Marcina Rzeźnika –
przemyślenia
Międzyrzecki
Ośrodek Kultury, 25 marca. Wybierając się na ten wernisaż zastanawiałam się, co
włożyć – wyciągnięty sweter czy coś
bardziej mieszczańskiego.
Hol. Otrzepuję śnieg z kurtki. Średnia wieku obecnych niska.
Czytam informacje na ulotce, śródtytuły: tworzę... artysta... moje
natchnienie... mój ideał.. Patrzę w twarze młodych ludzi, który z nich jest
Marcinem Rzeźnikiem?
„Przetwarza
kształty w postrzeganą rzeczywistość”. Monika Wydrych przedstawia gościom
Marcina.
Rzeczywistość Marcina jest skupiona. Eksponaty mają
przymknięte oczy. Podchodzę bliżej do rzeźb w korze. Dramaturgia mimiki twarzy
w drzewie na oderwanych z pnia korach. Antyczny teatr. Marcin mówi, że na nich
jest smutek, ale ja widzę zadumę - nie rozpacz. Tworzywo to również suporeks i
cegła. Marcin jest spokojny i elokwentny, pyta, co jeszcze chcę wiedzieć o
rzeźbie, o sztuce, o nim. Wystawa będzie do 17. kwietnia.
W części
muzycznej feeria dźwięków. Mocne uderzenia międzyrzeckiej kapeli rockowej.
Gitara basowa, perkusja. Muzyka wyrzuca starszych wiekiem gości z sali. Chwilę
słucham, chwytam rytm. Po chwili wracam na chwilę na salę wystaw, staram się
uchwycić coś, żeby - dla siebie, zdefiniować kilka z tych znaczeń...
Iwona Wróblak
maj 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz