wtorek, 16 lutego 2016

W podróży poprzez świat dźwięków tylko pozytywnych

            „Poczuj Muzykę”. Nigdy ta sugestia nie była tak dosłowna. Zintegrowaliśmy się z dźwiękami. My – słuchacze i osoby uczestniczące w koncercie, głuchoniewidomi, dla których było to przeżycie niesamowite. Ewa Skrzek – Bączkowska, pełnomocnik wojewódzki TPG i jej orkiestra. Przybyli z całego naszego województwa lubuskiego. Wolontariusze i podopieczni, muzykoterapeuci w jednym szeregu na scenie, z djembe i wieloma innymi dziwnymi instrumentami. Karolina Szymków - pośrodku - nadająca ton koncertowi. Obok Ewa – nasza lokalna osobowa znamienitość, muzykoterapeutka, dzięki swojej pracowitości, wrażliwości i zaangażowaniu w pracy społecznej, i Grzegorz Tatara. Krąg, którego częścią byliśmy My, słuchający. Wróciliśmy wszyscy do wspólnych ludzkich, a może jeszcze głębiej, do falowych głębin struktur istot czujących.
            25 lat działa TPG w Polsce. To połać czasu, w której chce się przywrócić osobom z jednoczesnym uszkodzeniem wzroku i słuchu, nieraz bardzo znacznym lub całkowitym, należne im miejsce w społeczeństwie. Superbohaterom z niepełnosprawnością. To terapia dla nich, a dla nas cenna nauka, przez  ich istnienie jakże wiele możemy się dowiedzieć o nas (nie mówiąc o tym, że podobny defekt może też nas spotkać). Nauka akceptacji Człowieka jako takiego, mimo/oprócz jego uszkodzeń, (nie ma tzw. doskonałych „bogów”, na wzór modeli na wybiegach, a ich spotykane w religiach wzory są raczej symbolem zastoju rozwojowego…), poznanie w jaki sposób organizm stara się rekompensować organiczne ubytki, zastępować je. A my mamy perspektywę dotyczącą naszych własnych problemów, na ile są nie-do-przezwyciężenia…
            Jak mówią mi wolontariuszki z poznańskiego oddziału Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym, nasze międzyrzeckie, lubuskie TPG ma potencjał twórczy, artystyczny, ludzki – niezwykły. Przyjaźni się z nami muzykoterapeutka holistyczna Karolina Szymków, dziewczyna zupełnie niezwykła. Oprócz kwalifikacji zawodowych ma dobrze ustawiony głos, wewnętrzne ciepło, i pewną tajemnicę w sobie – ja podejrzewałabym ją o  posiadanie jakiś karmicznych, związanych z poprzednimi (udanymi ludzkimi) wcieleniami mocy… mówię zupełnie serio.
            Niezwykle było na koncercie Lubuskiego TPG w Klubie Muzycznym „Kwinto”. To wspaniałe muzyczne miejsce, nasiąkłe dobrą energię, radością słuchania i wykonywania dobrej muzyki. Teraz muzyki niezwykłej w znaczeniu wykonywania jej terapeutycznego ludzkiego zadania… Profesjonalnie przygotowanego koncertu.
            To drugi koncert TPG w „Kwinto”. Jestem zdania, że jeszcze lepszy, niż tamten zeszłoroczny. Udane kompozycje, które nie tylko były  interaktywnymi spektaklami dla głuchoniewidomych – takie jest ich główne zadanie. Były piękne jako utwory muzyczne. Wydobyto z nich kwintesencje zastosowań instrumentów bez strojenia, etnicznych w swym pochodzeniu.    
            Ze strof poezji wygłoszonych przez głuchoniewidomą Elżbietę Sirzisko„ …potrzebujemy pomocy, by istnieć…” Pomocy od innych, to nie  uzależnienie, to radosna współegzystencja. Pomocy od przyrody, od wszechświata, bo – jesteśmy jego częścią, umocowani w Nim we Wszechświecie. Nie bujamy jak niepotrzebne nikomu elektrony, nasze miejsce jest przepojone miłością, która jest Strukturą. Ja w to wierzę… Nasz umysł, jest nim,  wszechświatem, a my jesteśmy Umysłem wszechświata, ciało jest jego aspektem, jednym z wielu, ale ważnym. Należy mu się szacunek, należy dbać o nie,  o nasz rozwój jak najbardziej holistyczny, równoważny w swoich wymiarach i warstwach. To jest powód, dla którego należy istnieć.
            Podróż przez świat pozytywnych dźwięków. Przez świat dotykania ich refleksów. Pod opuszkami palców jak książka dotykowa, dzieło Elżbiety Prędkiewicz, wypukłości, wklęsłości, ciepło kolorów i barw (tak!). Nasza wyobraźnia DOTYKOWA.
            „Do życia trzeba godności miłości wyrwanej z serc”- recytuje Elżbieta. Poezja jako tło. Wsłuchujemy się w djembe (bębenki). Intuicyjny ton,  glossa śpiewu intuicyjnego Karoliny (wygląda jak szamanka…). Wybuchający i ściszany rytm, nasz wspólny wszystkich, należący do nas – tych, którzy są  tu i słyszą (potrzeba to tego naprawdę niewiele słuchu, bardziej chodzi o te tzw. wewnętrzne uszy). Pradawny tam-tam, który znowu nie tak bardzo się  zdeaktualizował… Wracamy do niego. Nasza gromada, jak kiedyś na sawannach… Hej-i ho… wsłuchaj i słuchaj, jeśli masz uszy, takie to ewangeliczne, pierwszo-książkowe…to dobra nowina-dobra wieść. O wspólnocie, która daje nam siłę.
            Djembe i grzechotki. Końcówka słowacka, kabasa, instrumenty etniczne. Afrykański balafon – wygląda trochę z wierzchu jak cymbały. Tak się też  w niego uderza. Przeszkadzajki (w smutkach…). Ile można wydobyć z rytmu. Uwikłani w drgania, układamy się z nimi w szachownicę, jesteśmy jak  membrany. Solóweczki indywidualne na balafon. Ciepły drewniany dźwięk. Kojący, domowy. Dostrajają się głuchoniewidomi. My słuchamy. Afrykański trzewny rytm serca.
            Bęben oceaniczny. Szum delfinowy fal – to słyszymy. To stamtąd skąd przyszliśmy – z morza… Delfinaidy. Koi naprawdę. Tingsze – dzwoneczki tybetańskie, wesołe, spraszające dobre moce. Pobudzające nasze energie. To nie kompozycje tradycyjnie rozumiane, to komponeaidy, powiedziałabym. Czarowne połyskujące gongi tybetańskie, o różnej średnicy, wszystkie kute, o promieniście rozchodzących się dźwiękach, niskich, delikatnie pulsujących, układających nas od środka. Głębsza relaksacja, kąpiel w dźwiękach.
            Instrument indyjski. Szrutibox. Stricte medytacyjny, hinduski, z tego kręgu – kultury hinduskiej. Jest charakterystyczny. Jak miękka poduszka dźwięków. Skarbnica prastarej kultury. Duet: Karolina – Grzegorz. Hennaja... Jak byśmy się odnaleźli po długiej wędrówce przez karmiczne wcielenia, bogaci w mądrość dzięki naszym ludzkim ciałom, które osiągnęliśmy za zasługi (dobra), w hinduskim aśramie. Wszystko co odkurzone z regionalizmów (a  wcześniej nimi wzbogacone).
            Tradycyjna piosenka afrykańska, do matki ziemi kobiecej i męskiej też – kolejo-ko-mama-kolejo-ko… z upodobaniem śpiewamy razem z Karoliną, Grzegorzem i innymi naszymi gośćmi. Emisyjna nasza pieśń afrykańska w Klubie Muzycznym „Kwinto”, śpiewne karaoke a’ capella…
            Misy dźwiękowe – instrumenty robione ze stopu szlachetnych metali w Nepalu, zwane tybetańskimi. Orkiestra mis, dźwięku przekazywanego w  jego obłym kształcie zewnętrza i wewnętrza, są znowu jak POWRÓT. Ładnie nam wypełniają przestrzeń, wibrują figuralnie falami, ich  zmiennokształtnością , zakrzywiające się jak lejki klepsydralne. Niezamknięte jak cisza, kiedy jeszcze dobrzmiewa, ale już jej nie słyszymy, bo jest w tym  zakresie, widzialnym tylko. Zagnieżdża się nasz spokój, przekazywany jest misom. Odzwierciedla nasze zbudowane w tej chwili wnętrze. Jest ono częścią wszystkich obecnych.
            Sambowy rytm. Publiczność chętnie też w nim uczestniczy. Taka interakcja. Wzorcowa – uczymy się podstaw rytmu… Karolina jest w swoim  żywiole. Porywa samba i jej egzotyczne gatunki pochodne. Rozumiemy muzyków – to co ich w niej porywa – żywioł, sama radość istnienia muzycznego… trochę uciechy i trochę zabawy, dziecięcej nieco – no, może więcej niż trochę…
            Piękny i satysfakcjonujący wielorako koncert. Organizatorzy dziękują Rafałowi i Pawłowi za nagłośnienie, Krzysztofowi Pawłowskiemu – właścicielowi „Kwinto” za gościnę, także obsłudze za pomoc i atmosferę. Adamowi Syczowi - właścicielowi Sklepu Komputerowemu za wsparcie.

Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym można wspomóc przeznaczając 1% podatku.
KRS 0000 109 895
Nr konta: 97 1590 0013 2000 1706 5129 9506  
Tel./faks: 22 635 69 70 ul. Deotymy 41
01-441 Warszawa


Iwona Wróblak
luty 2016












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz