poniedziałek, 27 czerwca 2016

Manifest według Witkacego Ziuty Zającówny


            Szalenie aktualne przesłanie monodramu w wykonaniu znanej krakowskiej aktorki i reżyserki Ziuty Zającówny – bylecoizm i jakdlakogoizm – nowe (prowokacyjnie je tak nazywa Witkacy) kierunki sztuki stosowanej. Wyciąga je ze swojej walizki jak elementy garderoby. Przebiera się w nie. Zającówna na scenie czyli kalejdoskop postaci, w które wciela się z szybkością niesamowitą. Prawie nie ma jej na scenie jako osoby indywidualnej – jak mówi mi po spektaklu – aktor powinien być tylko naczyniem, w które wlewa się charaktery, idee, myśli, intencje…
            Ziuta Zającówna czyli pokaz mistrzostwa gry aktorskiej na małej scenie Klubu Garnizonowego. Już po raz drugi odwiedza nas w Międzyrzeczu. Przedtem z „Pochwałą głupoty”, teraz znowu z monodramem. Członkowie Teatru „Pchła” pani Jolanty Glury spotykają się na warsztatach z panią reżyser, która też wykłada w szkole aktorskiej. Nie powinien potem dziwić ich wysoki poziom profesjonalizmu, jaki od lat prezentują w spektaklach, często bardzo trudnych. Uczy ich rzeczy podstawowych, rzemiosła.
Jak kostium zdobi człowieka. Określa go. Wtłacza człowieka w funkcje społeczne. On identyfikuje się z nimi, jak gdyby go to i tylko to definiowało. Trudny tekst „Manifestu” Witkacego mistrzowsko prezentowany. Wartka akcja, z przyjemnością obejrzałabym spektakl kilkakrotnie, by móc do woli delektować się wszystkimi smaczkami, feerią aktorskich wcieleń pani Zającówny. Urzędnik urzędniczy jest w garniturku, to kwintesencja jego urzędniczości. Zrzucając wdzianko staje się czymś innym, kolejno, aż do trzynastolatki z jej dorosło-dziecięcym zaambarasowaniem. I wszystko z pełnym ładunkiem witkacowskiego poczucia humoru, półżartobliwym zapytaniem o blagę, o kłamstwo i drogowskazy do prawdy. Z zawsze aktualnymi pytaniami o człowieka społecznego, z jego uwikłaniem filozoficznym w podstawowe kwestie na temat człowieczej kondycji. Trudny tekst znakomicie sprzężony w  własną pani Zającówny wizją twórczości Witkacego. Wierną jej adaptacją i dystansem do całości jego poglądów na świat, w którym szczerość, wydaje się, stała się niemożliwością, futuryzmem i formizmem. Smutny obraz świata oglądany oczami pisarza tak wrażliwego na punkcie warsztatowej rzetelności. W rytmie walca króluje nam blaga, czysta blaga podniesiona do rangi współczesnego aksjomatu. Nowocześnie zupełnie to brzmi, Witkacy niestety się nie starzeje, przechodzimy zdaje się, w drugiej odsłonie, ten sam niemowlęcy okres zachłyśnięcia się Niepodległą… Czy to się może nazywa p.r.? Czarny czy bielszy, może w odcieniach szarości, dla słusznej sprawy?
            Fragmenty słynnych „Niemytych dusz”. Apelu o dobry styl, krztynę arystokratyzmu we wzajemnych relacjach, dobrego wychowania i szacunku dla partnerów. „Wymycia” się, odszorowania, także tego fizycznego (pani Ziuta dodaje akcenty psychiatrycznych odruchów notorycznego mycia się). To  nadmierna wrażliwość pisarza.. Mistrzami jesteśmy – mówi dramaturg – w okazywaniu pogardy czyli wywyższaniu się w sposób nieistotny. Polska cecha… Wnioski z przeszłości nie są wyciągane. Cząstkowe problemy stają się ważne, znika istota sporu. Tożsamość – społeczna, indywidualna, uwiera jak nadmiar wolności, której prawie nikt nie chce… Bohema artystyczna, elity, ich misje. Te same od wieków – zejście z drzewa…(pani Ziuta bardzo zręcznie naśladuje człekokształtne). Dno – jest poszukiwane, do odbicia się odeń. Zdobycie nonsensu zasadniczego – kpi na wpół poważnie Witkacy. Kto  nas w tym przelicytuje? Tęsknota na Nieodwołalnym, cicha tęsknota. Chowa się w niej Witkacy jak w starej walizce, bezgłowy korpus w rękami na  zewnątrz w geście bezradności. Wielkie pytania naszego wybitnego pisarza współczesnego.
            I wielka kreacja pani Ziuty Zajacówny. Bogactwo znaczeń, myśli, skojarzeń przy śledzeniu toku wydarzeń w czasie spektaklu. Nie ogarnie się  wszystkiego po jednorazowym obejrzeniu monodramu. Pani Zającówna zaprasza po spektaklu do Krakowa, gdzie występuje na scenie i reżyseruje. Zapraszamy ją też powtórnie do nas, na scenę teatralną, do rozmów, spotkania. Nienasyceni, nie tylko Witkacym, teatrem nienasyceni, wielką sztuką, drążeniem filozofii bytu, myśli, emocji i uczuć. Spotkaniem z teatrem, z jego wielopłaszczyznowością, bogactwem środków wyrazu. Kraków, starożytne miejsce nasze sztuki i literatury, niech przyjedzie do nas znowu w osobie pani Ziuty.


Iwona Wróblak
luty 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz