wtorek, 17 maja 2016

Klawesyn – jak fortepian ze starym srebrem w tle


            Złocenia na ołtarzu w paradyskim kościele. Bajecznie kolorowe barokowe malowidła. U stóp ołtarza otwarty klawesyn. Drugi dzień Muzyki w  Raju. 3 koncerty, prawie do północy.
Bez tłoku wynikającego z wczorajszego dnia otwarcia tej szacownej imprezy. W ławach, na krzesłach melomani, ludzie, którzy przyjeżdżają tu corocznie tylko dla muzyki. Bliziutko chcę podejść, by usłyszeć jak najbardziej, wejść między muzyków.
            Stéphanie Pfister (skrzypce), Emilia Gliozzi (wiolonczela), Martin Gester (klawesyn). W programie 1. koncertu czterech tym dniu utwory czterech kompozytorów: Duphly, Sénaillé, Vivaldi, Schobert.
Skrzypce (z XVIII w.) i srebrzysty klawesyn o niecodziennym brzmieniu, w duecie, lekko i zwiewnie, prawie swawolnie. Dwornie i tanecznie. Wtórują sobie jak pary w tańcu na królewskim dworze. Gotyckiej katedry dźwięk mocny i aksamitny. To 800 lat modlitwy… Przydymione brzmienie starego srebra klawesynu.
Jak potrafi brzmieć klawesyn, jakie snuje opowieści. W połowie muzyczne, w połowie literackie. Niskie smutne tony. Fortepian ze srebrem w tle, ten nie  brzmi ostro. Duże partie na klawesyn, z przyjemnością miękko opadamy w wykwintne dźwięki, jak w wygodny fotel. Gester kończy, chwila ciszy i burza oklasków.
2. część dzisiejszego koncertu. W trojkę po raz drugi zaczynają: skrzypce, wiolonczela i klawesyn. Doskonałe wysokie dźwięki skrzypiec, wiolonczela i nisko brzmiący klawesyn, jak ciemniejsze tło dla tych pierwszych. Prawie niezauważalna wiolonczela, wkomponowana w całość. Prowadzą skrzypce, ilustrujące i określające. Mam nastrój na słuchanie Paradyża, na tle złoceń otaczających mnie zewsząd, przepychu i bogactwa dźwięków, ich  aksamitu i subtelności. Dotknięć. Wiolonczela w duecie z klawesynem też brzmi ciekawie. Klawesyn podkreśla rytm, jak klaśnięcia, lekko uderza pędzlem, a wiolonczela opowiada, kontempluje sama siebie, zapatrzona w swoje brzmienie.
Vivaldi pięknie brzmi. Ostatni utwór tej części koncertu. Stroją się skrzypce. Zaczynają. Trele ptasie na różnych wysokościach, poziomach i układach, wielowątkowo, kwietnie i różnobarwnie. Z uszanowaniem, poważnie potraktowani jesteśmy, my słuchacze, przez wykonawców, przez ich mistrzostwo. Jak się skrzypce włączają w tło na przykład, wykańczające ornamentem wątki muzyczne, niczym piękny obraz na płótnie.
W przerwie, na korytarzach, oglądam odkryte pod warstwami farby i tynku, inskrypcje i ornamenty, w brązie i czerwieni, jaskrawych barwach baroku. Kolorowe łuki sklepień, czerwone konfesjonały, przepyszne kolory. Paradyż złotem kapiący, barwny, stary, szacowny. Kamienie posadzek z  wygrawerowanymi łacińskimi imionami proboszczów i mistrzów.
Dorotce Leclair (sopran) i Yasunori Imamura (lutnia). W programie: Lambert, de Visée, Monsieur du Buisson. Miękki wibrujący sopran z  akompaniamentem lutni. Francuskie pieśni. Potem sama lutnia, bardzo w sobie zasłuchana, wpuszczająca nas w swe brzmienia tylko połową ciekawości naszego odbioru, wystarczalna, skupiona, nie afiszująca się.
Każdy z koncertów paradyskich jest specjalny, ten też jest taki. Pytające dźwięki lutni. Jak utworzyć je na innym poziomie? One odpowiedzą, o  całości zagrają, pojedynczo jak krople i po kilka, jako obiekty same w sobie.
Najciekawsza trzecia część koncertu. Bo obca naszej słowiańskiej kulturze muzycznej. Skandynawowie nie gęsi…parafrazując znane polskie powiedzenie.
Płowe włosy wykonawców. Bolette Roed –flet prosty, Rune Tonsgaard Sorensen – skrzypce,
Andreas Borregaard – akordeon, i jeszcze lutnista dojdzie, zaproszony przez flecistkę.
Na skrzypce motyw powtarzający się, refren, prosty, ludyczny, sag skandynawskich ludowych dalekie echo. Ludowe przyśpiewki do tańczenia, radosne, jak wszędzie na świecie. Bardzo się podoba ta obca muzyka, egzotyczna. Flet prosty, różne rodzaje – najbardziej country, naturalny, prosty w brzmieniu (pozornie…), do wtóru z akordeonem, który nadaje fletowi pogłosowej niższej nuty. Określają te dźwięki mentalność, pewien zasób doświadczeń danego terenu, jego kultury. Muzykalność – czy to otwartość na sposób wyrażania koncepcji istnienia kulturowego?... Jest też subtelniejsza muzyka północna, ale  także zachowująca klimat historyczno – geograficzny regionu. Klamrą zamyka flet początkowy motyw. I nadaje tej muzyce rytu regionalności.
            Trzy różne koncerty, w jednym dniu. 5 godzin muzyki. Z nieodłącznym długim bisem kończy się wieczór. Nie możemy wypuścić tak szybko muzyków.


Iwona Wróblak
wrzesień 2010   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz