sobota, 20 lutego 2016

Serenada Sławomira Mrożka na scenie MOK


            Premiera pierwszego spektaklu Teatru pani Anny Kuźmińskiej – Świder pt. „ Serenada” Sławomira Mrożka na scenie Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury. Bardzo udana premiera. Teatr klasyczny. Lekki w formie, w konwencji nieco komediowej.
            Myślę, że formuła się przyjmie, jeśli będzie kontynuowana. Bardzo duża publiczność, jak na ten rodzaj sztuki, była usatysfakcjonowana, brawa spontaniczne i zasłużenie ofiarowane kwiaty.
            Do Teatru pani Kuźmińskiej – Świder należą, co jest nowością u nas w teatrze niezawodowym, ludzie dorośli. Amatorzy chcący popróbować tej  formy ekspresji poprzez sztukę. Zgrabnie napisany scenariusz, dobrze wybrany temat i zaangażowanie osób, które zrealizowały pomysł.
            Serenada jest pieśnio - recytacją dość przewrotną, którą gra szczwany Lis (lisica…), by upolować którąś z Kur zamieszkujących Kurnik pilnowany przez Koguta (świetna kreacja pana Ryszarda Perdona, ze stylowym wileńskim akcentem, który nadaje roli pozatekstowe znaczenie). Czekając na randkę z Kurą Lis studiuje, siedząc na stołeczku, przepis na potrawkę z drobiu. Spektaklowi towarzyszy muzyka, nieco w stylu etno – disco-polo. Uwodzenie Kur następuje przez uszy – Lis pozuje na wrażliwego niedocenianego przez świat artystę muzyka – skrzypka. Jak mówią – odpowiedni bajer może dużo –  jeśli nie wszystko... Trzeba tylko być konsekwentnym, nie dać się przepędzić i cierpliwie czekać. Lisiowatość jako cecha naganna to rzecz relatywna, jest  kwestią interpretacji. Lisem stworzyłeś mnie i cóż mam począć? Ostatecznie Lis zabija strażnika kurzego haremu, samego Koguta, który daje się wciągnąć w dyskusję, nabrać na pseudo-mądrą gadkę. Kury zakładają żałobne kiry, ale nie wiadomo, czy wyciągną wnioski – to nie jest przedmiotem sztuki… Tu  chodzi o to, żeby się bawić teatrem, tekstem.
            Świetna scenografia. Jakby podwójna. Są elementy autentycznego obejścia gospodarskiego z zagrodą i figurami kur i makiety ludzkich domów z  oknami, suszącą się na sznurkach odzieżą. Kurnik ludzki. Mądrości etnograficzne międzygatunkowe się przenikają. Możemy nawet sądzić, że u  autentycznych kur jest nieco więcej zdrowego instynktu samozachowawczego. Wszystko w lekkiej, łatwo przyswajalnej komediowej formie, bardzo klasyczne. Podobające się.
Panie „Kury”: Krystyna Całus, Aleksandra Markiewicz, Danuta Lutosławska, Jolanta Kuropatwa. Lis – wspomniany Ryszard Perdon. Scenografia: Ewa  Siwek. Reżyseria: Anna Kuźmińska – Świder.


Iwona Wróblak
czerwiec 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz