poniedziałek, 12 października 2015

Desdemona. Kolejny mega mocny koncert w Kwinto


            Kolejny mega mocny, jak ktoś powiedział, koncert w Kwinto. Daniel dodał (o Kwinto) – to jest alternatywa, której my międzyrzeczanie chcemy. To nasz klub. Powiedział, że mam to zapisać. Kiedyś mieliśmy Bum-bum. Ale tam nie było muzyki. Nie na żywo.
„Desdemona”. Brzmi demonicznie. Szekspirowsko. Kojarzy się z wielkimi namiętnościami. Czy kapela zasłuży na swą nazwę?
            Przedsmak koncertu. Próba. Tu dzieje się na żywo wszystko. Czujemy na języku styl zespołu. Dekoracje – światła, ekran. Bardzo się dba o estetyczną całość widowiska.
Na telebimie dwie krzyczące do siebie twarze. O CZYM krzyczą.
            Jest niesamowicie. Jest kosmicznie. To za sprawą tych dźwięków. Starannie dobranych, jak mówi mi po koncercie Robert Pląskowski – to zahacza o natręctwo ta burza dźwięków, jaka otacza muzyka. Jest sam niewolnikiem techniki, która daje teraz multum możliwości, jeśli chodzi o dźwięki. Słychać to wyraźnie. Ich różnorodność, bezmiar – powiedziałabym. Bezkres, z kosmicznych czeluści spadają na nas misterną kaskadą. To jak echo Wielkiego Wybuchu, reliktowego promieniowania – i tych poprzednich, co były przed nim… Poprzedzających światów, których nawet sobie nie wyobrażamy. O których słyszymy za sprawą „Desdemony”. Wielkich namiętności Świata. Jego kosmicznego piękna. Urody gwiazd, o których pisał C.K. Norwid, że  – każda innym jaśnieje sposobem/a świat cały stoi i leci. Mamy ten lot w prędkości ponadświetlnej, w bezczasie – bo go wtedy jeszcze nie było, nie narodził się jako pojęcie w naszym umyśle. Człowieczym w formie aktualnej.
            Nie są milutkie-przyjazne te dźwięki, to KRZYK przebijający się przez miriady ciał niebieskich. Mało ludzki krzyk, ale się go nie boimy. Słuchamy…
            Obraz, światło, dźwięk, wokal to nastrój niepokojący czy intrygujący – jaki kto ma w tym momencie stan ducha… Trzeba wtórować rytmowi, on wyznacza PULS. Chce mi się napisać – puls wszechświata, ale nie wiem, czy muzykom o to chodziło. Dla nich to pewnie dźwięki, w których się z namiętnością zanurzają – jak powiedział mi Robert, dany dźwięk, złowiony przypadkowo z TV, gdziekolwiek, musi mu pójść w pięty. Pewnie przygwoździć do Ziemi, zjednać z nią, z tą cząstką równoprawną świata – to już moje… Muzyczną cząstką. Wibracją, którą czuje piętami…
Na ten PULS nawinięte są zdarzenia. Iluminacje. Rozciągają się jak fale dźwiękowe na skali. WSZYSCY są pod sceną… Nie siedzi się podczas TAKIEGO KONCERTU. Współgra puls z niższymi i wyższymi dźwiękami, niekoniecznie melodycznie, często atonalnie. Można wybrać sobie jeden z pulsów. Wyobrazić dźwięk, zakonotować w pamięci, żeby w odpowiedniej nanosekundzie go użyć. Znowu blisko-coraz-bliżej podchodzi pod scenę publiczność. W Międzyrzeczu mamy nasz Klub Muzyczny. To jest alternatywa (do działalności innych ośrodków), której chcemy.  
            Desdemona nie daje się zakwalifikować, zawrzeć w formułce, chyba że w furtce – muzyka, jaka bywa w Kwinto. Puls jest czymś, co przenika, tym, co jest struną w niej samej, jak w jednym z wszechświatów, które tylko matematycznie dają się wyrazić liczbami. Jej ścianki z innymi bytami są niezupełnie zamknięte, mogą się przeczworzyć – na czas koncertu w Kwinto – w nasz wszechświat. Z pełnym garniturem świateł i efektów dymnych.
Jaka jest fluorescencja, tej muzyki, „Desdemony”, skrzy się i lśni, odbija w lustrze.
Ten puls co chwilę się przebija przez nasze odczuwanie, staje się głównym przewodem w linii energetycznej. Ten aplauz dla Zespołu jest też dla tej alternatywy międzyrzeckiej rozrywki. Dzisiaj nieco starsza widownia.
            Po przerwie króciutkiej jak mgnienie Puls jeszcze bardziej wyrazisty, nasycony.
Puls wyzwala światy potomne w każdym z nas. Pozwala, niech rozgoszczą się u nas te dźwięki, czuję, jak iskrzy mi długopis…
Upici tą muzyką bardziej niż piwem.
            Robert – przypadkiem mu przydarzają się, mówi, zdarzenia dźwiękowe. Wokół nich zaczyna konstrukcję całości. Dźwięki muszą go przekonać do siebie… Natręctwo ich, uparcie są w jego głowie. Jeszcze musi do nich przekonać szanowne jury, czyli Zespół. Jest niewolnikiem technologii. W niej drzemie olbrzymi zasób i dostęp do brzmień, sekwencji elektronicznych. Brzmień oczywistych nie lubi.
Skład Zespołu: Robert Pląskowski – klawisze, Agnieszka Leśna – wokal, Krzysztof Chorąży – gitara, Szymon Świerczyński – gitara basowa, Damian Krawczyk – perkusja.


Iwona Wróblak
maj 2014 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz