Hubert
Szczęsny i Maciek Knop – jak najbardziej akustycznie w Kwinto
Dwie gitary, bluesowo, balladowo i jak najbardziej akustycznie.
Międzyrzecki Klub Muzyczny „Kwinto” znowu pod znakiem dobrego wokalu i akompaniującej mu gitary akustycznej. Znane w
okolicy miejsce, gdzie słucha się muzyki
na żywo. Muzyki w dobrym gatunku, w równie dobrym wykonaniu. Przez artystów
niekoniecznie bardzo dobrze znanych. Ale rokujących nadzieje na zaistnienie w
przyszłości – oby bliskiej – na zaistnienie na naszej lokalnej i szerszej scenie muzycznej. Zdolni,
utalentowani wykonawcy, którzy chętnie wracają tu po jakimś czasie, mówią o
„Kwinto” – zacne miejsce... Takie
jest – dzięki osobowości jego właściciela – jest znakiem rozpoznawczym Klubu.
Hubert Szczęsny wprowadza
nas w klimat poetyki Boba Dylana. Znany amerykański bard w autorskiej
interpretacji. Charyzmatyczny wokal Huberta, duże możliwości wokalne, z
powodzeniem przez niego wykorzystywane. Ambitny tekst do ciekawych kompozycji,
także autorstwa duetu Szczęsny-Knop. Znowu „Kwinto” nasiąknie nam dobrym
muzycznym eterem, co będzie procentować, w tych zabytkowych murach – w
potencjale jego fanów do gotowości do
wysłuchania młodych artystów, docenienia ich pasji – i dobrej wspólnej zabawy
przy muzyce.
Jak na rasowego bluesmana przystało Hubert jest śpiewaniem w (prawie) całości.
Towarzyszy mu bardzo dobry gitarzysta – Maciek Knop. Jego wspaniałe solówki są
dopełnieniem ich wspólnych koncertów. Jest ich, tych solówek – i bardzo dobrze
– dużo. Przydają wokalowi Huberta liryzmu, przestrzeni muzycznej. Po każdej piosence
jeszcze wybrzmiewają nam przez chwilę ostatnie jej nutki, kropelkami rosy, nie
przepełnią całokształtu, dodadzą smaku i konsystencji. Samego Maćka można
słuchać w większej ilości, z Hubertem tworzą wspaniały, i rozumiejący się,
duet.
Hubert – jak mi mówi, jest śpiewaczym samoukiem, to perła
talentu, występuje w naszych lokalnych klubach muzycznych, gdzie zbiera liczne
grono fanów swojego niepowtarzalnego wokalu. Przynależy do środowiska kultury
klubów muzycznych, z ich bywalcami, która już się stworzyła w naszej niedawnej nowej rzeczywistości, i bez
której dzisiaj trudno byłoby się obyć…
Szczególnie bluesy są niepowtarzalne… Hubert w swoim
żywiole. Z każdą emitowaną przez siebie samogłoską, spółgłoską, obchodzi się,
jakby była jedyna na świecie i tak ważna, że nic przed nią, i po niej też…
Ostatnie nuty, jakie wyśpiewa(ł), wykrzyczał i przeżył. A „Kwinto” jest tym ostatecznym miejscem, gdzie to się stało.
Pięknych songów Kwintowych ballad ciąg dalszy. Johnny
Cash. Anglosaskiej poezji, jej nurcie europejskim, przez życie i poza śmierć,
przez pamięć o człowieku, o jego
uczuciach, przeżyciach, o nim. O jego istnieniu w czasie, w jednostkowej
sekundzie i odcinku życia osobowego, jego uwikłaniu, szarpaniu się, przegranych i
wygranych sprawach, i pieśniach, które śpiewa w związku ze swoim życiem.
Hubert – osobowość sceniczna od rocka do bluesa, z
pobocznymi nurtami, możliwościami zaistnienia w wielu gatunkach.. Tadeusz
Nalepa w wersji Huberta, jest bardziej
ekspresyjny niż pierwowzór.
Własne kompozycje duetu. Nieco
ściszają wyrazisty wokal Szczęsnego, dużo w nich miejsca na improwizacje. Nie
zabrakło „Dżemu” i Ryśka Riedla, mocno
Hubertowego. Także jest Maciek Maleńczyk w jednym z jego przebojów, z
ciekawością słuchałam, jak to nasz gość zaśpiewa, a wyzwanie jest wielkie… Miłość i libido, słynne tango, o
namiętności do życia.
Na koniec zrobiło nam się rodzinnie w „Kwinto”,
karaokowo, głos (bardzo śpiewny) zabrała Kasia. Klimatyczny niski wokal w
Cohenowej „Alleluja” i kilku innych piosenkach, świetnie wykonanych, mieliśmy
też (bardzo rzadką) okazję słyszeć, jak dobry głos ma Krzysztof – może kiedyś
mini recitalik???
To jest też, Karaoke,
wpisane w program działalności Klubu.
Iwona Wróblak
luty 2016
luty 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz