poniedziałek, 23 maja 2016

Murów Zamku zdobywanie…


            Stało się to Onego roku, za przyzwoleniem dyrektora muzeum, pracą i determinacją Bractwa Rycerzy Ziemi Międzyrzeckiej – otworzyła się nisza Czasu i po raz któryś uczestniczyliśmy w wydarzeniach sprzed wieków.
Panny, dziewice i niewiasty, stateczne białogłowy wraz ze swymi mężami, rycerze i giermkowie przechadzali się po naszym mieście zaświadczając, że  Ony czas nastąpi wkrótce. Który potężniał i wzmagał się, rykiem bombard i hakownic, aż pospólstwo musiało dobrze uszy zatykać, a dziatwa przerażona do spódnic matczynych poczęła się lgnąć (sama widziałam). Nic nie pomogło, oblężenie Zamku nastąpiło.
Czarny oddział rycerzy, z pikami, wymaszerował z Zamku, w szyku bojowym. Odsuwała widzów poza obszar rażenia obsługa armat w czerwonych kubrakach. Za chwilę i ciężkozbrojni w błyszczących w słońcu hełmach wyszli godnie krocząc, by zdjęcie gawiedź mogła im zrobić. Na murach gotowała się do obrony obrońców garstka, by powstrzymać groźne watahy Korwina Węgierskiego. Czas się wypełnił, nastał znowu 1474 r. pamiętny dla grodu. Jak  mówił nam głos potężny wydobyty z dobrych głośników i mroków czasów, zdarzyło się to latem. Niespokojny to był czas. Kruk czarny przekroczył granice polskie i Stefan Zapoyla stanął pod murami twierdzy międzyrzeckiej. Miasto już spłonęło i kościół…
            Łucznicy rażą strzałami z murów, dym z prochów nad mostem zwodzonym się kładzie gęsty, kanonada z obydwu stron, widzowie patrzą. A w  wielkiej liczbie są. Ci młodsi mają własne mieczyki i tarcze, srodzy z nich wyrosną obrońcy i wojownicy za macież naszą…  Bogurodzica brzmi. Rzucane do walki są nowe oddziały, bohaterstwo ich wielkie. Mieszczanie pomagają, ale klęska musi się ziścić jak onegdaj się stało. Zdrada. Krzyki konających.
Wyrwa czasu. Uczestnictwo nasze w niej, a zbrojni zabici i ocaleli poszli na kwartę piwa (zapewne).
Obóz rycerski liczny w tym roku. Białe namioty rozstawione na dziedzińcu zamkowym. Na murach proporce z bawołem. Przybyli rycerze z Raben – Baner z Niemiec, bractwa ze Szczecina, Starogardu Szczecińskiego, Gostynia, Słupska, Opola, Gorzowa, Koszalin, Okonek, Buszyna. Około 130 osób. Obozu strzegą halabardnicy.
Na Zamku po bitwie gorącej "chlebuś, smalczyk i ogóras", w "garncu kamiennym miód pitny", jak czytam na starożytnym napisie. Karczma "Pod  Flakiem od Kurlika" zaprasza (Kurlika czyli koguta – pana kury, jak tłumaczy mi jeden z giermków).
Krzątająca się wokół statków kuchennych dziewczyna o celtyckiej urodzie, z długimi rudymi warkoczami, tatuś z kilkuletnim synkiem, oboje w strojach z  epoki. Dziecko ma przypasany wokół bioder mieczyk. Na stoiskach opończe, tarcze, łuki, kusze i wszelka biała broń, nawet korony królewskie. Strojne suknie i toczki na głowę. Na stół kielichy bogate, można potrzymać w ręku a i kupić, jak kto ma tyle wsi na zbyciu... Anna Dąbek z grodu krzyżackiego szyje suknie z lnu, wełny i aksamitu.
            Większy namiot stoi na placu przed Zamkiem, w otoczeniu figur Pięciu Braci Międzyrzeckich. Wystąpi Grupa Roderyka. Flet, gitara klasyczna i  inne instrumenty. Pieśni dawne powtarzane przez bardów i grajków, klimat opowieści powtarzanych z ust do ust, o bohaterach i zdarzeniach.
            Wiele jeszcze rzeczy się działo, jak rycerze gościli na Zamku międzyrzeckim. Turnieje łucznicze, potyczki, koncerty. I będzie tak znowu za rok.


Iwona Wróblak
lipiec 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz