niedziela, 2 października 2016

Oto Ja - Pchła


             Spektakl Teatru „Pchła” pani Jolanty Glury, na podstawie tekstów Ireny Zielińskiej. Za parawanem, za parawanami - JESTEM, OTO JA – osoba, oto ja kobieta, oto ja człowiek, oto ja człowiek egzystencjalny. Za parawanami, w suknię białą ubrana, ja wielopostaciowa, pod Maskami Teatru,  wewnętrznego, zewnętrznego... Narrator w tle, z taśmy, nieco po dziennikarsku, agresywnie, przepytuje ludzi o poezję. Jakie miejsce znajduje ta królowa sztuk w ich życiu ... i dlaczego tak mało... W ich życiu codziennym, domowym. Przepytuje w gruncie rzeczy o ich tęsknoty, o młodzieńcze marzenia, o  bardzo intymny odbiór spisanych myśli i zwierzeń innych ludzi. O granicę między sztuką a nie – sztuką, uczestnictwem a pozorowaniem tegoż...
            I my – słuchamy fragmentów z twórczości Ireny Zielińskiej, w wykonaniu Dagmary Gąski, Magdaleny Ślusarek, Magdaleny Strzemieckiej, Michaliny Ślusarek, Elizy Filus i Dominiki Nestorowskiej. W wyrazistym przekazie spektaklu „Pchła”. Jak wiele rzeczy można pokazać na scenie, truizmem jest to mówić, wiele rzeczy nieuchwytnych w czytaniu tak zwanym nieteatralnym, poezji, nawet wielokrotnym czytaniu. Przy starannie dobranym podkładzie muzycznym, tutaj klasycznym menuecie (czemu klasycznym? – może poprzez egzystencjalną tematykę miejsca i samotności Człowieka w świecie?). Akompaniamencie do statycznego Teatru Masek (Teatru Lęku Ontologicznego?, Teatru Lęku przed Ciszą?, Teatru Lęku przed Ciszą Absolutną?) zagranym nieco też do tańca (ten taniec – na Parkiecie, jakim się staje tu scena, na Balu, na który... czy zapraszają?... I który Co  symbolizuje?...) Tańca postaci biało ubranych, menuecie przetykanym transowym brzmieniem szumu potężnych morskich fal, jak oceanu zdarzeń przepływających przez nas – słuchających, tym samym współtworzących, i zdarzeń, sytuacji – płynących przez autorkę tekstów, osobę wrażliwą - piszącą, ofiarującą nam przez to pisanie siebie samą. Postaci biało ubrane wyłaniają się – dla nas, dla widowni - zza parawanów, może są Jedną o Wielu Twarzach?
            Na pewno Są. Wielorakie Twarze Wierszy, naiwne i dobre z początków lat odnajdywania się, pierwocin spojrzeń na świat, etapy stawania się -  kobiety, człowieka przede wszystkim, tak to odczytuję, egzystencjalnego. Role, twarze Kobiety, jak okna otwierane jej spojrzeniami na zdarzenia przez nią doświadczane. A może tylko uprzędzone przez słowa pajęczyny znaczeń nas wplątujących we własne wyobrażenia o sobie?... Głęboko przez autorkę odczuwany egzystencjalny sens pisania, porównywalny z grawerowaniem słów na własnej żywej tkance - jak ekspozycja własnego istnienia.
            Taniec – świetny pomysł pani Glury, Taniec na Parkiecie. Ilustracja pomysłu na zrobienie spektaklu o poezji, w klasycystycznej formie. Z rytuału na poły religijnego wyrosłej, statycznej jak wielkie tragedie starożytne, nasza małość wobec Wyroków... Nasze niebezpieczne niekiedy zanurzanie się we  własne sacrum, czy wielkie czy mniejsze, nie nam oceniać... Warte uwagi, warte wysłuchania. O prawdzie wiedzą tylko ofiary – dowiadujemy się w  jednym z wierszy. Ale dusza, wspina się na palce i tańczy w słońcu, niepomna na ogień, który może spopielić. Mówi postać w bieli do swoich lustrzanych odbić – wierszu, wyrządź mi krzywdę/bądź jak stalowa świątynia, pamiętaj, że odejdę, ale nie na zawsze,/bo zostawię po sobie zimne spojrzenie satyra. Jaki wielki ból, jakie zmaganie się, dramaturgia losu pojedynczego człowieka...


Iwona Wróblak
styczeń 2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz