Klawesyn –
jak fortepian ze starym srebrem w tle
Złocenia na
ołtarzu w paradyskim kościele. Bajecznie kolorowe barokowe malowidła. U stóp
ołtarza otwarty klawesyn. Drugi dzień Muzyki w Raju. 3 koncerty, prawie do północy.
Bez tłoku wynikającego z wczorajszego dnia otwarcia tej
szacownej imprezy. W ławach, na krzesłach melomani, ludzie, którzy przyjeżdżają
tu corocznie tylko dla muzyki. Bliziutko chcę podejść, by usłyszeć jak
najbardziej, wejść między muzyków.
Stéphanie
Pfister (skrzypce), Emilia Gliozzi (wiolonczela), Martin Gester (klawesyn). W
programie 1. koncertu czterech tym dniu utwory czterech kompozytorów: Duphly,
Sénaillé, Vivaldi, Schobert.
Skrzypce (z XVIII w.) i srebrzysty klawesyn o niecodziennym
brzmieniu, w duecie, lekko i zwiewnie, prawie swawolnie. Dwornie i tanecznie.
Wtórują sobie jak pary w tańcu na królewskim dworze. Gotyckiej katedry dźwięk
mocny i aksamitny. To 800 lat modlitwy… Przydymione brzmienie starego srebra
klawesynu.
Jak potrafi brzmieć klawesyn, jakie snuje opowieści. W
połowie muzyczne, w połowie literackie. Niskie smutne tony. Fortepian ze
srebrem w tle, ten nie brzmi ostro. Duże
partie na klawesyn, z przyjemnością miękko opadamy w wykwintne dźwięki, jak w
wygodny fotel. Gester kończy, chwila ciszy i burza oklasków.
2. część dzisiejszego koncertu. W
trojkę po raz drugi zaczynają: skrzypce, wiolonczela i klawesyn. Doskonałe
wysokie dźwięki skrzypiec, wiolonczela i nisko brzmiący klawesyn, jak
ciemniejsze tło dla tych pierwszych. Prawie niezauważalna wiolonczela,
wkomponowana w całość. Prowadzą skrzypce, ilustrujące i określające. Mam nastrój
na słuchanie Paradyża, na tle złoceń otaczających mnie zewsząd, przepychu i
bogactwa dźwięków, ich aksamitu i
subtelności. Dotknięć. Wiolonczela w duecie z klawesynem też brzmi ciekawie.
Klawesyn podkreśla rytm, jak klaśnięcia, lekko uderza pędzlem, a wiolonczela
opowiada, kontempluje sama siebie, zapatrzona w swoje brzmienie.
Vivaldi pięknie brzmi. Ostatni utwór tej części koncertu.
Stroją się skrzypce. Zaczynają. Trele ptasie na różnych wysokościach, poziomach
i układach, wielowątkowo, kwietnie i różnobarwnie. Z uszanowaniem, poważnie
potraktowani jesteśmy, my słuchacze, przez wykonawców, przez ich mistrzostwo. Jak
się skrzypce włączają w tło na przykład, wykańczające ornamentem wątki
muzyczne, niczym piękny obraz na płótnie.
W przerwie, na korytarzach,
oglądam odkryte pod warstwami farby i tynku, inskrypcje i ornamenty, w brązie i
czerwieni, jaskrawych barwach baroku. Kolorowe łuki sklepień, czerwone
konfesjonały, przepyszne kolory. Paradyż złotem kapiący, barwny, stary,
szacowny. Kamienie posadzek z wygrawerowanymi
łacińskimi imionami proboszczów i mistrzów.
Dorotce Leclair (sopran) i
Yasunori Imamura (lutnia). W programie: Lambert, de Visée, Monsieur du Buisson.
Miękki wibrujący sopran z akompaniamentem
lutni. Francuskie pieśni. Potem sama lutnia, bardzo w sobie zasłuchana,
wpuszczająca nas w swe brzmienia tylko połową ciekawości naszego odbioru,
wystarczalna, skupiona, nie afiszująca się.
Każdy z koncertów paradyskich
jest specjalny, ten też jest taki. Pytające dźwięki lutni. Jak utworzyć je na
innym poziomie? One odpowiedzą, o całości
zagrają, pojedynczo jak krople i po kilka, jako obiekty same w sobie.
Najciekawsza trzecia część
koncertu. Bo obca naszej słowiańskiej kulturze muzycznej. Skandynawowie nie
gęsi…parafrazując znane polskie powiedzenie.
Płowe włosy wykonawców. Bolette Roed –flet prosty, Rune
Tonsgaard Sorensen – skrzypce,
Andreas Borregaard – akordeon, i jeszcze lutnista dojdzie,
zaproszony przez flecistkę.
Na skrzypce motyw powtarzający się, refren, prosty,
ludyczny, sag skandynawskich ludowych dalekie echo. Ludowe przyśpiewki do
tańczenia, radosne, jak wszędzie na świecie. Bardzo się podoba ta obca muzyka,
egzotyczna. Flet prosty, różne rodzaje – najbardziej country, naturalny, prosty
w brzmieniu (pozornie…), do wtóru z akordeonem, który nadaje fletowi pogłosowej
niższej nuty. Określają te dźwięki mentalność, pewien zasób doświadczeń danego
terenu, jego kultury. Muzykalność – czy to otwartość na sposób wyrażania
koncepcji istnienia kulturowego?... Jest też subtelniejsza muzyka północna, ale
także zachowująca klimat historyczno –
geograficzny regionu. Klamrą zamyka flet początkowy motyw. I nadaje tej muzyce
rytu regionalności.
Trzy różne
koncerty, w jednym dniu. 5 godzin muzyki. Z nieodłącznym długim bisem kończy
się wieczór. Nie możemy wypuścić tak szybko muzyków.
Iwona Wróblak
wrzesień 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz