Kamyszek, i
trojga imion – Marcin Zbigniew Wojciech w międzyrzeckim Kwinto
Lubię, jak dobry humor jest umiejętnie dawkowany, jak
jest inteligentny, a mówienie O WSZYSTKIM nie wykracza poza normy dobrego
smaku… poza tym - w stand-up można i
pogodnie… I koniecznie – śmiesznie, ponadto (co kogo śmieszy? – to jest zadanie
dla komika…), bo za to płacimy, kupując
bilety. Kamyszka już znamy z „Kwinto”. Swoją osobą obiecuje dobre teksty i
wyczucie smaku (mała stosunkowo ilość przekleństw i skupienie się na czymś istotniejszym o tego
środka wyrazu…). Nie gorszy był też jego następca na scenie – posiadacz trojga Imion,
jak mówi o sobie, i niekwestionowanego scenicznego
talentu. Także kondycji fizycznej, rzeczy istotnej na występach, o czym wiedzą
zawodowi aktorzy.
Na naszej niewielkiej (gabarytowo) Kwintowej scenie -
witalność, urodzony wdzięk komika, talent do zjednywania sobie widowni – i inteligentnego reagowania na interakcję z nią
– w kierunkach przecież zupełnie nieprzewidywalnych w scenariuszu… To cenna umiejętność:
mimo bezpardonowej realizacji, ze strony słuchaczy, zachęty do interakcji - nie
stracić rezonu…
Stand-up
ponownie w Klubie Muzycznym „Kwinto” w Międzyrzeczu. Zapowiedziane na stronie
Klubu i FB nazwiska obiecywały dobrą zabawę. I nie zawiedliśmy się. Krzysztof
Kamyszek i Marcin Zbigniew Wojciech – stand-up
w ich wykonaniu.
Szacunek do Widza ze sceny musi być widoczny.
Amerykańskość stand-up’u, w znaczeniu
próby słownej agresywności, tzw. bezpośredniości, występującej wobec widowni,
wielu u nas w Polsce nie pociąga… Należę do nich. Mamy w Polsce szkołę dobrego
tekstu scenicznego, z tej tradycji, myślę, należy korzystać również i w stand-up’ie. Nie do przecenienia jest
ogólne wrażenie sceniczne, zdolności aktorskie, a te Marcin Zbigniew Wojciech
reprezentował niewątpliwie.
Krzysztof Kamyszek sięga w repertuarze do swoich
doświadczeń pracującego (świebodzińskiego) farmaceuty. Jak się okazuje,
dosłownie wszystko, każde doświadczenie, także zawodowe, może być źródłem
inspiracji i materiałem dla tekstu scenicznego. Tematyka lekowa jest blisko
ciała, blisko człowieka, leczenie i
zdrowie na przemian z dolegliwościami, kondycja biologiczna, może konfundować
nas jako posiadaczy – o to chodzi, że niezupełnych,
naszego ciała. Nie mamy nad nim kontroli – mimo takich instytucji, jak system
zdrowia i apteki, gdzie szukamy ratunku, i mieć nie będziemy. To uczy pokory. Dobrze, że śmiejemy
się z tego, humor jest terapeutyczny i może wspomóc – na poważnie – proces
odziaływania lekowego. Nasze ciało i jego czasowość nie musi nas przerażać,
dystans do zagadnienia naszego (nieuchronnego) rozpadania się, starzenia, jest
ozdrowieńczy…
Świebodzin jest znany, bo leży koło, bardzo wielkiej,
figury Chrystusa. Ileż dowcipów na ten temat powstało… Usłyszeliśmy nowe,
autorstwa Krzysztofa. Pytania, jakie się zadaje tuziemcowi, pytając o słynny
świebodziński znak rozpoznawczy… Także nurtujący Wspólną Europę problem
uchodźców – i kóz, fobii antykoziej i antysyryjskiej – przy nieobecności, lub
śladowej obecności, kóz i Syryjczyków… Bać się ich czy nie – hamletowe niemalże
pytanie. Aktualnych tematów jest dość w naszej polskiej rzeczywistości
krajowej, politycznych absurdów, wypaczeń, których jesteśmy na co dzień świadkami. Bardzo dobre teksty, cenne
spostrzeżenia – w żartobliwej formie, w większości zgadzamy się z nimi. Myślimy
podobnie jak autor – to charakterystyczna, myślę, cecha dobrego stand-up’u – celność uwag. Dygresje i
dywagacje są pozornie rozrzucone tematycznie, to strumień myśli, wewnętrzny, jaki
miewamy. Konwencja plotki i zasłyszanych informacji, taki jest sposób naszego
oglądu zdarzeń, filtrowanych przez nasze przekonania polityczne, stereotypy i
nawyki myślowe. Jest w nich coś z prawdy, chociaż nie są oczywiście po względem
intelektualnym doskonałe. Na tyle jednak są trafne, że warto ich posłuchać. Warto wsłuchać
się w tak zwanego szarego przeciętnego (czy tacy są?) człowieka, bowiem ma
często rację. Kamyszek zbiera gorące brawa, zasłużenie.
Refleksje dotyczące zamieszczanych w mediach reklam.
Spoty są częścią naszego życia, mają na nie większy wpływ niż byśmy, być może,
chcieli… Zwłaszcza jeżeli musimy w wyniku ulegania socjotechnicznym sztuczkom
spłacać zaciągnięte kredyty. Może to przerodzić się w apokaliptyczny sen,
jeżeli mu całkowicie ulegniemy, dosłownie, z Nostradamusem w roli głównej. I
Facebookiem z jego funkcjami i przyciskami: „wezmę
udział”, czy „obserwuję” na przykład - Zagładę
Świata... Jak brać udział w sposób świadomy w procesach kosmicznych, a tym
procesem jest codzienność…
Marcin Wojciech Trzechimienny… Wesele – i chochoły
chciałoby się powiedzieć… Zwyczaje zwyczajowe i obyczajowe weselne… Terror
śpiewania (disco polo) i picia, jedzenia ogromnych ilości pożywienia – dla
zasady „postaw się i zjedz”. Ulegamy formom i zdaje się to nie mieć końca.
Uśmiech przylepiony do form. Pośmiejmy się z niego (popieram). To sympatyczne,
nie boli nikogo, nie obraża, a może nauczy, czy skłoni do refleksji. I znowu – mam takie wrażenie – że o czymkolwiek
mówi artysta, to jest śmieszne, bo sam sposób jego ekspresji scenicznej nas do
tego skłania. To duży talent…
Nasze drobne tajemnice, małe słabości – dotyczące diety.
Są sympatyczne, nie piętnują, delikatnie wskazują palcem. Opowieści o arabskim
wielożeństwie i powodach tego obyczaju – zaskakujące wnioski (Arab nie widzi przed
ślubem w całości swojej żony pod kwefem, dlatego musi ożenić się powtórnie). Co się komu w danej kobiecie
podoba – obszerny temat. Każdemu co innego, a o gustach się nie dyskutuje, są
przedmiotem tekstów kabaretowych.
Sklepy sieciowe lansują uniseksowy model, można się w tym
zagubić. To zgubienie obyczajowe może być zabawnie przedstawione, wystarczy
kilka min i wyraz zadziwienia na twarzy – ale trzeba umieć to zagrać… Także
moda na ogromną sprawność fizyczną – przy narastającym w populacji problemie
nadwagi… Może dlatego osobniczo tak dużo ważymy, bo gwiazdy telewizji
śniadaniowej namiętnie ćwiczą i są tak sprawne, szczupłe, że to denerwujące i dla czystej przekory chcemy być
mniej doskonali niż oni. Chcemy normalności i luzu, ulegania (chwilowemu)
obżarstwu i odpoczynku od wszelkiej
maści poprawności. Tak dla liftingu (to też forma, którą można wykorzystać jako
temat…). Bowiem puszyste kobiety są najlepsze na śniadania telewizyjne (bez
propagowania ludożerstwa).
Iwona Wróblak
luty 2016
luty 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz