W podróży
poprzez świat dźwięków tylko pozytywnych
„Poczuj Muzykę”.
Nigdy ta sugestia nie była tak dosłowna. Zintegrowaliśmy się z dźwiękami. My –
słuchacze i osoby uczestniczące w koncercie, głuchoniewidomi, dla których było
to przeżycie niesamowite. Ewa Skrzek – Bączkowska, pełnomocnik wojewódzki TPG i
jej orkiestra. Przybyli z całego naszego województwa lubuskiego. Wolontariusze
i podopieczni, muzykoterapeuci w jednym szeregu na scenie, z djembe i wieloma
innymi dziwnymi instrumentami. Karolina Szymków - pośrodku - nadająca ton
koncertowi. Obok Ewa – nasza lokalna osobowa znamienitość, muzykoterapeutka, dzięki
swojej pracowitości, wrażliwości i zaangażowaniu w pracy społecznej, i Grzegorz
Tatara. Krąg, którego częścią byliśmy My, słuchający. Wróciliśmy wszyscy do
wspólnych ludzkich, a może jeszcze głębiej, do falowych głębin struktur istot
czujących.
25 lat działa TPG w Polsce. To połać czasu, w której chce
się przywrócić osobom z jednoczesnym uszkodzeniem wzroku i słuchu, nieraz
bardzo znacznym lub całkowitym, należne im miejsce w społeczeństwie.
Superbohaterom z niepełnosprawnością. To terapia dla nich, a dla nas cenna
nauka, przez ich istnienie jakże wiele
możemy się dowiedzieć o nas (nie mówiąc o tym, że podobny defekt może też nas
spotkać). Nauka akceptacji Człowieka jako takiego, mimo/oprócz jego uszkodzeń, (nie ma
tzw. doskonałych „bogów”, na wzór modeli na wybiegach, a ich spotykane w
religiach wzory są raczej symbolem zastoju rozwojowego…), poznanie w jaki
sposób organizm stara się rekompensować organiczne ubytki, zastępować je. A my
mamy perspektywę dotyczącą naszych własnych problemów, na ile są
nie-do-przezwyciężenia…
Jak mówią mi wolontariuszki z poznańskiego oddziału
Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym, nasze międzyrzeckie, lubuskie TPG ma potencjał
twórczy, artystyczny, ludzki – niezwykły. Przyjaźni się z nami muzykoterapeutka
holistyczna Karolina Szymków, dziewczyna zupełnie niezwykła. Oprócz
kwalifikacji zawodowych ma dobrze ustawiony głos, wewnętrzne ciepło, i pewną
tajemnicę w sobie – ja podejrzewałabym ją o posiadanie jakiś karmicznych, związanych z
poprzednimi (udanymi ludzkimi) wcieleniami mocy… mówię zupełnie serio.
Niezwykle było na koncercie Lubuskiego TPG w Klubie
Muzycznym „Kwinto”. To wspaniałe muzyczne miejsce, nasiąkłe dobrą energię,
radością słuchania i wykonywania dobrej muzyki. Teraz muzyki niezwykłej w
znaczeniu wykonywania jej terapeutycznego ludzkiego zadania… Profesjonalnie
przygotowanego koncertu.
To drugi koncert TPG w „Kwinto”. Jestem zdania, że
jeszcze lepszy, niż tamten zeszłoroczny. Udane kompozycje, które nie tylko były
interaktywnymi spektaklami dla
głuchoniewidomych – takie jest ich główne zadanie. Były piękne jako utwory
muzyczne. Wydobyto z nich kwintesencje zastosowań instrumentów bez strojenia,
etnicznych w swym pochodzeniu.
Ze strof poezji wygłoszonych przez głuchoniewidomą Elżbietę
Sirzisko„ …potrzebujemy pomocy, by
istnieć…” Pomocy od innych, to nie uzależnienie, to radosna współegzystencja.
Pomocy od przyrody, od wszechświata, bo – jesteśmy jego częścią, umocowani w
Nim we Wszechświecie. Nie bujamy jak niepotrzebne nikomu elektrony, nasze
miejsce jest przepojone miłością, która jest Strukturą. Ja w to wierzę… Nasz
umysł, jest nim, wszechświatem, a my
jesteśmy Umysłem wszechświata, ciało jest jego aspektem, jednym z wielu, ale
ważnym. Należy mu się szacunek, należy dbać o nie, o nasz rozwój jak najbardziej holistyczny,
równoważny w swoich wymiarach i warstwach. To jest powód, dla którego należy
istnieć.
Podróż przez świat pozytywnych dźwięków. Przez świat
dotykania ich refleksów. Pod opuszkami palców jak książka dotykowa, dzieło
Elżbiety Prędkiewicz, wypukłości, wklęsłości, ciepło kolorów i barw (tak!).
Nasza wyobraźnia DOTYKOWA.
„Do życia trzeba
godności miłości wyrwanej z serc”- recytuje Elżbieta. Poezja jako tło.
Wsłuchujemy się w djembe (bębenki). Intuicyjny ton, glossa śpiewu intuicyjnego Karoliny (wygląda
jak szamanka…). Wybuchający i ściszany rytm, nasz wspólny wszystkich, należący
do nas – tych, którzy są tu i słyszą
(potrzeba to tego naprawdę niewiele słuchu, bardziej chodzi o te tzw.
wewnętrzne uszy). Pradawny tam-tam, który znowu nie tak bardzo się zdeaktualizował… Wracamy do niego. Nasza
gromada, jak kiedyś na sawannach… Hej-i
ho… wsłuchaj i słuchaj, jeśli masz uszy, takie to ewangeliczne, pierwszo-książkowe…to
dobra nowina-dobra wieść. O wspólnocie, która daje nam siłę.
Djembe i grzechotki. Końcówka słowacka, kabasa, instrumenty
etniczne. Afrykański balafon – wygląda trochę z wierzchu jak cymbały. Tak się
też w niego uderza. Przeszkadzajki (w
smutkach…). Ile można wydobyć z rytmu. Uwikłani w drgania, układamy się z nimi
w szachownicę, jesteśmy jak membrany.
Solóweczki indywidualne na balafon. Ciepły drewniany dźwięk. Kojący, domowy. Dostrajają się głuchoniewidomi. My
słuchamy. Afrykański trzewny rytm serca.
Bęben oceaniczny. Szum delfinowy fal – to słyszymy. To
stamtąd skąd przyszliśmy – z morza… Delfinaidy.
Koi naprawdę. Tingsze – dzwoneczki tybetańskie, wesołe, spraszające dobre moce.
Pobudzające nasze energie. To nie kompozycje tradycyjnie rozumiane, to
komponeaidy, powiedziałabym. Czarowne połyskujące gongi tybetańskie, o różnej
średnicy, wszystkie kute, o promieniście rozchodzących się dźwiękach, niskich,
delikatnie pulsujących, układających nas od środka. Głębsza relaksacja, kąpiel
w dźwiękach.
Instrument indyjski. Szrutibox. Stricte medytacyjny,
hinduski, z tego kręgu – kultury hinduskiej. Jest charakterystyczny. Jak miękka
poduszka dźwięków. Skarbnica prastarej kultury. Duet: Karolina – Grzegorz. Hennaja... Jak byśmy się odnaleźli po długiej
wędrówce przez karmiczne wcielenia, bogaci w mądrość dzięki naszym ludzkim
ciałom, które osiągnęliśmy za zasługi (dobra), w hinduskim aśramie. Wszystko co
odkurzone z regionalizmów (a wcześniej
nimi wzbogacone).
Tradycyjna piosenka afrykańska, do matki ziemi kobiecej i
męskiej też – kolejo-ko-mama-kolejo-ko…
z upodobaniem śpiewamy razem z Karoliną, Grzegorzem i innymi naszymi gośćmi.
Emisyjna nasza pieśń afrykańska w Klubie Muzycznym „Kwinto”, śpiewne karaoke a’
capella…
Misy dźwiękowe – instrumenty robione ze stopu
szlachetnych metali w Nepalu, zwane tybetańskimi. Orkiestra mis, dźwięku
przekazywanego w jego obłym kształcie
zewnętrza i wewnętrza, są znowu jak POWRÓT. Ładnie nam wypełniają przestrzeń,
wibrują figuralnie falami, ich zmiennokształtnością
, zakrzywiające się jak lejki klepsydralne. Niezamknięte jak cisza, kiedy
jeszcze dobrzmiewa, ale już jej nie słyszymy, bo jest w tym zakresie, widzialnym tylko. Zagnieżdża się
nasz spokój, przekazywany jest misom. Odzwierciedla nasze zbudowane w tej
chwili wnętrze. Jest ono częścią wszystkich obecnych.
Sambowy rytm. Publiczność chętnie też w nim uczestniczy.
Taka interakcja. Wzorcowa – uczymy się podstaw rytmu… Karolina jest w swoim żywiole. Porywa samba i jej egzotyczne gatunki
pochodne. Rozumiemy muzyków – to co ich w niej porywa – żywioł, sama radość
istnienia muzycznego… trochę uciechy i trochę zabawy, dziecięcej nieco – no,
może więcej niż trochę…
Piękny i satysfakcjonujący wielorako koncert.
Organizatorzy dziękują Rafałowi i Pawłowi za nagłośnienie, Krzysztofowi
Pawłowskiemu – właścicielowi „Kwinto” za gościnę, także obsłudze za pomoc i
atmosferę. Adamowi Syczowi - właścicielowi Sklepu Komputerowemu za wsparcie.
Towarzystwo Pomocy
Głuchoniewidomym można wspomóc przeznaczając 1% podatku.
KRS 0000 109 895
Nr konta: 97 1590 0013
2000 1706 5129 9506
Tel./faks: 22 635 69
70 ul. Deotymy 41
01-441 Warszawa
Iwona Wróblak
luty 2016
luty 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz