Fryzjer drzewny
Szczęk
nożyczek. Ciach, ciach... Tamaryszka pan Zdzisław strzyże już od pięciu lat.
Nożyczkami obcina, formuje drzewku „fryzurę”. Mówi o sobie z uśmiechem – jestem fryzjer drzewny.
Opowiada mi
o tamaryszkach. I o tym konkretnym drzewku, które widzi ze swojego balkonu na
oś. Centrum. To drzewko ma około 30 lat, jak sądzi. Zaczęło się od tego, że wziął piłę i
przyciął konary, by nie wychodziły na drogę. Co rano przychodził potem, żeby
coś dociąć. Po co? Żeby mieć ładny widok
z okna. - Natura naturą, ale trzeba też czasem i naturę upiększyć! –
mówi. Szczęk nożyczek. Żeby było równo, okrągło. Ludzie z osiedla już przyzwyczaili się do tamaryszka i do pana
Zdzisława. Największe zainteresowanie drzewko budzi u przyjezdnych.
Pan Zdzisław jest na emeryturze. Codziennie przychodzi do
drzewka na ok. 2 godz. Przycina, podlewa, jak jest sucho. Jak postawili blok,
dwadzieścia kilka lat temu, rosły dwa tamaryszki, ale tylko jeden się przyjął.
Pan Zdzisław polubił drzewko, miło jest patrzeć na efekt swojej pielęgnacji. I
posłuchać ludzi, kiedy patrzą na roślinkę, podziwiają i mówią, że im się
podoba.
Iwona Wróblak
październik 2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz