu. Można, jak się okazuje, zrobić z tego maestrię.
Tak też było. Nie przypadkowo w
którymś momencie słyszę klasykę, Sergiusz Prokofjew, byłam ciekawa, po co
Wojtek po niego sięgnął. Po koncercie
powiedział mi enigmatycznie – muzyka jest jedna… Szuka w niej dźwięków.
Symfoniczna
gitara basowa. Gitara to i tak orkiestra, jak mówią o niej gitarzyści.
Specyficznie, mocno, powiedziałabym, Pilichowski ją traktuje, wydobywając chyba
maksimum z tego, co można w palecie jej brzmień. Komponuje ciągle, może jeszcze
nas zaskoczy…
Solówki
delikatnie nanizane na temat wiodący – na brzmienia gitary basowej. Świetnie to
zostało ukazane na przykładzie ballady. Ten gatunek utworu brzmi jak swój
nastrój… to, co odczuwamy słuchając jej, niekonkretnej może z tytułu. To, co OPOWIADA
o muzyce balladowej. Zgadnąć, jakie dźwięki – wtórnie – wytworzą atmosferę
odbioru sztuki balladowej. Dźwięków opowiadających. Dobrze, zgrabnie się w nie
wpisał anglojęzyczny wokal Kasi Stanek.
Z ciekawością przysłuchiwałam się,
jakie miejsce jest przypisane w INTRO Pilichowskiego poszczególnym
instrumentom, także wokalowi, bo był chyba
potraktowany jak jeden z nich. Na drugą – tutaj – gitarę (Artur Twarowski), na klawisze, to one były tłem orkiestrowym.
Akompaniament instrumentów był głównym łożyskiem, nurtem, na nim jak refleksy światła,
niekoniecznie pokornie, brzmiał tekst wokalu, na ich pobrzeżach. Wysokie tony
instrumentów w pewnych chwilach jak muzyka kościelna, z jej uniwersalnym
monumentalizmem – kompozycje
Pilichowskiego zdecydowanie wymagają wielokrotnego odsłuchania. Chociaż na
koncercie wiele osób tańczyło, a Wojtek raz po raz pytał – czy jest radość? Za
słuchania jego i Bandu muzyki, ze wspólnego słuchania i bycia w tej chwili w
„Kwinto”. BYŁA satysfakcja z tak potężnej dawki dobrej muzyki.
Wydaje mi się, że obok gitary
basowej także instrumenty klawiszowe (Tomasz
Świerk) budowały główne ramy kompozycji. I ciągle rytm jako rzecz pierwsza,
druga i główna, bo taka jest gitara basowa, tutaj bardzo rozbudowana, w
brzmieniach których jeszcze nie słyszeliśmy. Miał ze sobą ich zresztą kilka. I rytmy naprzemianległe z
wektorem nie do końca współczulnym – ale przypuszczam, że jak najbardziej
zgodnym z prawidłami kompozycji… Perkusja absolutnie ściszana partnerska wobec
tych instrumentów (Tomasz Mądzielewski).
Dopchać się
pod scenę było trudno. Nasyceni dźwiękami i rytmem, rytmem i dźwiękami, do
wysycenia wsłuchani… Pod stopami czułam ten rytm i gdzieś głęboko w klatce
piersiowej, w kościele gitary basowej, unisono sztuki gry na tym instrumencie.
Wkomponowanie jego brzmień w partytury nowych jakości w muzyce. Nazwiemy ją
kiedyś, być może, Klasyką.
Iwona Wróblak
maj 2014
maj 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz