Krzysztof Nieborak – mistrz klimatu…
Kolejny
koncert z cyklu „Lubuskie Weekendy
Gitarowe” – XI edycja. Tym razem w gościnnym Klubie Wojskowym, w kameralnej
atmosferze, wieczór muzyczny z byłym nauczycielem gry na gitarze w naszej
Państwowej Szkole Muzycznej I. stopnia Krzysztofem
Nieborakiem.
Krzysztof
Nieborak urodził się we Wrocławiu w 1964 r., uczył się w Liceum Muzycznym,
potem studiował na Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Mija 25 lat od ukończenia przez niego
wrocławskiej uczelni muzycznej. Był dyplomantem Piotra Zaleskiego, znanego w
kraju i za granicą pedagoga. Wcześniej uczyli go Waldemar Zaborski i Ryszard
Tomczyk. Po studiach dwa lata spędził na Kubie, w klimacie muzyki tej gorącej
wyspy, w Hawanie był uczniem Rey’a
Guerra. Obecnie jest nauczycielem gry na gitarze w szkole muzycznej w Bochni.
Pisze wiersze. Wieczór promujący tomik „Autoportret
– moje wierszydła i myśli” odbył się w Klubie Literatury i Muzyki we
Wrocławiu na początku 2008 r. Wydała go firma nutowo-płytowa „Absonic” z
Wrocławia, a do tomiku dodana jest płyta z nagraniami autora z 1994 r. W 2002
r. był pomysłodawcą festiwalu „Lubuski Weekend Gitarowy”, którego XI edycję
mamy w tym roku.
Jak
powiedział Krzysztof Nieborak w jednym z wywiadów – gitara klasyczna to dla niego instrument intymny. Dlaczego, mogłam
się dowiedzieć słuchając jego wykonań. Ma umiejętność wydobywania z instrumentu
tego czegoś, co potrafią muzycy pasjonaci. Pewnie nauczyciele gry na gitarze
rozpoznają to po pierwszych akordach. U pana Nieboraka oprócz profesjonalizmu,
techniki, jest to coś między nutami – subtelność, charakter, podejście do
muzyki przejawiające się w sposobie, w jaki wydobywa nuty, ich kształty ze
strun, nie tylko okrągłe, doskonałe. Charakterze intymnym, taki ma do nich stosunek. Osobisty,
ważny. Bardzo się cieszymy, że pan Krzysztof dał się namówić na koncert. Długo
czekaliśmy, dziesięć lat, zanim zdecydował się wziąć gitarę do ręki i uraczyć
nas krótkim recitalem.
Komentując
kompozycje powiedział, że będą refleksyjne. Na początek romantyczne utwory
hiszpańskie. W jego wykonaniu były absolutnie takie. Romantyczność ich była
wydobytą do dna, ta subtelna cecha romantyczności, jaka kojarzy mi się z
bogactwem nurtów filozofii romantycznej, jej wielorodnością, odcieniami. Romantyczna jakby
w opozycji do klasyczności poprzedniej epoki, jej nowoczesności w znaczeniu
mocnego przeżywania uczuć i wrażeń, wszystko akcentowane delikatnie, i
jednocześnie prostoliniowe, jakie bywa u dojrzałej arystokracji, świadomej
spuścizny kulturalnej, jaką odziedzicza.
Autentyczne i spontaniczne.
Bach. Jan Sebastian Bach i „Sarabanda”. Teraz w kilku dźwiękach
zawarta została monumentalna klasyczność kompozytora. Czułam się jak na dobrej lekcji muzyki, kiedy wyjaśnia mi się
istotę bachowskiej stylistyki muzycznej. Pan Nieborak jest nauczycielem muzyki
od 23 lat, swoją pracę bardzo lubi, uwielbia opowiadać o uczniach, robi to z
szacunkiem dla ich osobowości, jaki mają naprawdę dobrzy pedagodzy. Słuchamy
kilku etiud uczniowskich, pan Krzysztof pewnie objaśniłby nam, dlaczego akurat
te zestawy dźwięków są przydatne w procesie muzycznego kształcenia. My słuchamy po prostu, jak gra.
Oddać „Dzień listopadowy”, nastrój jesiennego
dnia, w muzyce zawrzeć pochmurność, i nastrój grającego, krótkość dnia i
nadejście zimy, w kilkunastu dźwiękach…
i napisać literacką narrację. Jest też uniwersalny przekaz, jaki ma muzyka pana
Nieboraka. Nie przeszkadzania naturalnemu rytmowi serca, wyciszenia, uspokojenia.
Przyjemności słuchania dźwięków gitarowych.
Menuety
Bacha. Ich dworskość, muzyki tanecznej granej w salonach. Niemal widzimy
strojność kostiumów książąt i ich dam, w nutach menuetu, w ich okrągłościach i wykończeniach. Podziwiamy łatwość, z
jaką pan Krzysztof osiąga taki efekt. Austriacki walc na letni wieczór, kiedy
on jeszcze nie nastąpi, nie zajdzie słońce,
nie wybrzmi muzyka w rytmie walca. Nie dopełni się, jak pisał Norwid o Chopinie, trącając się – po osiem, po pięć, i szemrząc
z cicha – zaczął/że grać taki mistrz że gra, choć odpycha… („Fortepian
Chopina”).
Urocze
miniaturki dla dzieci. Myślę, że pan Nieborak świetnie się nimi sam bawi. Małe
utworki, proste, mające w sobie dziecięce piękno, chodzi pewnie o frazy muzyczne.
Kawałki radości, wesolutkie zawadiackie nutki, też niekiedy nieco refleksyjne,
jak to bywa z bajkami dla dzieci. Opowieściami z morałem, klarownymi i prostymi
w formie.
Jak
zdumiewające jest podobieństwo pieśni patriotycznych, pewnie jest coś wspólnego
w przeżywaniu chwil zagrożenia społeczności lokalnej czy plemiennej, te same frazy muzyczne (uczucia
przełożone na muzykę…). Podobieństwo melodyki naszych partyzanckich piosenek i
pieśni kreolskich.
Polka paragwajska, argentyńskie klimaty
rozległych pamp Ameryki Południowej. Świetnie oddane na gitarze. I znów
francuski klasyczny gavot – żywcem
wypożyczony z dworu któregoś Ludwika…
Iwona Wróblak
sierpień 2012
sierpień 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz