Murów Zamku
zdobywanie…
Stało się
to Onego roku, za przyzwoleniem dyrektora muzeum, pracą i determinacją Bractwa
Rycerzy Ziemi Międzyrzeckiej – otworzyła się nisza Czasu i po raz któryś
uczestniczyliśmy w wydarzeniach sprzed wieków.
Panny, dziewice i niewiasty, stateczne białogłowy wraz ze
swymi mężami, rycerze i giermkowie przechadzali się po naszym mieście
zaświadczając, że Ony czas nastąpi
wkrótce. Który potężniał i wzmagał się, rykiem bombard i hakownic, aż
pospólstwo musiało dobrze uszy zatykać, a dziatwa przerażona do spódnic
matczynych poczęła się lgnąć (sama widziałam). Nic nie pomogło, oblężenie Zamku
nastąpiło.
Czarny oddział rycerzy, z pikami, wymaszerował z Zamku, w
szyku bojowym. Odsuwała widzów poza obszar rażenia obsługa armat w czerwonych
kubrakach. Za chwilę i ciężkozbrojni w błyszczących w słońcu hełmach wyszli
godnie krocząc, by zdjęcie gawiedź mogła im zrobić. Na murach gotowała się do
obrony obrońców garstka, by powstrzymać groźne watahy Korwina Węgierskiego.
Czas się wypełnił, nastał znowu 1474 r. pamiętny dla grodu. Jak mówił nam głos potężny wydobyty z dobrych
głośników i mroków czasów, zdarzyło się to latem. Niespokojny to był czas. Kruk
czarny przekroczył granice polskie i Stefan Zapoyla stanął pod murami twierdzy
międzyrzeckiej. Miasto już spłonęło i kościół…
Łucznicy
rażą strzałami z murów, dym z prochów nad mostem zwodzonym się kładzie gęsty,
kanonada z obydwu stron, widzowie patrzą. A w wielkiej liczbie są. Ci młodsi mają własne
mieczyki i tarcze, srodzy z nich wyrosną obrońcy i wojownicy za macież
naszą… Bogurodzica brzmi. Rzucane do walki są nowe oddziały, bohaterstwo ich
wielkie. Mieszczanie pomagają, ale klęska musi się ziścić jak onegdaj się
stało. Zdrada. Krzyki konających.
Wyrwa czasu. Uczestnictwo nasze w niej, a zbrojni zabici i
ocaleli poszli na kwartę piwa (zapewne).
Obóz rycerski liczny w tym roku. Białe namioty rozstawione
na dziedzińcu zamkowym. Na murach proporce z bawołem. Przybyli rycerze z Raben
– Baner z Niemiec, bractwa ze Szczecina, Starogardu Szczecińskiego, Gostynia,
Słupska, Opola, Gorzowa, Koszalin, Okonek, Buszyna. Około 130 osób. Obozu
strzegą halabardnicy.
Na Zamku po bitwie gorącej "chlebuś, smalczyk i ogóras", w "garncu
kamiennym miód pitny", jak czytam na starożytnym napisie. Karczma "Pod Flakiem od Kurlika" zaprasza (Kurlika czyli koguta –
pana kury, jak tłumaczy mi jeden z giermków).
Krzątająca się wokół statków kuchennych dziewczyna o
celtyckiej urodzie, z długimi rudymi warkoczami, tatuś z kilkuletnim synkiem,
oboje w strojach z epoki. Dziecko ma
przypasany wokół bioder mieczyk. Na stoiskach opończe, tarcze, łuki, kusze i
wszelka biała broń, nawet korony królewskie. Strojne suknie i toczki na głowę.
Na stół kielichy bogate, można potrzymać w ręku a i kupić, jak kto ma tyle wsi
na zbyciu... Anna Dąbek z grodu krzyżackiego szyje suknie z lnu, wełny i
aksamitu.
Większy namiot
stoi na placu przed Zamkiem, w otoczeniu figur Pięciu Braci Międzyrzeckich.
Wystąpi Grupa Roderyka. Flet, gitara klasyczna i inne instrumenty. Pieśni dawne powtarzane
przez bardów i grajków, klimat opowieści powtarzanych z ust do ust, o
bohaterach i zdarzeniach.
Wiele
jeszcze rzeczy się działo, jak rycerze gościli na Zamku międzyrzeckim. Turnieje
łucznicze, potyczki, koncerty. I będzie tak znowu za rok.
Iwona Wróblak
lipiec 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz