wtorek, 18 października 2016

Pewna historia – szczęśliwa - psa Jacka

            Świat jest pełen cierpienia, to oczywiste. Cierpienie istot jest rzeczą powszechnie znaną. Uważam, że trzeba swoim działaniem (do tego zaliczam też mówienie czy pisanie) zmniejszać ogrom cierpień, stwarzać – i nagłaśniać – dobre wzory, dobre nawyki.
            Dlatego nie napiszę o tylu psich istnieniach wyrzuconych z samochodów, wprost pod koła, psach przywiązywanych do drzewa, żeby umarły z   głodu. Chcę napisać, jak m o ż e dobrze potoczyć się żywot psa kundelka.
            Nieduży, raczej maleńki. Bardzo miły, raczej łagodny, o oczkach proszących nie tylko, nie przede wszystkim, o jedzenie. Miłość, pragnienie psich oczu, miłości, przynależności do pana, bóstwa psiego przywiązania, nieuwarunkowanego oddania dla dominującego człowieczego gatunku.
            Niepokój, że zostanie porzucony przez to swoje bóstwo, któremu zaufał, jeszcze raz – porzucony. Że skończy się psi raj, uśmiech pana, i miseczka napełniona jedzeniem. Że nie będzie bezpieczeństwa. I psiego, ludzko – psiego stada, gdzie się leży przy piecu, przy nodze pana. Mówię do Ani – on ma  ten niepokój w oczkach. Ania tuli znajdę, całuje po pyszczku. Znalazła go przy swojej posesji na wsi, wyrzuconego z samochodu, pokaleczonego, pewnie właściciele jechali na zasłużony urlop. Ania też jest na urlopie. Za kilka dni wyjeżdża do siebie do Holandii, w domu ma stafordzicę Dorę, która nie  zaakceptuje maleńkiego znajdy.
Ania ma łzy w oczach.- Co ja z nim zrobię?... Ale Ania to kobieta konkretna. Jedzie do weterynarza, szczepi psa, robi mu zdjęcia – W najgorszym wypadku będę pytać u siebie wśród znajomych... Na razie jest jeszcze kilka dni, pomyśli się... Przywiązała się do niego, zakochała się w nim, jak mówi. Patrzy na mnie – no nie mogę go do siebie zabrać, naprawdę. Mi też głupio, wstyd, bo też nie mogę, bo już mam w domu komplet zwierząt. Piesek jest  malutki, niedużo je – Ania mówi tak wszystkim bardziej czy mniej znajomym – Będę go sponsorować, płacić na utrzymanie. Adopcja na odległość, żeby tylko miał d o m. Komórka Ani gorąca. Dzwoni do wielu osób. Gdzie umieścić pieska, on jest taki przyjazny, mądry, zasługuje na miłość... Ania ma tyle spraw, które musi załatwić w Polsce przez te kilka dni, bardzo ważnych w urzędach. Jacek też jest ważny. Rodzina w Holandii, może pojedzie do  Holandii?...
             Znalazł się dom. W końcu. Ulga w oczach Ani. ( I w oczkach Jacka też – czy mi się wydaje?...) Kilogramy mniej cierpienia właśnie zrzuciła ze  swoich ramion, cierpienia, którego Jacek nie dozna w swoim psim życiu. (Życzę mu tego). Piesek będzie miał dom, rodzinę z dziećmi, które tak lubi. Miseczkę, obróżkę. Poduszeczkę, bo lubi spać zwinięty w kłębek na poduszce jak kotek.


Iwona Wróblak
wrzesień 2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz