Gałczyński i Teatr Pchła
K. I.
Gałczyński to oporny dla literaturoznawców pisarz. Nigdy nie dał się wepchnąć w
ramy konwencji epoki, w której pisał, dlatego twórczość jego jest tak
wdzięcznym tworzywem dla sceny i teatru. Teatr „Pchła” pani Jolanty Glury z powodzeniem zmierzył się
z ponadczasową twórczością tego może nieco lekceważonego poety. Zasadniczą
sprawą było dokonanie takiego wyboru tekstów, by całość brzmiała aktualnie i
współcześnie. Sięgając do nieśmiertelnego zasobu pt. „Teatrzyk
„Zielona Gęś” ma zaszczyt przedstawić...” udało się tego dokonać.
Pełnokrwisty
dojrzały teatr ujrzeliśmy w wykonaniu Teatru „Pchła”. Młodzi aktorzy – Kacper Wesołowski, Michalina i Magda
Ślusarek, Aleksandra Matacz, Basia i Maciek Przywoźny, Dagmara Gąska (plus
fotograf Radek Zieja). Tytuł
spektaklu: „W oparach absurdu”. Inteligentne, skrzące się humorem scenki
i dialogi, Gałczyński dystansujący się, uważny obserwator obyczajowości. Humor
i satyra, cięte, oszczędne w słowach kuplety bardzo dobrze zaprezentowane przez
młodych aktorów. Bardzo staranna dykcja. Dbałość o słowo. Rozumienie tekstu.
Opracowana w szczegółach mimika. Swoboda
poruszania się na scenie. Gra aktorska wpleciona w tworzywo tekstu. W oparach –
„gałczyńskiego absurdu”, czyli np. cienka
granica między awangardą a początkującym... bezsensem. Na czym polega klasyka
poety, tak widoczna w tych tekstach, w ich zaprezentowaniu, poety, który nigdy
nie dał się do końca zaklasyfikować? Którą to klasyczność, godną pierwowzorów,
tak dobrze wyeksponował zespół teatralny pani Glury.
Może na
szacunku dla autora, uważnym czytaniu jego tekstów, absolutnej wierności
semantycznym znaczeniom. Wydobyciu z nich nieoczekiwanych sensów,
relatywizujących świat tych, którzy mają na wszystko absolutną odpowiedź,
kategoryczną ocenę. Przyjrzenie się relacjom międzyludzkim, towarzyszącym im
schematom, w wielu wymiarach, pod kątem ich powtarzalności. Stereotypy,
skostniałe formy, także w literaturze i poezji.
Grafologia w poezji futuryzującej... czy... grafomania? Autotemat... Odwaga
zadawania pytań, na wszystkie tematy, nie oszczędzające własnego środowiska
literackiego. Na tej przestrzeni sceny, gdzie tak dobrze czuje się młoda
wykonawczyni Basia Przywoźna, która szczególnie dobrze wcieliła się w kilka
postaci w wierszach poety. W tekstach, starannie przez panią Glurę wybranych,
dających wiele możliwości wyrazistych interpretacji. Basia, która równie dobrze
śpiewa jak i recytuje, razem z akompaniującym jej bratem Maćkiem, w swoich
autorskich tekstach i kompozycjach dodała własne rozumienie klasyki i
awangardy, skomplikowanych relacji między nimi. W ciekawej muzycznej formie.
Spektakl
podzielony był na kilka odsłon, w oszczędnych ale ciekawych dekoracjach.
Wyszliśmy z przedstawienia pełni niedosytu, gotowi słuchać dalej, pod wrażeniem
dobrej aktorskiej gry, w niecierpliwym oczekiwaniu na następne premiery, już
przez panią Glurę zapowiadane.
Iwona Wróblak
grudzień 2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz