środa, 26 kwietnia 2017

Koło predestynacji


            Siedzimy przy stole, spieramy się, czy wszyscy ludzie mają dane ku temu, by leczyć dusze... Jak to jest z kapłaństwem dotyczącym leczenia psychiki ludzkiej. Rozmawiamy o trendach w psychiatrii...
            Rysuje mi na stole palcem koło. Od punktu do punktu. To zamknięty świat. Zaczniesz pić, leczysz się, potem znowu musisz zacząć pić. No to jak?  To straszne, co mówisz. Nikt z tego nie wychodzi?
            Początkujący wychodzą. Opowiada mi, że naprawdę ogromny niepokój i stres może uciszyć tylko alkohol. Zna się na tym, jest alkoholikiem. Trzyma się w kupie (psychicznie, fizycznie dużo mniej), bo przyznaje się do tego. Jak bardzo nie wystarczy to przyznanie – myślę. Przeraża mnie to koło. Jego zamknięty obwód. Dlaczego nie wychodzą z alkoholizmu, dlaczego tak niewielu z nich jest potem szczęśliwymi ludźmi. Mimo terapii targają się na  życie, wpadają w pracoholizm, w obojętność, w stłamszenie, lekoholizm… taka postawa zostaje im na długie lata. Jak długo trwa opieka psychologiczna pacjentów po opuszczeniu oddziału?
             Trzeba podobno trochę posiedzieć w gównie, by wyobrazić sobie jego smak. Denerwuje ich kategoryczność abstynencji nakazywanej przez  terapeutów. Nie możesz wejść do sklepu, by kupić chleb, bo tam sprzedaje się alkohol, zjeść czekoladki z rumem – czy to jest do zrealizowania? Może jest… – myślę – trzeba bardziej im pomóc chcieć… nie wziąć do ust następnych pięćdziesięciu czekoladek? Może w ogóle pomóc CHCIEĆ.
            Myślę głośno. - Ja mogę podać swoje nazwisko – mówi. Jest zadziorny, buńczuczny, on jeszcze chce żyć, za to go lubię.
Gówno wciąga. Oprzeć się – oto cała filozofia. - Jak? – pyta. Nie zna odpowiedzi, a słuchał bardzo wielu psychiatrów.


Iwona Wróblak
listopad 2000

1 komentarz: