Oto Ja - Pchła
Spektakl Teatru „Pchła” pani Jolanty
Glury, na podstawie tekstów Ireny
Zielińskiej. Za parawanem, za parawanami - JESTEM, OTO JA – osoba, oto
ja kobieta, oto ja człowiek, oto ja człowiek egzystencjalny. Za parawanami, w
suknię białą ubrana, ja wielopostaciowa, pod Maskami Teatru, wewnętrznego, zewnętrznego... Narrator w tle,
z taśmy, nieco po dziennikarsku, agresywnie, przepytuje ludzi o poezję. Jakie miejsce
znajduje ta królowa sztuk w ich życiu ... i dlaczego tak mało... W ich życiu
codziennym, domowym. Przepytuje w gruncie rzeczy o ich tęsknoty, o młodzieńcze
marzenia, o bardzo intymny odbiór
spisanych myśli i zwierzeń innych ludzi. O granicę między sztuką a nie –
sztuką, uczestnictwem a pozorowaniem tegoż...
I my –
słuchamy fragmentów z twórczości Ireny Zielińskiej, w wykonaniu Dagmary Gąski, Magdaleny Ślusarek, Magdaleny
Strzemieckiej, Michaliny Ślusarek, Elizy Filus i Dominiki Nestorowskiej.
W wyrazistym przekazie spektaklu „Pchła”. Jak wiele rzeczy można pokazać
na scenie, truizmem jest to mówić, wiele rzeczy nieuchwytnych w czytaniu tak
zwanym nieteatralnym, poezji, nawet wielokrotnym czytaniu. Przy starannie
dobranym podkładzie muzycznym, tutaj klasycznym menuecie (czemu klasycznym? –
może poprzez egzystencjalną tematykę miejsca i samotności Człowieka w
świecie?). Akompaniamencie do statycznego Teatru Masek (Teatru Lęku
Ontologicznego?, Teatru Lęku przed Ciszą?, Teatru Lęku przed Ciszą Absolutną?)
zagranym nieco też do tańca (ten taniec – na Parkiecie, jakim się staje tu
scena, na Balu, na który... czy zapraszają?... I który Co symbolizuje?...) Tańca postaci biało ubranych,
menuecie przetykanym transowym brzmieniem szumu potężnych morskich fal, jak
oceanu zdarzeń przepływających przez nas – słuchających, tym samym
współtworzących, i zdarzeń, sytuacji – płynących przez autorkę tekstów, osobę
wrażliwą - piszącą, ofiarującą nam przez to pisanie siebie samą. Postaci biało
ubrane wyłaniają się – dla nas, dla widowni - zza parawanów, może są Jedną o
Wielu Twarzach?
Na pewno
Są. Wielorakie Twarze Wierszy, naiwne i dobre z początków lat odnajdywania się,
pierwocin spojrzeń na świat, etapy stawania się - kobiety, człowieka przede wszystkim, tak to
odczytuję, egzystencjalnego. Role, twarze Kobiety, jak okna otwierane jej
spojrzeniami na zdarzenia przez nią doświadczane. A może tylko uprzędzone przez
słowa pajęczyny znaczeń nas wplątujących we własne wyobrażenia o sobie?...
Głęboko przez autorkę odczuwany egzystencjalny sens pisania, porównywalny z
grawerowaniem słów na własnej żywej tkance - jak ekspozycja własnego istnienia.
Taniec –
świetny pomysł pani Glury, Taniec na Parkiecie. Ilustracja pomysłu na zrobienie
spektaklu o poezji, w klasycystycznej formie. Z rytuału na poły religijnego
wyrosłej, statycznej jak wielkie tragedie starożytne, nasza małość wobec
Wyroków... Nasze niebezpieczne niekiedy zanurzanie się we własne sacrum, czy wielkie czy mniejsze, nie
nam oceniać... Warte uwagi, warte wysłuchania. O prawdzie wiedzą tylko
ofiary – dowiadujemy się w jednym z
wierszy. Ale dusza, wspina się na palce i tańczy w słońcu, niepomna na
ogień, który może spopielić. Mówi postać w bieli do swoich lustrzanych odbić –
wierszu, wyrządź mi krzywdę/bądź jak stalowa świątynia, pamiętaj, że
odejdę, ale nie na zawsze,/bo zostawię po sobie zimne spojrzenie satyra.
Jaki wielki ból, jakie zmaganie się, dramaturgia losu pojedynczego człowieka...
Iwona Wróblak
styczeń 2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz