Manifest według
Witkacego Ziuty Zającówny
Szalenie
aktualne przesłanie monodramu w wykonaniu znanej krakowskiej aktorki i
reżyserki Ziuty Zającówny – bylecoizm i
jakdlakogoizm – nowe (prowokacyjnie je tak nazywa Witkacy) kierunki sztuki
stosowanej. Wyciąga je ze swojej walizki jak elementy garderoby. Przebiera się
w nie. Zającówna na scenie czyli kalejdoskop postaci, w które wciela się z
szybkością niesamowitą. Prawie nie ma jej na scenie jako osoby indywidualnej –
jak mówi mi po spektaklu – aktor powinien być tylko naczyniem, w które wlewa
się charaktery, idee, myśli, intencje…
Ziuta
Zającówna czyli pokaz mistrzostwa gry aktorskiej na małej scenie Klubu
Garnizonowego. Już po raz drugi odwiedza nas w Międzyrzeczu. Przedtem z „Pochwałą
głupoty”, teraz znowu z monodramem. Członkowie Teatru „Pchła” pani Jolanty Glury spotykają się na warsztatach z panią
reżyser, która też wykłada w szkole aktorskiej. Nie powinien potem dziwić ich
wysoki poziom profesjonalizmu, jaki od lat prezentują w spektaklach, często
bardzo trudnych. Uczy ich rzeczy podstawowych, rzemiosła.
Jak kostium zdobi człowieka. Określa go. Wtłacza człowieka w
funkcje społeczne. On identyfikuje się z nimi, jak gdyby go to i tylko to
definiowało. Trudny tekst „Manifestu”
Witkacego mistrzowsko prezentowany. Wartka akcja, z przyjemnością obejrzałabym
spektakl kilkakrotnie, by móc do woli delektować się wszystkimi smaczkami,
feerią aktorskich wcieleń pani Zającówny. Urzędnik urzędniczy jest w garniturku, to kwintesencja jego urzędniczości. Zrzucając wdzianko staje
się czymś innym, kolejno, aż do trzynastolatki z jej dorosło-dziecięcym zaambarasowaniem.
I wszystko z pełnym ładunkiem witkacowskiego poczucia humoru, półżartobliwym zapytaniem
o blagę, o kłamstwo i drogowskazy do prawdy. Z zawsze aktualnymi pytaniami o
człowieka społecznego, z jego uwikłaniem filozoficznym w podstawowe kwestie na
temat człowieczej kondycji. Trudny tekst znakomicie sprzężony w własną pani Zającówny wizją twórczości
Witkacego. Wierną jej adaptacją i dystansem do całości jego poglądów na świat,
w którym szczerość, wydaje się, stała się niemożliwością, futuryzmem i
formizmem. Smutny obraz świata oglądany oczami pisarza tak wrażliwego na
punkcie warsztatowej rzetelności. W rytmie walca króluje nam blaga, czysta blaga podniesiona do rangi współczesnego aksjomatu. Nowocześnie
zupełnie to brzmi, Witkacy niestety się nie starzeje, przechodzimy zdaje się, w
drugiej odsłonie, ten sam niemowlęcy okres zachłyśnięcia się Niepodległą… Czy
to się może nazywa p.r.? Czarny czy bielszy, może w odcieniach szarości, dla słusznej sprawy?
Fragmenty
słynnych „Niemytych dusz”. Apelu o
dobry styl, krztynę arystokratyzmu we wzajemnych relacjach, dobrego wychowania
i szacunku dla partnerów. „Wymycia” się, odszorowania, także tego fizycznego (pani
Ziuta dodaje akcenty psychiatrycznych odruchów notorycznego mycia się). To nadmierna wrażliwość pisarza.. Mistrzami
jesteśmy – mówi dramaturg – w okazywaniu pogardy czyli wywyższaniu się w sposób
nieistotny. Polska cecha… Wnioski z przeszłości nie są wyciągane. Cząstkowe
problemy stają się ważne, znika istota sporu. Tożsamość – społeczna,
indywidualna, uwiera jak nadmiar wolności, której prawie nikt nie chce… Bohema
artystyczna, elity, ich misje. Te same od wieków – zejście z drzewa…(pani Ziuta
bardzo zręcznie naśladuje człekokształtne). Dno – jest poszukiwane, do odbicia
się odeń. Zdobycie nonsensu zasadniczego – kpi na wpół poważnie Witkacy. Kto nas w tym przelicytuje? Tęsknota na
Nieodwołalnym, cicha tęsknota. Chowa się w niej Witkacy jak w starej walizce,
bezgłowy korpus w rękami na zewnątrz w
geście bezradności. Wielkie pytania naszego wybitnego pisarza współczesnego.
I wielka
kreacja pani Ziuty Zajacówny. Bogactwo znaczeń, myśli, skojarzeń przy śledzeniu
toku wydarzeń w czasie spektaklu. Nie ogarnie się wszystkiego po jednorazowym obejrzeniu
monodramu. Pani Zającówna zaprasza po spektaklu do Krakowa, gdzie występuje na
scenie i reżyseruje. Zapraszamy ją też powtórnie do nas, na scenę teatralną, do
rozmów, spotkania. Nienasyceni, nie tylko Witkacym, teatrem nienasyceni, wielką
sztuką, drążeniem filozofii bytu, myśli, emocji i uczuć. Spotkaniem z teatrem, z
jego wielopłaszczyznowością, bogactwem środków wyrazu. Kraków, starożytne
miejsce nasze sztuki i literatury, niech przyjedzie do nas znowu w osobie pani
Ziuty.
Iwona Wróblak
luty 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz